Podobnie jak myśl o samobójstwie, myśl o samotności bywa czasem jedyną forma protestu na jaką nas stać, gdy wszystko zawiodło, a śmierć ma w sobie jeszcze ciągle więcej grozy niż uroku...
***
Kim jesteś Iris?
Po raz
kolejny kulisz się w najciemniejszym kącie, przerzucając z nabożnością kartki
opasłej książki. Trzymasz ją chorobliwie daleko, ponieważ jesteś zbyt próżna,
aby założyć okulary. Wydajesz się być cicha, spokojna, zagubiona między własną
nienawiścią, a miłością do otaczającego Cię świata i ludzi. Powoli, wręcz
leniwie przykładasz spierzchnięte usta do u szczerbionej szklanki, wodząc
roziskrzonym spojrzeniem po coraz większym tłumie. Nie lubisz tłoku, chaosu,
niepotrzebnego hałasu, który budzi w Tobie irytację i pewną uśpiona agresję.
Cenisz sobie wolność, niezależność, te bolesne poczucie samotności i
niezrozumienia.
Kiedy
wstajesz z łatwością mogę dostrzec Twoje smukłe, wiotkie ciało, pozbawione
jakichkolwiek kobiecych zaokrągleń. Przypominasz wyglądem wychudzonego
młodzieńca o krzywych, długich nogach, które przywodzą na myśl dwa proste
patyki. Czy wspomniałem, że uwielbiam obserwować sposób w jaki się poruszasz?
Robisz to z lekkością, subtelnością tancerki (co z tego, że kulejesz! dla mnie jesteś cholernym ideałem!), balansując nerwowo między tłumem,
w którym giniesz ze względu na swój niski wzrost. Już nie pamiętam ile razy
przeklinałaś, kiedy nie potrafiłaś dosięgnąć do półki ze swoim ukochanym
przysmakiem lub gdy ktoś potrącał Cię łokciem. Zmieniałaś się wtedy w czyste
chamstwo, popadając w niekończący się amok histerii i krzyku. A po nim
nadchodził wstyd i zażenowanie, a Ty oblewałaś się szkarłatnym rumieńcem, który
starałaś się bezskutecznie zamaskować. Obrażona na cały świat, a w
szczególności na samą siebie.
Jednak
teraz stajesz pośrodku ulicy i rozkładasz dłonie, łapiąc w nie chłodne krople
deszczu. Zawsze fascynowała mnie Twoja nagła dziecinność i naiwność, kiedy boso
wirowałaś dookoła własnej osi. Twój zachrypnięty śmiech, czysta radość, barwa oczy i blade wargi, które często wykrzywiasz w grymasie lub wydymasz, karcąc
mnie za każde spojrzenie. Igrasz ze mną, broniąc się przed najmniejszym
zalążkiem uczucia. Nie chcesz wierzyć w miłość, lecz w to, co namacalne,
prawdziwe...
Miewasz
też wahania nastrojów. Zmieniasz się z każdą kolejną sekundą. Dojrzewasz.
Upadasz. Wstajesz. Bezustannie toczysz bój z własnym JA, ignorując każdą
pomocną dłoń. Udajesz kobietę silną, niezależną i zaradną. Jednak bywają
chwilę, kiedy najmniejsza drobnostka potrafi wyprowadzić Cię z równowagi, a Ty
zaczynasz ryczeć, popadasz w niekończący się szloch, drżąc i zamykając się w
sobie. Może nie powinnaś już więcej tłumić w sobie tych wszystkich emocji?
Pamiętam
też Twoje kwiaty. Setki, tysiące kwiatów. Uwielbiałaś prowadzić z nimi długie,
niekończące się rozmowy lub śpiewać im tylko Tobie znane, chińskie kołysanki. A
głos miałaś nieziemski, boski, magiczny... Mimo to uważałaś się za całkowite beztalencie
w każdym aspekcie życia. Byłaś zbyt skromna i tak cholernie moralna, że
wielokrotnie doprowadzałaś mnie swoimi słowami do furii.
Kim jesteś Iris?
Wszystkim.
Pamiętaj, że jesteś wszystkim.
Brak komentarzy: