Flickr Images

Podobnie jak myśl o samobójstwie, myśl o samotności bywa czasem jedyną forma protestu na jaką nas stać, gdy wszystko zawiodło, a śmierć ma w sobie jeszcze ciągle więcej grozy niż uroku...
***

Kim jesteś Iris? 
 
Po raz kolejny kulisz się w najciemniejszym kącie, przerzucając z nabożnością kartki opasłej książki. Trzymasz ją chorobliwie daleko, ponieważ jesteś zbyt próżna, aby założyć okulary. Wydajesz się być cicha, spokojna, zagubiona między własną nienawiścią, a miłością do otaczającego Cię świata i ludzi. Powoli, wręcz leniwie przykładasz spierzchnięte usta do u szczerbionej szklanki, wodząc roziskrzonym spojrzeniem po coraz większym tłumie. Nie lubisz tłoku, chaosu, niepotrzebnego hałasu, który budzi w Tobie irytację i pewną uśpiona agresję. Cenisz sobie wolność, niezależność, te bolesne poczucie samotności i niezrozumienia.

Kiedy wstajesz z łatwością mogę dostrzec Twoje smukłe, wiotkie ciało, pozbawione jakichkolwiek kobiecych zaokrągleń. Przypominasz wyglądem wychudzonego młodzieńca o krzywych, długich nogach, które przywodzą na myśl dwa proste patyki. Czy wspomniałem, że uwielbiam obserwować sposób w jaki się poruszasz? Robisz to z lekkością, subtelnością tancerki (co z tego, że kulejesz! dla mnie jesteś cholernym ideałem!), balansując nerwowo między tłumem, w którym giniesz ze względu na swój niski wzrost. Już nie pamiętam ile razy przeklinałaś, kiedy nie potrafiłaś dosięgnąć do półki ze swoim ukochanym przysmakiem lub gdy ktoś potrącał Cię łokciem. Zmieniałaś się wtedy w czyste chamstwo, popadając w niekończący się amok histerii i krzyku. A po nim nadchodził wstyd i zażenowanie, a Ty oblewałaś się szkarłatnym rumieńcem, który starałaś się bezskutecznie zamaskować. Obrażona na cały świat, a w szczególności na samą siebie.

Jednak teraz stajesz pośrodku ulicy i rozkładasz dłonie, łapiąc w nie chłodne krople deszczu. Zawsze fascynowała mnie Twoja nagła dziecinność i naiwność, kiedy boso wirowałaś dookoła własnej osi. Twój zachrypnięty śmiech, czysta radość, barwa oczy i blade wargi, które często wykrzywiasz w grymasie lub wydymasz, karcąc mnie za każde spojrzenie. Igrasz ze mną, broniąc się przed najmniejszym zalążkiem uczucia. Nie chcesz wierzyć w miłość, lecz w to, co namacalne, prawdziwe... 

Miewasz też wahania nastrojów. Zmieniasz się z każdą kolejną sekundą. Dojrzewasz. Upadasz. Wstajesz. Bezustannie toczysz bój z własnym JA, ignorując każdą pomocną dłoń. Udajesz kobietę silną, niezależną i zaradną. Jednak bywają chwilę, kiedy najmniejsza drobnostka potrafi wyprowadzić Cię z równowagi, a Ty zaczynasz ryczeć, popadasz w niekończący się szloch, drżąc i zamykając się w sobie. Może nie powinnaś już więcej tłumić w sobie tych wszystkich emocji?

Pamiętam też Twoje kwiaty. Setki, tysiące kwiatów. Uwielbiałaś prowadzić z nimi długie, niekończące się rozmowy lub śpiewać im tylko Tobie znane, chińskie kołysanki. A głos miałaś nieziemski, boski, magiczny... Mimo to uważałaś się za całkowite beztalencie w każdym aspekcie życia. Byłaś zbyt skromna i tak cholernie moralna, że wielokrotnie doprowadzałaś mnie swoimi słowami do furii. 

Kim jesteś Iris?
Wszystkim. Pamiętaj, że jesteś wszystkim.

Brak komentarzy: