Lari Larysa Aria Detras
|| Greczynka || 20 lat || Surferka ||
Od kilka lat widać już na plaży Skiathos brunetkę, która została wychowana w morzu. Dziewczyna całe dnie i noce najlepiej nie wychodziłaby z krystalicznie czystej wody. Całe życie przesiedziała na desce, zupełnie jak jej rodzice. Zwykła dziewczyna, która prowadzi swoje życie odkąd wyprowadzili się z Aten, w spokoju i plażach topiących się w blasku słońca.
Lari od zawsze chciała się przeprowadzić gdzieś, gdzie mogłaby żyć swoimi marzeniami i spełniać swoje sny. Dzięki Skiathos udało się jej trochę tego zrealizować. Gdy nie pracuje w małym barku dla turystów gdzie i tak spędza całe dnie na plaży, to siedzi w morzu na desce.
Jak każda dziewczyn Lari marzy o tym, że jeszcze mimo nieudanej próby na cudne i wymarzone życie ze swoim księciem uda się jej to spełnić i będzie miała życie jak księżniczka z bajki.
- Przeszłość
Kiedy jestem sama żyję snem - O niej
Kamyk za kamykiem - Ciekawe
W odbiciu morza - Fotografie
Wielka woda brzegi rwie - Powiązania
OD AUTORSKO:
Witam :) Chciałam zrobić kartę szybko więc przeszłość Lari przyjedzie jak najszybciej się da, obiecuję! Zapraszam na wątki i nawet mogę zacząć, ale pod warunkiem, że zapodasz jakiś pomysł ;D
Aktualizacja 2013-06-16
[Czeeeeeeśść :d. To może jakiś wątek? Z moimi pomysłami to raczej gorzej. Skoro Lari spędza dni na plaży, to może coś w ten deseń?]
OdpowiedzUsuń[A może zrobimy tak: Lari i Iris znają się już od kilku miesięcy. Można powiedzieć, że Lari była pierwszą osobą, którą poznała moja Oz, kiedy postanowiła przyjechać na wyspę. I to właśnie ona mogła namówić ją na to, aby tutaj została i dała sobie szansę oraz odrobinę czasu. Od tego czasu mógł powstać taki rytuał (jak sama mówiłaś), że Iris zawsze po biegach wpada do dziewczyny na zimną lemoniadę przynosząc rogaliki.
OdpowiedzUsuńCo Ty na to?]
Iris
[Powiązanie. Hmmmm... Bardzo chętnie. :d Jakieś pomysły? ^^]
OdpowiedzUsuńLawliet
[W sumie to całkiem dobry pomysł :D
OdpowiedzUsuńno to powiedzmy że są dobrymi znajomymi, być może nawet "prawie" przyjaciółmi, bo u Lawlieta o przyjaźń ciężko. :d A co dokładnie szalonego masz na myśli? surfowanie? xD]
[No racja, nigdy tego nie robił. xD
OdpowiedzUsuńno dobra, to co, zaczniesz? :d]
[No to pomyślmy. Zacznijmy może od razu najlepiej na plaży. A gdyby tak Lari skończyła pracę i gdzieś tam dalej w głębi plaży spotkała Lawlieta? :d Albo może jeszcze inaczej. Lari nie skończyła pracy, a L by przylazł do baru? Albo Lawliet siedziałby sobie spokojnie gdzieś tam przy morzu,na wspomnianym klifie a Lari by go spróbowała zabić? xD Albo... albo nie wiem. Dzisiaj mój mózg nie pracuje najlepiej. : d ]
OdpowiedzUsuń[Jakbyś mogła :)]
OdpowiedzUsuńIris
[Ahaha kocham Cie za to rozpoczęcie. xD]
OdpowiedzUsuńWykłady na studiach są dość nużące nawet dla osób które wprost kochają naukę. Sam Lawliet miał ich w końcu dosyć. Wróciwszy do domu, w którym swoją drogą nikogo nie zastał, rzucił notatki na łóżko i po raz kolejny wyszedł z mieszkania. Nie chciał przesiadywać sam. Chociaż na ogół lubił i doceniał ciszę, ostatnio coraz bardziej odkrywał jej gorsze strony.
Nie miał pojęcia dokąd prowadzą go nogi. Rozmyślając, dotarł na plażę. Przystanął na chwilę i rozejrzał się dookoła. Wepchnął dłonie w przednie kieszenie swoich ulubionych dżinsów i zamyślony wpatrywał się w rozległą wodę.
Nagle poczuł nieznany ciężar na plecach, który popchnął go kilka kroków w stronę morza. Usłyszał znajomy głos. To była Lari, jedna z bliższych mu osób.
-Potrafisz zaskoczyć człowieka - powiedział. Uśmiechnął się pod nosem i podrzucił ją tak, aby się nie zsuwała.
-Co ty znowu kombinujesz? - zapytał niby zrezygnowanym głosem.
[ Mogą się znać właściwie. :) Z jakichś imprez, z baru... Co powiesz na to, żeby zrobić tak, że Twoja postać jest przyjaciółką, albo nawet siostrą wokalistki z zespołu Aarona? ;)]
OdpowiedzUsuń[No, skoro się znają to można zaszaleć troszku. Może jakiś ich koncert? ;> Rozpisać się mogę.]
OdpowiedzUsuńUcieszył się, że to właśnie ją dzisiaj spotkał. Prawda jest taka, że trochę rozrywki potrzebował, a kto jak kto, ale Lari zawsze potrafiła coś wymyślić.
OdpowiedzUsuń-Oczywiście- uśmiechną się szerzej, po czym dodał - że ewidentnie coś kombinujesz.
Popatrzył w stronę, którą wskazywała dziewczyna. Nie zauważył żadnego miejsca, w którym Lari mogłaby się zatrzymać dla rozrywki. Zapewne nie chodzi jej o najbliższą okolicę.
-Mam Cię nieść? - zerknął w jej stronę z nieznacznym uśmiechem na ustach. Zaczął powoli iść w wyznaczonym kierunku.
-Nie sądzę żeby naprawdę ciekawiło cie to, co u mnie słychać. Dobrze wiesz że wieje nudą. Lepiej powiedz gdzie planujesz mnie dzisiaj wykończyć.
Poważna sprawa! Naprawdę poważna! Oto zespół Jager – z niemieckiego „łowca” wystąpić miał na jednym z organizowanych (praktycznie co chwilę) festynów na plaży. Chłopcy i Sophie (tak, wokalistka) grali nieco cięższą muzykę przez co… Po prostu stresowali się, że przy nieodpowiedniej publice to nie przejdzie. Albo ludzie się będą nudzili, albo ich wygwiżdżą, albo nawet nie posłuchają. Trzeba jednak łapać byka za rogi i gdy Rob (perkusista) opowiedział co dla nich załatwił wszyscy jednogłośnie przyznali rację co do jednego – trzeba w końcu wyjść z garażowych zakamarków i udać się w świat! A nuż ktoś ważny ich usłyszy? A nuż się zainteresuje? Trzeba było korzystać z takich okazji. Stanowczo. Trzeba było się pokazywać, nawet jeśli ktoś nazwałby to „komerchą.
OdpowiedzUsuńI stało się.
W miejscu, w którym odbywał się festyn (ochrzczony z jakiegoś powodu nazwą „Best Party”) cała czwórka włącznie z Aaronem i basistą o wdzięcznym imieniu Stephen – zgromadziła się na plaży, w pobliżu molo. Rozłożono tam scenę i generalnie… Wydawało się być całkiem przyjemnie. Gdy Jagerzy znaleźli się na miejscu, przed publiką występowała jakaś wyjątkowo utalentowana gitarzystka. Aaronowi aż nogi zmiękły, gdy pomyślał, że miałby się z nią równać.
Ta… To o Aaronie właściwie siostrzyczka Sophie mogła wiedzieć – grał dobrze, naprawdę dobrze, ale ciągle wydawało mu się, że to niedostateczne. Nawet, gdy inni w zespole, nawet na próbach – ze zmęczenia choć troszkę fałszowali – on widział tylko i wyłącznie swoje błędy. Lari wiedzieć mogła jeszcze o Aaronie to, że nigdy nie miał dziewczyny przez dłużej niż tydzień. Miał ogromnego pecha. Umawiał się raz z wokalistką z innego zespołu – ta rzuciła go na jednym ze swoich koncertów. Na scenie, w piosence wyśpiewała mu, że to koniec. Inna po tygodniu wyznała, że mogłaby się z nim kochać jeśli ten tylko poczęstowałby ją swoją krwią (WTF?!), inna wyznała, że jednak jest lesbijką i w razie czego mogą się po prostu… Przyjaźnić. Tak. Te trzy dziewczyny w życiu mężczyzny wskazywały bez wątpienia na to, że miał ogromnego pecha.
Do tego wiedzieć mogła, że bał się kobiet. A szczególnie jej siostry – Sophie. W jego gestach i ruchach wyczuć można było, że ta jest dla niego przerażająca. Nic dziwnego. Miała całkiem niekorzystny temperament.
Aaron stał kilka metrów za tłumem, kilka metrów od sceny i obserwował jak tamta dziewczyna sprawnie przyciska kolejne struny do gryfu, jak świetnie sobie radzi z biciem, z piórkowaniem… Ze wszystkim! I widać było z momentu na moment jak mina mu blednie. A reszta zespołu? Chyba poszli po watę cukrową. Ich tak bardzo jak Aarona gitara nie interesowała w końcu.
[Tamta dziewczyna miała śliczne włosy, ta w ogóle jest śliczna, więc się już zdjęcie zmieniło, ale i tak dziękuję. :D
OdpowiedzUsuńJakiekolwiek pomysły na powiązanie w takim razie? Jakoś nie bardzo lubię zaczynać od początku.]
[ale rzuć pomysłęm :D]
OdpowiedzUsuńCzy można nazwać bieganiem powolne truchtanie, powłóczenie lewą nogą, tysiące przekleństw, hektolitry potu i bezustanne postoje wymuszone przez promieniujący ból kolan? W mniemaniu Iris jak najbardziej tak! I może właśnie dlatego każdego poranka (bez wyjątku!) nasza kobiecina zwlekała się półżywa z łóżka, brała szybki prysznic, faszerowała się tabletkami na migrenę i ruszała w bezsensowny bój. Marudząc i zaciskając ust w wąską linię, kiedy to z trudem łapała powietrze, czując jak łzy goryczy napływają do podkrążonych oczu. Mimo to próbowała. Starała się coraz częściej żałując własnej decyzji o pozostaniu na wyspie.
OdpowiedzUsuń- Cholera. - warknęła, kopiąc jakiś pojedynczy kamyk i spoglądając na jedną z gigantycznych paprotek, jak nazywała wszechobecne palmy. I delikatnie kulejąc, zacisnęła palce na brązowej torebce, z której wydobywał się nieziemski zapach ciepłych rogalików. Jednocześnie zanurzała bose stopy w wiecznie nagrzanym piasku, aby wreszcie opaść na wysoki stołek; położyć buty na ladzie (co za brak wychowania!) i przeciągle jęknąć.
- Zaspałam. Możesz sobie to wyobrazić?!
Iris
Drgnął lekko, złapał głębiej powietrza, gdy usłyszał Sophie szarpnęła go lekko od tyłu. Obrócił głowę w jej stronę i uniósł jedną brew co nadało mu komicznego wyrazu twarzy. Ta! Śmiali się z tego! Stanowczo nieładnie. Zmarszczył lekko brwi i raz jeszcze zerknął w stronę sceny, kiedy usłyszał głos Lari. Zagadać? Ona pomyślała, że..? To go wystraszyło jeszcze bardziej niż żarcik wokalistki! Uniosł dłonie w geście obronnym spoglądając na dziewczynę, która się do niego odezwała.
OdpowiedzUsuń- Ej, to nie tak. – Podjął od razu.
Był zawstydzony. Może w tym, że mu się dziewczyna podoba było jednak jakieś ziarnko prawdy?
- Znaczy… - Odetchnął głębiej, spokojniej już. Bo panika na pewno nie działała w tym momencie na jego korzyść. – Znaczy ładna, ale nie dlatego się zawiesiłem. Ładnie gra. Zazdroszczę jej. – Wytłumaczył uśmiechając się półgębkiem do rozmówczyni.
- Aaron! Zbieramy się. – Tak zawołany został przez perkusistę. Po raz kolejny zaczerpnął głębiej powietrza.
- Jakby było chujowo – rozkręć trochę imprezę. – Tak rzucił do Lari powierzając jej takie, a nie inne zadanie. Sam ruszył w stronę sceny, trzeba było się przygotować przed występem.
Lari została na te kilka chwil sama.
[A masz jakiś pomysł na powiązanie i okoliczności? Błagam, bo u mnie pustka ;-;]
OdpowiedzUsuńQ
[Przed chwilą się o to zapytałam, bo pierwsza wyszłaś z inicjatywą wątku. Więc jak w końcu?]
OdpowiedzUsuńQ
W sercu Iris pojawiła się najprawdziwsza chęć mordu. Z ogromną satysfakcją i przyjemnością udusiłaby każde poruszające się tworzenie - począwszy na paskudnym robactwie, a zakończywszy na samotnej matce z rozwrzeszczaną grupką dzieci, którą spotkała podczas porannego biegu. Nie ma to jak cisza i spokój, prawda?
OdpowiedzUsuń- Pięknym dniem. - powtórzyła, prychając i rytmicznie uderzając opuszkami palców o lśniąc ladę, w której odbijały się pierwsze promienie słońca. Jednocześnie zdmuchnęła ze skroni niesforny kosmyk włosów, który wymknął się z długiego warkocza, łaskocząc ją w czubek nosa. - Chyba całe stado krabów. - odparła dość ponuro, wpatrując się w roześmianą, zarumienioną twarz koleżanki, która zawsze (jakże ona jej zazdrościła!) emanowała pozytywną energią. Niczym jakieś ludzkie słoneczko.
- Nadal nie potrafię zrozumieć skąd u Ciebie tyle optymizmu. - jęknęła, upijając łyk zimnej lemoniady, która była przyjemnie kwaskowata i gorzka. Idealna! Przynajmniej w mniemaniu Iris, która na co dzień unikała dużej ilości słodyczy. Cóż, chcąc czy nie nadal przestrzegała rygorystycznej diety, która weszła jej w krew, kiedy to ćwiczyła balet.
Iris
Pełne, spierzchnięte usta Iris powoli wypuściły powietrze, a jej oczy spoczęły na koleżance, jakby chciały powiedzieć: "Doskonale wiesz, że to na mnie nie działa". Mimo to kąciki jej ust niebezpiecznie drgnęły, a ona sama uchyliła fragment brązowej, szeleszczącej torebki. A wszystko tylko po to, aby aromatyczny, słodki zapach świeżych wypieków dotarł do nozdrzy Lari.
OdpowiedzUsuń- Ależ ze mnie masochista. - przez bladą, zmęczoną twarz Oz przemknął szeroki, złowieszczy uśmiech, a ona sama kilkukrotnie cmoknęła powolnym, wręcz leniwym ruchem wyjmując pierwszy rogal. Jednocześnie pochyliła się nad ladą, aby z nabożnością ugryźć pierwszy kęs. A wszystko na oczach biedaczki! - Mmmm...pyszny. Niebo w gębie! - dodała, zniekształcając poszczególne słowa oraz mrużąc oczy, co czyniła zawsze, gdy była szczerze zadowolona.
I nie minął więcej niż kilka sekund, a wszystkie wypieki spoczęły na uprzednio przygotowanym talerzyku, który Iris podsunęła pod sam nos koleżanki.
- Jedź, jedź...bo zaraz zaślinisz mi buty.
Iris
Iris odetchnęła głęboko, obciągnęła czarną podkoszulkę i cicho odchrząknęła. Jednocześnie oblizała spierzchnięte wargi, na których pozostały okruszki rogalika, którego boski smak nadal pieścił kubki smakowe kobiety. Natomiast jej patyczkowate, trochę krzywe nogi spoczęły na sąsiednim krześle, a błogi wyraz przemknął przez bladą, lekko spoconą twarz Oz.
OdpowiedzUsuń- Pomyślmy. - koniuszki palców kilkukrotnie uderzyły o krawędź lady, a kobieta odchyliła się do tyłu, zerkając w idealnie błekitne niebo, z którego powoli lał się żar-morderca. - Planuję na dziś łyk optymizmu, szczyptę spontaniczności i odrobinę użalania się nad swoim nędznym życiem. - dodała po krótkiej chwili, zerkając zza rzadkich, lecz długich rzęs na twarz koleżanki. Co ja co, ale ta dość często wysłuchiwała niekończącego się marudzenia Iris, które po paru minutach zmieniało się w bezsensowny, dość komiczny monolog, w którym kobieta wszystko specjalnie wyolbrzymiała. Mimo wszystko potrafiła być na prawdę doskonała towarzyszką w szczególności, kiedy to pokochało się jej dość specyficzny charakter, częste zmiany nastroju, gburostwo, samokrytykę oraz nagłe napady dziecinności i humoru. Istna mieszanka wybuchowa!
Iris
[witam. mam taki pomysł : znają się już od dłuższego czasu. na plaży surferzy organizują ognisko, na które Lari postanawia zaprosić Theo. ot tak, jako osobę towarzyszącą. co ty na to?]
OdpowiedzUsuńJej prawe kolano podskakiwało pod blatem jak jakaś opętana wiertarka udarowa. Raz za razem. Gór. Dół. Góra. Dół. I jeszcze raz. Dopóki to Iris nie wyprostowała przygarbionych pleców i spojrzała podejrzliwie na koleżankę. Oho! Doskonale znała ten uśmiech i diabelski błysk w oczach.
OdpowiedzUsuńPo moim trupie.
Jej noga zastygła w powietrzu, a ona sama pochyliła się w kierunku Lari, cmokając z dezaprobatą. Jednocześnie oparła głowę na splecionych dłoniach, które tworzyły coś na wzór trąbki.
- Zgadłaś. Dopiero o 22 muszę być w radiostacji bo mam dzisiaj nocną audycję. - odparła, upijając niewielki łyk lemoniady i powoli oblizując wilgotne, spierzchnięte wargi. Natomiast jej dziwne ślepia z uwagą i podejrzliwością wpatrywały się w twarz koleżanki. Aż wreszcie Istis klasnęła niespodziewanie w udo i pokręciła gwałtownie głową. - Kuzyn, tak? - wymamrotała, ukazując w szerokim uśmiechu swoje wampirze kiełki, które nadawały jej wyglądu chochlika czy jakiegoś leśnego stworzonka. A sama jej mina świadczyła o tym, że Oz nie zamierza, niczego ułatwiać Lari, a wręcz przeciwnie: udawać, że nie ma zielonego pojęcie, iż ta miała na myśli właśnie jej osobę.
- Niestety. Może spróbuj szczęścia u kogoś z pracowników? - zaproponowała.
Iris
Spojrzała na Lari, a jej żołądek wykonał niekontrolowany obrót o 360 stopni, przyprawiając ją o poranne mdłości. O nie! Nie ma zamiaru niańczyć jakiejkolwiek osoby, a w szczególności kuzyna koleżanki, o którym zdołała już wiele się nasłuchać. I to nie pozytywnych, a negatywnych rzeczy, które przyprawiały ją o wszechobecną niechęć wobec owego osobnika. Do diabła! - Iris włożyła ręce do kieszeni krótkich, luźnych szortów i zakołysała się na pietach, zatrzymując i kręcąc energicznie głową.
OdpowiedzUsuń- Chyba sobie żartujesz! - bąknęła, otwierając szerzej oczy i kontynuując swój energiczny, dość żałosny marsz, podczas którego lekko kulała na lewa nogę. Jednocześnie wsłuchiwała się w stukot obcasów na kocich łbach, rozmowy przypadkowych przechodni, chlupot wody i własny, lekko przyspieszony oddech. - Musiałaś mnie z kimś pomylić. Doskonale wiesz, że nie nadaje się to tego typu...zadań. Po pierwsze nie znam jeszcze tak dobrze wyspy (ależ cholerne kłamstwo!), a po drugie nie wykazuje się zbyt dużą cierpliwością. - dodała, jak gdyby był to fakt powszechny i wszystkim znany.
Panienka Ozare przewodnikiem?! Istna komedia!
Iris
[ Jak wymyślisz to coś wypocę, o!]
OdpowiedzUsuńZola
Zaraz zwariuje! Tak, to było pewne. Jeszcze kilka sekund, a wyląduje w miejscowym psychiatryku, gdzie będzie spędzała wolny czas odbijając się od sterylnie białych ścian. Oddychaj głęboko. Jeżeli zaraz nie zapanuje nad nerwami to dostanie spazmów i zacznie rwać włosy z głowy.
OdpowiedzUsuń- Litości. - jęknęła, przystając i zatykając sobie uszy. Niestety: bezskutecznie. Nadal doskonale słyszała słodki głosik koleżanki, który potrafiłby doprowadzić najbardziej spokojnego człowieka do napadu agresji lub załamania. Lecz zamiast uderzać głową w najbliższy mur, Oz stała zupełnie nieruchomo, wpatrując się w twarz Lari i czując jak na jej własnych policzkach pojawiają się bladoróżowe plamy. Oho! Chyba traciła cierpliwość!
- Dobra. - mruknęła, biorąc się w garść i unosząc dłonie w obronnym geście. - Dobra! Zgadzam się! Słyszysz?! - dodała, a każe słowo wypowiadała coraz głośniej. - Jednak nie zamierzam spędzać z nim każdego dnia. Jedynie wtedy, gdy nie będziesz miała czasu. Zgoda? - ręka Iris została wyciągnięta w kierunku brunetki, jak gdyby w oczekiwaniu na potwierdzenie diabelskiego paktu.
Iris
[ja nawet wiem skąd! XDDDDDDDDD]
OdpowiedzUsuń[Też uwielbiam to zdjęcie :) Ja na powiązania oczywiście jestem jak najbardziej chętna ale kurde.. Podejrzałam kartkę Mike'a i naprawdę nie wiem jakby ich połączyć. On kojarzy mi się trochę z chłopakiem z przeszłości Cordelii ;) Ale może Ty masz jakiś konkretny pomysł? Jak nie to postaram się coś wymyślić :)]
OdpowiedzUsuń[strzelaj bejbe xd]
OdpowiedzUsuń[jak wymyślisz powiązanie to wątek bardzo chętnie ;D]
OdpowiedzUsuń[a wiesz, że nawet romans by mu się przydał? dla urozmaicenia jednego z powiązań nawet wskazany by było, żeby ktoś się przy Dżoszu kręcił ;D]
OdpowiedzUsuń[Nie podpisałam się tylko ze względu na to, że właśnie wspomniałam swoją postać :) Ale w razie czego zmieniłam nazwę bo zapewne z przyzwyczajenia bym się nie podpisywała.. Dobra, do rzeczy! Takie powiązanie mi pasuje choć wolałabym coś więcej ustalić odnośnie wspólnej przeszłości Cordelii i Mike'a ;) Okej a co do wątku to.. Może spotkają się w barku, w którym Lari pracuje? Zaczniesz? :D]
OdpowiedzUsuń[Chyba tylko to jakie stosunki ich łączyły :) W sumie to Cordelia po miesiącu przebywania na wyspie może w końcu ruszyć tyłek i przyjść na rozmowę o pracę do barku, w którym pracuje Lari ;)]
OdpowiedzUsuńNowy Jork jest miastem pięknym. Niestety przeludnionym i chociaż nie panuje tu ścisk jak na kempnigu w Ciechocinku to żyło się tu inaczej, inaczej czytaj dziwnie. Ludzi ogarnęła pogoń za pieniędzmi, za karierą, za popularnością. Wszyscy zawsze się gdzieś śpieszyli. Nie było tam miejsca dla Josha, który przez swój życiowy spokój nigdy się nigdzie nie śpieszył. Zawsze miał na wszystko czas no i cenił sobie spokój. Harmonię, którą odnalazł właśnie tutaj, na małej greckiej wyspie, z dala od rodzinnego domu i czekających tam na niego problemów. Odnalazł tu magię, nie taką którą znamy z książek, ale taką prawdziwą. Magie kolorowych uliczek i zachodów słońca na plaży. Odkrył tu życie, którego w Nowym Jorku do tej pory nie doświadczył. I wszystko byłoby pięknie gdyby nie jego brak orientacji w terenie, po miesiącu jaki tu spędził nadal się gubił i nie do końca wiedział jak dojść do domu czy nawet chociażby do centrum. Pewnie dlatego widząc grupkę młodych ludzi, którzy najwyraźniej świetnie się bawili odetchnął z niebywałą ulgą. Ktoś z nich na pewno mu pomoże.
OdpowiedzUsuńZaczepił jedną z dziewczyn, z błagalnym spojrzeniem wręcz proszącym o pomoc.
-Wiesz może jak dojść do miasta?
[Związki średnio są dla Cordelii ale mogli się spotykać przez jakiś czas ;) Albo w sumie być po prostu dobrymi znajomymi, co Ty na to?]
OdpowiedzUsuńKilka dni temu minął dokładnie miesiąc jej pobytu na malowniczej wyspie Skiathos. Cudowny miesiąc nicnierobienia, wstawania o 10, czytania książek, wieczornego chodzenia na długie spacery po plaży i oddawania się innym małym przyjemnościom. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy i trzeba wrócić do brutalnej rzeczywistości. Pieniędzy mało więc przydałoby się znaleźć jakąś pracę.. Co prawda Cordelia nie bardzo nadawała się do zajęcia, które wymagałoby bezpośredniego kontaktu z klientem ale cóż. Czasem trzeba zacisnąć zęby i robić coś czego się zwyczajnie nie lubi by potem skupić się na ukochanych czynnościach. Na początku postanowiła poszukać pracy tam gdzie nie ma zbyt dużego ruchu a dopiero potem skupiła się na różnego rodzaju barach. Modliła się w duchu by jednak dostać posadę w kwiaciarni bądź w kawiarni, w której to mogłaby się rozkoszować cudownym zapachem świeżo zmielonej kawy.. Na samą myśl o tym na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Westchnęła z rezygnacją i powolnym krokiem skierowała się do niewielkiego braku, gdzie przebywało kilka turystów (sądząc po ich akcesoriach - aparatach, kamerach, przewodnikach..). Może jednak praca barmanki nie jest taka zła jak się wydaje?
[Mam nadzieję, że może być :)]
Spacery pozwalały mu znaleźć ukojenie, a co najważniejsze inspirację do kolejnego rozdziału swojej powieści. We wszystkie te urokliwe zakątki miasta wplątywał historię rodem z filmu kryminalnego. Na tle nieskazitelnego miasta pozostawiał plamę morderstwa, którego nie powstydziłby się sam Don Corleone. Na ogół jednak wędrówki kończyły się na plaży nieopodal jego domu albo w jakiejś kawiarence w centrum. Dopiero dzisiaj, sam nie wiedząc kiedy i właściwie jak znalazł się tutaj. W miejscu pięknym jednak całkowicie mu nieznanym. Był wdzięczny dziewczynie, że zechciała go podwieźć do miasta, bo sam zapewne w życiu by nie trafił i jeszcze zjadłby go jakiś wilk. Nie miał w zwyczaju oceniać ludzi jednak śmiało mógł stwierdzić, że jeśli by się dobrze postarał to dziewczyna mogłaby być jego córką (taki już z niego staruch, nie ma co) ale przecież prosił ją tylko wskazanie drogi powrotnej.
OdpowiedzUsuńRuszył za nią, powoli nigdzie się nie śpiesząc, uśmiechał się tylko delikatnie pod nosem jak to miał w zwyczaju.
-Turysta? Nie, raczej nie. Mieszkam tu od miesiąca, co może jeszcze nie czyni ze mnie mieszkańca rodowitego, ale już jednak mieszkańca. No i to raczej wyjaśnia mój brak orientacji w terenie, jeszcze!
Nad plusami tej wyspy mógłby się rozwodzić godzinami. A jeśli miałby wybierać pomiędzy życiem tutaj, a w Nowym Jorku pełnym możliwości to nie wahałby się ani przez moment. Zdecydowanie wybrałby Europę, a właściwie to, to miejsce. Bo może i nie było tu fast foodów na każdym rogu i drogich butików, ale mu to wcale do szczęścia potrzebne nie było. Dla niego liczyły się rzeczy, o których większość ludzi już zapomniała. Liczyło się szczęście. A tu był autentycznie szczęśliwy. Nawet jeśli w Ameryce pozostawił niezamknięte sprawy, które aż się proszą o to aby je zakończyć. Bo narzeczonej się nie zostawia poprzez liścik. Czysta ludzka moralność po prostu na to nie pozwala.
OdpowiedzUsuń-Ze Stanów- odpowiedział wsiadając do auta i zapinając pas, wiele ludzi o tym zapominało, a on robił to już niemal automatycznie, a może po prostu nie wierzył w możliwości prowadzenia samochodu dziewczyny, może on po prostu w tej kwestii zaufania do kobiet nie miał.- właściwie z Nowego Jorku, który totalnie nie jest dla mnie. Wiesz, zgiełk, hałas, wszyscy gdzieś się śpieszą, wszyscy są tak bardzo zapracowani, tak bardzo nieobecni, że aż tracą najpiękniejsze chwile z życia. A tutaj…tutaj no cóż…tu można odpocząć, tu można znaleźć inspirację.
-Nie, Nowy Jork to ładne miasto, ale nie dla mnie. Tam ludzie są zabiegani, nie mają na nic czasu, a w życiu przecież nie chodzi o to. Chodzi o to, żeby być szczęśliwym. A tutaj…tutaj jakby czas się zatrzymał i te powierzchowne idee jeszcze nie dotarły. Tutaj żyje się inaczej, przynajmniej dla mnie. Ja nie lubię zgiełku, ja nie lubię tłumów.
OdpowiedzUsuńPytania dziewczyny wcale mu nie przeszkadzały, on sam należał do osób raczej ciekawskich. Do takich co jak już coś wiedzą, to chcą wiedzieć i więcej i więcej. No bo co to za przyjemność wiedzieć tylko część czyjeś historii, jak już się dowiadywać to wszystkiego. Oczywiście nie nachalnie, to nie o to chodziło.
-Jestem pisarzem wiesz..powieści kryminalne i te sprawy. Pewnie dlatego tak dobrze mi się tu mieszka. Potrzebują spokoju, a tu o niego nie trudno. Fakt faktem Nowy Jork daje więcej możliwości, ale ja przecież już mam stałych czytelników, ja już mam wydawców, którzy się biją o moje książki. Wielkie miasto i jego możliwości na dobrą sprawę nie są mi potrzebne.
W sumie to Grecja chyba nie była najlepszym miejscem dla kogoś kto zbytnio nie przepada za słońcem i stara się go unikać, ale to tylko nieistotne szczegóły. W każdym razie Cordelia nie narzekała na swoje aktualne miejsce zamieszkania głównie dzięki dobremu jedzeniu. I ta oliwa z oliwek! I ten przyjemny wietrzyk! I te cudowne, piaszczyste plaże!
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę wpatrywała się w dziewczynę tak intensywnie jakby chciała poznać wszystkie jej myśli i najskrytsze sekrety po czym delikatnie, prawie niewidocznie, skinęła głową. Cóż, los lubi ludziom płatać figle i zaskakiwać różnymi niespodziankami. Oczywiście nie była w wielkim szoku bo wiedziała, że Lari pochodzi z Grecji.. Ale nie spodziewała się, że spotka ją akurat w tym miejscu i o tej porze.
- Na to wygląda. - Odparła powoli wciąż wpatrując się w sylwetkę szatynki. - Ale szczerze mówiąc nie jestem przekonana do tej pracy.. - Westchnęła cicho nieco zbyt teatralnie i rozejrzała się wokół. Mimowolnie sięgnęła do kieszeni spodni by upewnić się, że nie zapomniała zabrać ze sobą paczki papierosów. Nie była uzależniona, po prostu lubiła czasem zapalić.
- Że słucham ja cię grzecznie bardzo? - spojrzał na nią z zainteresowaniem biorąc łyk ciepłej kawy, którą kupił po drodze w ulubionej knajpce (tak on również miewał ulubione knajpki i to nie były te, które sam prowadził). Odłożył kilka teczek z dokumentami na stolik i podszedł do kasy sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu. Spędził całą noc nad papierkami dotyczącymi wszelkich rachunków i mimo że powinien właśnie odsypiać wszystko w wygodnym łóżku, postanowił rozejrzeć się w lokalach.
OdpowiedzUsuń- Robiłem zestawienia rachunkowe, więc nie marudź... Nie powinno mnie tu wcale być - przyznał. Miał zaufanie do swoich ludzi, więc wiedział doskonale, że świat by się nie zawalił gdyby zrobił sobie wolne - Przygotuj mi proszę liste alkoholi, które nam się kończą. Pojadę jutro do hurtowni.
[No to tak. Bardzo cie przepraszam, ale w najbliższych kilku dniach raczej nie będę w stanie odpisywać. Rok szkolny się zbliża a ja nie poprawiłam jeszcze wszystkich ocen. Także prawdopodobnie w piątek dopiero będę dostępna. Wrócę z nową kartą Lawlieta, nieco zmienioną i mam nadzieję, że ten wątek dalej będzie aktualny. :D]
OdpowiedzUsuńCzuła się wykorzystana. O tak! I to w sposób w pełni świadomy. Głupia. - Iris cicho westchnęła i mimowolnie ruszyła za koleżanką, powłócząc lekko nogą i użalając się nad swoim żałosnym losem. Czy zawsze musi być tak cholernie moralna?
OdpowiedzUsuń- Jednak nie obiecuję, że nie zrobię mu krzywdy. - bąknęła, ściszając głos do obrażonego półszeptu i zrywając źdźbło trawy, które z dumną miną wsadziła między usta delikatnie przyspieszając. I nie minęło kilkanaście minut, kiedy to ujrzała w oddali kawiarenkę, gdzie sprzedawano najlepsze lody w okolicy (i nie tylko!). Niestety byłą ona PRAWIE zapchana po same brzegi i tylko niektóre stoliki świeciły pustką, czekając na spoconych i opalonych turystów, którzy błąkali się po miasteczku.
- O rany. - jęknęła, zatrzymując się i kręcąc głową z wyraźnym niezadowoleniem. Jakże ona nienawidziła tłumi i niepotrzebnego chaosu. - Chyba nie zamierzasz zmusić mnie, abym tam weszła, prawda? - wymamrotała, zwracając spojrzenie na Lary, a jej oczy rozszerzyły się w akcie niedowierzania.
Jedno było pewne! Nie miała zamiaru tam wchodzić. Może nawet poczekać 30 minut póki Lari nie zdoła dopchać się o kasy i kupić lodów czekoladowych, cytrynowych i tiramisu.
Iris
- Nika? Proszę cię, Nika jest najgrzeczniejszym dzieckiem świata - powiedział zgodnie z prawdą przeglądając zapis tego, czego aktualnie brakowało w knajpie. Brak płynności w dostawach było największą bolączką tutejszych właścicieli knajpek, Dimitri zawsze powtarzał,że co jak co ale w Skianthos można było liczyć jedynie na rybaków, którzy codziennie wypływali na połów i codziennie wracali z idealnym do sprzedaży towarem. Spojrzał do swojego kalendarza i westchnął pod nosem.
OdpowiedzUsuń- Zadzwonię do kolesia i zapytam czy dojedzie dzisiaj, a jak nie to podziękujemy za usługi i przejadę się na targ... Zresztą i tak będę musiał przejechać się na targ, bo będzie dziś w cholerę gorąco, więc zapotrzebowanie na owocowe drinki będzie duże. - przyznał - A syn się nie stawia, nie ma ku temu powodów.
[cześć Ci C:]
OdpowiedzUsuńAimee
- Chcesz kupić kilkanaście kilogramów owoców, a ja mam tu siedzieć i obsługiwać klientów, którzy zaraz zwalą się na lunch? No chyba nie. - powiedział szybko wskazując miejsce przy barze, dał jej jasny i klarowny znak, że ma wracać tam gdzie powinna być. Uwielbiał Lari jako podwładną, ale wiedział doskonale, że jeśli zniknie na targu to nie będzie jej do wieczora. Za dobrze ją znał, żeby choćby przypuszczać, że będzie inaczej. Poza tym, on lubił targi więc nie mogła odebrać mu jedynej przyjemności dzisiejszego dnia.
OdpowiedzUsuń- I zapisz w kalendarzu, że za dwa tygodnie, w weekend, organizujemy wesele. 40 osób, wszystko w kolorze magnolii. To ważne, bo panna młoda będzie miała magnoliowe dodatki przy sukience czy coś w tym stylu.
[walnij pomysłem, może coś skrobnę xd]
OdpowiedzUsuńAimee
Ajajaja! Iris przygarbiła ramiona i skuliła, znikając gdzieś w ogromniastej kolejce, która w żółwim tempie poruszała się do przodu. Sekunda za sekundą. Powoli. Mozolnie. Przy akompaniamencie wszelakich rozmów, krzyków czy dziecięcych wrzasków i szantaży. A duchota, ciepło i słodka woń świeżych wypieków zmieszana z potem turystów sprawiała, że kobiecie kręciło się w głowie, a jej oczy wyrażały najprawdziwsze cierpienie.
OdpowiedzUsuńPomocy! - po kilku minutach sztywnego stania przed jakąś zakochaną parką Oz pociągnęła dłoń Lari i teatralnie westchnęła, wywracając oczami i wyginając usta w żałosną podkówkę. Brakowało jeszcze żeby pociągnęła nosem i zaczęła jęczeć nad uchem koleżanki, niczym najżałośniejsze ze stworzeń. A należy wiedzieć, że w takich chwilach Iris była zdolna dosłownie do wszystkiego byleby usłyszeć zbawienne słowa pt. "poczekaj na zewnątrz".
- Umierrrrrrrrrrrrrrrram. - wymamrotała specjalnie przeciągając literę "r", którą już i tak wymawiała dość dziwaczne, zniekształcając i czasami wręcz pomijając. Jednocześnie kilkukrotnie westchnęła, sapnęła i rozejrzała się dookoła.
Iris
- Czy ty mnie kiedykolwiek posłuchałaś do końca? Albo kiedykolwiek ogarnęłaś co ja robię w knajpie? Tydzień temu przyjąłem cztery osoby do pracy.. CZTERY. - zaakcentował patrząc na nią z lekkim niezadowoleniem - Ja ci kiedyś już powiedziałem, jeśli nie chcesz tu pracować, to na wyspie jest osiem innych knajpek, które przyjmą cię z szeroko otwartymi ramionami, Lari - mruknął pod nosem poprawiając kilka serwetek na stoliku obok - Będzie knajpa z restauracją dlatego, ze to bardziej dochodowe, tłumaczyłem ci to przecież. Ludzie za każdym razem pytali czy oprócz wypicia drinka mogą tu coś zjeść. Mam świetnego kucharza i co? Miałbym z tego rezygnować tylko dlatego, że tobie nie podoba się to, że będziesz musiała pracować nieco ciężej?
OdpowiedzUsuńNie. Aaron nawet po koncercie nie zagadał do tamtej gitarzystki. Nie potrzebował swatania. Owszem, próbował coś, gdzieś, czasem, ale... No wiadomo jak się to kończyło, prawda? Po co ryzykować po raz kolejny?
OdpowiedzUsuńPoza tym był stanowczo zbyt nabuzowany muzyką, by teraz myśleć o czymś poza tym co się działo jeszcze kilka minut temu. Pożegnano ich brawami, były i bisy... No idealnie po prostu!
- Łoł! Lari! Tak dobrze, to chyba się jeszcze nie spisałaś! Tak właśnie z siebie wyrzucił zaraz podchodząc do dziewczyny stojącej pod sceną, biorąc ją w objęcia i ściskając mocno.
Ta... Do nadelikatniejszych to on niestety nie należał.
- Trzeba iść się napić, stanowczo! - Tak jeszcze dodał wypuszczając ją z ramion, układając dłoń na jej łepku i... Głaszcząc najzwyczajniej.
Swoją drogą - przyjemne to to nie było. Był cały spocony, śmierdzący, zmęczony, ale... No szczęśliwy, no! Wspiął się na scenę ponownie, by pomóc pozbierać technicznym sprzęt.
Klub? Jemu pasowało. Jak najbardziej. Złapał pod kolana dziewczynę, która uczepiła się jego pleców i ruszył przed siebie, razem z grupką rzecz jasna. W stronę busika, którym przyjechali. Trzeba było odstawić sprzęt i…
OdpowiedzUsuńNie minęło pół godziny, a cała banda znalazła się w klubie. Aaron zdołał się wykąpać i przebrać, także aktualnie miał na sobie sandały, spodenki za kolana i lnianą koszulę z krótkim rękawem, odpiętą (choć nie miał się czym chwalić, serio. Suchoklates.). Było naprawdę głośno i naprawdę kolorowo. Aaron powinien czuć się jak w raju. Prawdą jednak było, że przy takiej muzyce to on się bawić nie potrafił. Dlatego też pierwszą godzinę próbował się rozluźnić alkoholem przy barze, a przez kolejną wychodził co chwila na zewnątrz. Ot, zapalić. Przecież był palaczem. Nałogowym i śmierdzącym.
Nie marudził, nie kręcił nosem. Uśmiechał się nawet! Jakby na to w końcu nie spojrzeć – reszta bawiła się wyśmienicie. Stephen przygruchał sobie jakąś maleńką, filigranową dziewuszkę, Rob bawił się z Sophie (czyżby coś się święciło?). Lari natomiast jakoś zniknęła Aaronowi z zasięgu wzroku. Stał przy barze i… Teraz dopiero postanowił się za nią rozejrzeć. Trzeba było zadbać, by ich gwiazda i heroska dzisiejszego wieczoru również się dobrze bawiła, prawda?
[U, słuchaj ! Słuchaj, kurde! Twoja Lari mogła być z Chrisem zaraz po tym, jak ten zostawił Aimee. A ona przez to nie będzie jej lubić. No i kiedyś Twoja mogłaby przyjść do jej knajpki, czy coś. I będzie chciała to wszystko wyjaśnić, o.]
OdpowiedzUsuńAimee
[Nie wymagaj ode mnie za wiele, moja droga.Ja mam chyba jeszcze kaca, więc zaczynaj, nie marudź xD]
OdpowiedzUsuńAimee
Wolne, beztroskie popołudnie sprawiało, że miasto nabierało w oczach Theo swoistego uroku. Dziś nie był studentem, nie był pracownikiem. Wmieszany w tłum turystów mógł poczuć się jak jeden z nich. Bez zmartwień i trosk, swobodnie. Mrużył oczy, a usta wyginał w subtelnym uśmiechu, gdy ciepły wiatr igrał z jego włosami i ubraniem. Nucił, niemal podskakiwał, zwracając na siebie uwagę doskonałym nastrojem. Być może nawet nim zarażał. Wiele twarzy rozpromieniało się, gdy mijał je na zatłoczonym chodniku. Śmiech serdeczny czy śmiech z politowania. Śmiech to śmiech. Czuł satysfakcję.
OdpowiedzUsuńDrobne fale wprawiały w ruch miliardy złocistych refleksów, gdy nogi zaniosły go nad brzeg oceanu. Słońce wędrowało dumnie wysoko nad horyzontem, a wędrówki tej nie zakłóciła nawet najmniejsza chmurka. Gdyby każde z ziarenek piasku potrafiło mówić, usłyszałby zgodny chórek zachęcający do poświęcenia im chwili czasu. Niczym rajska wyspa, jednak nie dostrzegł tu wielu plażowiczów. Uległ pokusie.
Szorty, które miał na sobie, chłonęły wodę niczym gąbka. Mokry materiał, niedawno jeszcze poszarpywany przez wiatr, przyległ ściśle do ud, nieco krępując ruchy. Zignorował to. Oddychał głęboko, racząc płuca potężną dawką świeżego powietrza wolnego od papierosowego dymu. Jego ręce huśtały się lekko w przód i w tył, a czujne spojrzenie lustrowało okolicę. Zaciekawione, jakby oglądało to miejsce pierwszy raz. Sporadycznie wymijający go ludzie byli mu obcy. Co do jednego, dopóki nie zauważył drobnej brunetki siedzącej na piasku opodal. Jej włosy podskakiwały w rytm chłodnych podmuchów bijących od wody. Postanowił zakłócić jej spokój.
- Cześć - rozsiadł się wygodnie tuż obok - Odzwyczaiłem się już od wolnego czasu, nie mam pojęcia co mam ze sobą zrobić - odpoczynek nie trwał długo. Wiatr porwał kilka drobnych ziaren piasku, gdy Theo stanął znów na równych nogach. W miejscu, w którym przysiadł przed chwilą, złożył swoją koszulkę. Na niej zaś, ostrożnie, okulary. Czuł się bez nich nieswojo. Ująwszy dłonie Lari, poprowadził ją w kierunku piętrzących się fal.
- Bez deski chyba też coś potrafisz - mrugnął zadziornie okiem - A w międzyczasie opowiedz, co nowego u ciebie - nie znał jej dobrze. Mógł nie odróżnić ów ''nowych rzeczy'' od tych, o których zwyczajnie nigdy wcześniej nie usłyszał. Mimo to przyglądał się jej, zaciekawiony.
[ Witam, witam. Co powiesz żeby poznali się po prostu na plaży, na desce cokolwiek. Proste rozwiązania są czasem najlepsze :D]
OdpowiedzUsuńLeon
[Okej, to ja mogę zacząć, tylko pomysł daaaj ;P]
OdpowiedzUsuń[ Może Leon będzie miał gorszy dzień, źle przygotuję deskę, będzie spadać, ślizgać się i będzie wręcz błagać o pomysł specjalisty? Jak myślisz?]
OdpowiedzUsuńLeon
Najchętniej to w ogóle by nie pracowała. Dlaczego pieniądze nie spadają z nieba? Jeszcze nie zna odpowiedzi na to nurtujące ją pytanie i chyba nie chce poznać. Najwyższy czas przestać marudzić i w końcu wziąć się do roboty. Ta praca nie była dla niej najlepsza bowiem Cordelia nie należała do towarzyskich osób. Nie potrafiła zmuszać się do uśmiechu i uprzejmego tonu jeśli ktoś ją irytował. Ciągle jednak powtarzała sobie jak mantrę, że nie będzie tak źle..
OdpowiedzUsuń- Osiemnastej-dziewiętnastej? - Powtórzyła nieco zdziwiona delikatnie unosząc brwi i powoli, a nawet nieco niechętnie, stanęła za barem. Wzięła od Lari czarny fartuszek, przez dłuższą chwilę mu się przyglądała aż w końcu zawiązała go w talii dziękując w myślach, że nie jest różowy bo tego to by chyba nie zniosła.
- Jakieś pytania zawsze się znajdą.. - Odparła zerkając w stronę turystów, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali. - Duży jest tu ruch? - Spytała wracając wzrokiem do szatynki.
[Ej, bo się pogniewamy, no ;_;]
OdpowiedzUsuńAimee o swoim związku już nie myślała. Nie miała na to nawet czasu, a i dobrze, bo po co niby miałaby się zamęczać, katować tymi wszystkim wspomnieniami i co by było gdyby...
Miała teraz za wiele rzeczy na głowie, by rozmyślać o tym, co teraz dzieje się z Christianem, gdzie jest i co robi. Czy ma kogoś nowego (na pewno miał), czy tej, z którą teraz jest mówi te same słowa co jej kiedyś (na pewno mówi), i czy powiedział jej o tym, że ma dziecko (na pewno nie powiedział).
O związku Christiana i Lari dowiedziała się przypadkiem. O wiele bardziej wolałaby żyć w błogiej nieświadomości, niż wiedzieć że są razem. Uważała że są jedynie przyjaciółmi, nic więcej. Ale o tym również starała się nie myśleć, głęboko w sobie wiedząc że prędzej czy później i tak od siebie odejdą.
Dzisiejszego dnia chciała wyjść wcześniej z pracy, żeby odebrać Gaię od sąsiadki. Siedząc na zapleczy, spoglądała na zegarek, jakby chcąc żeby wskazówki posuwały się szybciej, a nie tak leniwie. I wtedy usłyszała głos swojej znajomej, że ma iść obsłużyć młodą dziewczynę. Lacroix uniosła w górę jedną brew, po czym westchnęła, nieco zirytowana. Ruszyła na salę, poprawiając koszulkę, a kiedy zobaczyła przed sobą Lari, miała ochotę odwrócić się na pięcie i czym prędzej wyjść z restauracji. Mimo wszystko podeszła do jej stolika, odgarniając włosy za ucho. -Co podać?-zapytała, próbując na nią nie patrzeć.
Leon nie mógł spać w nocy, więc zerwał się wcześniej niż zwykle i udał się popływać na desce. Nie zrobił tego starannie, bo nie mu się nie chciało. Po prostu. Posiedział na plaży, coraz więcej ludzi pojawiało się na niej i to też nie wprawiało go w dobry humor. Idąc w stronę morza, przez przypadek usłyszał rozmowę znajomych Lari o tym, że urządzają ten konkurs. Próbował złapać falę, ale nie wychodziło mu to dobrze, choć morze mu sprzyjało. Gdy po wielu próbach udało mu się w końcu, uśmiechnął się i poddał działaniu fali. Zauważył Larę już za późno. Nie mógł nic zrobić. Wpadł na nią z dosyć dużą prędkością i znaleźli się pod wodą.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, to moja wina.- powiedział zawstydzony, słysząc w oddali okrzyki zadowolenia znajomych Lari.
Wyszli z wody, zauważył jej rozgoryczoną winę i już z uśmiechem dodał.
- Byłaś naprawdę niezła, więc to ja zapłacę za tą wyżerkę. To do której knajpy idziecie?- zapytał, mrużąc oczy od wiejącego wiatru i przyglądając się pięknej nieznajomej surferce.
Leon
-Ale ja wiem jak to wszystko było. Zostawił mnie, a pocieszył się Tobą. Ty, dokładnie wiedząc że mam z nim dziecko, i tak się z nim związałaś, a teraz, kiedy Ciebie też zostawił, przyszłaś za wszystko przepraszać, sprawiając że znowu zaczęłam o tym wszystkim myśleć. Dziękuję Ci, Lari, bo ja naprawdę nie mam o czym innym myśleć-powiedziała, spoglądając na dziewczynę, po czym wykrzywiła usta w fałszywym uśmiechu.
OdpowiedzUsuń-Nie mam zamiaru wysłuchiwać tego, jak to wszystko się stało. Mam to gdzieś, rozumiesz? Christian to przeszłość i nie chcę do tego wracać-dodała po chwili, odgarniając włosy, po czym pochyliła się w jej stronę. -Nie rozumiem Twojego postępowania, dziewczyno. Marnujesz nie tylko swój czas, ale i mój. Jeśli szukasz jakiegoś pocieszenia w związku z tym, że i ciebie zostawił, to trafiłaś pod zły adres.
Widział ją już wcześniej, był tego pewien. Siedząc przy knajpianym stoliku przyglądał się jej jak głupek i pożałował tego dopiero w chwili, gdy dziewczyna - najwidoczniej nieco poirytowana - podeszła do niego i zapytała, czy może w czymś pomóc. Nagle przypomniało mu się, skąd ją zna. Ta młodziutka dziewczyna wygrała konkurs surferski przed paroma dniami; choć był ignorantem w kwestii sportu, a co dopiero w sprawach surfowania, musiał przyznać że to, co wyczyniała na desce, było naprawdę imponujące.
OdpowiedzUsuń- Właściwie mam jeszcze piwo, ale i tak poprosiłbym o drugie, więc tak, może pani. Poproszę jeszcze raz to samo. - Uśmiechnął się, mając nadzieję, że jego uprzejmość nieco rozjaśni smutną buzię kelnerki.
Wywróciła jedynie oczami, nieco zniecierpliwiona całą tą sytuacją. Nie chciała dłużej wplątywać się w tą rozmowę, chciała sobie po prostu pójść i wymazać z pamięci to, że w ogóle rozmawiała z Lari.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko usiadła na krześle, uprzednio rozglądając się, czy na sali nie ma aby przypadkiem jej szefa, po czym spojrzała na dziewczynę, wzdychając cicho.
-Teraz sobie o niej przypomniał? Teraz chciałby ją zobaczyć ? -zapytała, po czym zaśmiała się ironicznie.
-To powiedz mu, że może o tym zapomnieć. Stwierdził że nie był gotowy na dziecko. Może w ogóle zapomnieć że ma córkę-powiedziała. Jeśli chciała tym spowodować, że coś się w Aimee ruszy i chętnie wysłucha tego, co ma jej do powiedzenia, to się pomyliła. Lacroix nie miała zamiaru dać się na to, że Christian nagle poczuł się ojcem i chce nawiązać kontakt z córką, której to, notabene, nigdy nie pragnął. -Coś jeszcze chcesz mi powiedzieć, Lari ?-zapytała po chwili.
Od razu widać, że Lari jest miłą dziewczyną. No i piękną.
OdpowiedzUsuń- Jestem Leon- powiedział swoim niskim i pewnym głosem.
- Muszę z przykrością przyznać, że jesteś lepsza od nas wszystkich razem wziętych. Myślałaś o zawodowstwie?- zapytał zaciekawiony nowo poznaną osobą i usiadł na piasku. Jej oczy przyciągały wzrok, a piękne, brązowe włosy rozwiewał ciepły wiatr. Chciał jak to zwykle w jego przypadku poznać wszystkie fakty z jej życia. Zapytał się czym się zajmuję. Trzeba przyznać, że jego nieudany początek dnia został właśnie rekompensowany. Głupi ma szczęście jak to mówią. Miał tylko nadzieje, że dziewczyna też będzie chętna do rozmowy.
Leon
Zdziwienie Cordelii wynikało stąd, że spodziewała się, iż jako barmanka będzie pracować do późna. Czyli co najmniej do dwudziestej drugiej. Jeśli zaś chodzi o posadę sekretarki.. Nawet gdyby dostawała za nią naprawdę dużo pieniędzy nie przyjęłaby jej. Siedzenie za biurkiem, notowanie i odbieranie tysiąca telefonów nie jest dla niej. Jedynie w ostateczności zgodziłaby się na tę fuchę. Lari skutecznie poprawiała jej nastrój choć niekoniecznie było to widać.
OdpowiedzUsuń- Lubisz tę pracę, co? - Zagadała czytając etykietki butelek by mniej więcej wiedzieć co i gdzie jest. Była wzrokowcem więc nie powinna mieć z tym jakiegoś wielkiego problemu, a przynajmniej miała taką nadzieję.
- Czy ty ciągle masz dobry humor? - Spytała zerkając na nią, a lewy kącik jej ust powędrował w górę. Co prawda prawie nie drgnął ale wnikliwe oko powinno zauważyć ten bardzo delikatny ruch. Tak, to właśnie był uśmiech Cordelii.
-Mam gdzieś to, co mogę mu zabronić, a czego nie. Nie mów mi, że nagle stał się z niego taki dobry ojciec i chce nagle zajmować się swoim dzieckiem. Gaia nie potrzebuje ojca, a już na pewno nie takiego ojca, jakim jest Christian. To nie zabawka, którą można odłożyć na półkę i wziąć znowu za jakiś czas. Sam powiedział, że nie jest gotowy na ojcostwo, że chce być wolny. Sam dokonał wyboru zostawiając nas same, więc teraz niech nie myśli, że tak łatwo pozwolę mu na to, aby widywał się z małą-powiedziała rozzłoszczona. Kiedy rozmowa schodziła właśnie na temat ojca jej córki, Aimee zawsze tak reagowała. Może i kiedyś Christiana kochała, ale teraz jedynie czuła do niego nienawiść, ot nic więcej. Nie chciała pozwolić, żeby jej córka czuła się wykorzystywana w jakiś sposób przez niego, żeby czuła się jak jakaś zabawka, o której tatuś sobie przypomni raz na jakiś czas.
OdpowiedzUsuń-Będzie jej zdecydowanie lepiej bez niego. Poradzimy sobie same, możesz mu to przekazać-dodała, po czym spojrzała na karteczkę z numerem i dopiero po chwili schowała ją do kieszeni spodni. Oczywiście nie miała zamiaru do niej dzwonić, rozmawiać i tłumaczyć to wszystko. Co się stało, to się nie odstanie, a Lacroix jedynie sobie nerwów popsuła. -Coś jeszcze ? -zapytała po chwili.
[ Hej, hej! Cudne zdjęcie! :D
OdpowiedzUsuńJedyne powiązanie jakie przychodzi mi na myśl, to że jak Daniel przyjechał do Grecji mógł się gdzieś zapodziać, natknąłby się na Lari i przez kilka następnych dni była jego 'przewodniczką'. W sensie, że chodzili sobie po Grecji i L. pokazywała mu co gdzie jest etc. No i teraz są bardzo dobrymi znajomymi.
Co do wątku, to z takim powiązaniem możemy wymyślić praktycznie wszystko xd. Lari wiedząc gdzie Dan trzyma klucze, wbije mu z samego rana do mieszkania z pobudką, albo na odwrót - Daniel do Lari. L. potowarrzyszy Danielowi w pracy, albo to Daniel przyjdzie na plażę, wiedząc, że zastanie tam panienkę Detras ;) No nie wiem co by tu jeszcze. ]
Ha@ ZWYCIĘSTWO! - przez twarz Iris przemknął krótki, zadowolony uśmiech, a ona sama rozejrzała się po tłumie, spośród którego wydobywały się głośne sapnięcia, marudzenia, śmiechy, chichoty czy nawet lekkie przepychanki.
OdpowiedzUsuń- Jesteś wielka, wiesz? - wymamrotała, ściszając głos do ochrypłego półszeptu i zakołysała się lekko na piętach, zerkając na kolorowe gałki. A już po chwili czubek jej piegowatego nosa dotknął chłodnej szyby, pozostawiając na nich półprzeźroczysty ślad. - Hmm...czekoladowe, cytrynowe i tiramisu. - dodała, wymieniając swój stały zestaw, który tylko czasami ulegał niewielkim zmianą.
I w obawie, że Lari postanowi zmienić swoją decyzję Oz pospiesznie przepchnęła się przez tłum, ginąc w nim ze względu na swój niski wzrost i drobną budowę. A już po kilki sekundach znalazła się na zewnątrz, gdzie zaatakował ją powiew ciepła i żaru.
Iris
No... Troszkę go zaskoczyła. Przecież wiedziała, że on to za tańcem nie przepada, a podczas takich wypadów to najwięcej rozrywki dostarcza mu obserwacja. Zaskoczony jednak pozwolił się pociągnąć na parkiet. Minę miał więc rzeczywiście - bardzo zdziwioną. Przystanął w wolnym miejscu, na przeciwko dziewczyny. Już miał nawet zacząć tańczyć (właściwie to... podrygiwać) kiedy jego towarzyszka skinęła głową na osobnika stojącego nieopodal. Jak magiczną gumką zaskoczenie z twarzy Aarona zniknęło. Pojawiło się na niej za to coś... Innego. Stanowczo bardziej niepokojącego. Aaron nie był zadowolony. Stanowczo.
OdpowiedzUsuń- Co zrobił? - Tak właśnie zapytał nie spoglądając nawet na Lari, skupił bowiem wzrok na tamtym mężczyźnie.
Bo... Co zrobił, że Lari w ten sposób zareagowała?!
Dziwne może, ale Aaron poczuł się jakoś... Zazdrosny? To chyba było odpowiednie słowo. Do tego nieco poddenerwowany, z racji na to, że ktokolwiek uczynił coś nieprzychylnego w stosunku do jednej z jego przyjaciółek.
Bo tak w myślach nazywał Lari. W końcu znali się dość dobrze. Może i nie zwierzał jej się z sukcesów i porażek, ale... Był mężczyzną. Każdemu mężczyźnie niezbyt łatwo się otworzyć. Nawet chwalić!
[ Cześć! Może jakiś wątek?
OdpowiedzUsuńJak ona tak całe dnie na plaży, to może Kira kiedyś napadła ją ze swoim aparatem, kiedy była na fali, albo po prostu siedziała na piasku i szkicowała? Mogłyby się dogadać całkiem nieźle ;p ]
Kira
Rzeczywiście… Tańczył, choć nie należało to do najbardziej lubianych przez niego rozrywek. Z ulgą odetchnął, gdy Lari zdecydowała się w końcu opuścić parkiet. Usiadł przy ladzie, obok niej.
OdpowiedzUsuń- Nie chciałem do niej zagadać, Lari. Przestań mnie swatać. – Tak do niej rzekł właśnie uśmiechając się półgębkiem. Wydawać by się mogło, że tamten facet odszedł już w zapomnienie, gdy pojawił się przy jego przyjaciółce po raz kolejny. Na początku go zatkało, na początku spojrzał tylko na niego, rozwarł szerzej oczy i zamrugał z zaskoczeniem. Jak… Można… Coś… Takiego? Łapska na Lari?! Owłosione, przychude łapska obłapiające dziewczynę wcale, a wcale nie były czymś, co Aaron mógłby tolerować. I nie tolerował.
Nie minęła sekunda, a spokojny i potulny zazwyczaj gitarzysta zerwał się na równe nogi, zacisnął dłoń w pięść i uderzył prosto w twarz mężczyzny tak mocno, że poczuł pod kłykciami chrupnięcie. Musiał złamać mu nos. Aaron rzadko bywał agresywny. Naprawdę… Bardzo rzadko, ale bywały sytuacje w których mężczyzna musiał zachować się jak mężczyzna, prawda? I to była jedna z takich sytuacji. Turysta zachwiał się lekko, uniósł dłonie łapiąc się za nos, ale alkohol zagłuszył jego ból do tego stopnia, że zdecydował się na odwet. Ciężka pięść opadła na szczękę Aarona, nim ten zdołał się uchylić. Tak… Pod nosem Lari wywiązała się bójka, której zwieńczeniem mogło być tylko jedno.
- Ochrona! – Krzyknęła barmanka skinąwszy dłonią na jednego z rosłych mężczyzn, który kręcił się nieopodal.
Interwencja była natychmiastowa. Mężczyzn odciągnięto od siebie i rzecz jasna wyprowadzono na zewnątrz, informując o dożywotnim zakazie wstępu do tego klubu.
Aaron nie zwracał już nawet w trakcie całego zajścia uwagi na swoją towarzyszkę. Musiał ją wystraszyć, stanowczo. Obleśny turysta odszedł, a Aaron oparł się dłonią o ścianę, pochylił się spluwając krwią i... czymś jeszcze.
Bogowie! Stracił zęba!
Teraz dopiero to do niego doszło. Uniósł dłoń, ku górze, dotknął policzka.
- Pięknie. - Burknął sam do siebie czując pod językiem smak krwi i przerwę po straconej szóstce.
Oczywiście, że próbował zaprotestować i po arcymęsku zapewnić, że nic mu nie jest i nic się nie stało, ale… No cóż, został zaciągnięty.
OdpowiedzUsuńGdy znaleźli się na miejscu zasiadł posłusznie po drugiej stronie baru oczekując na to co dziewucha wydobędzie z apteczki. Jakoś nie bał się takich zabiegów. I tamtego gościa też się nie bał. Nie bał się niczego!
- Tylko nie mów o tym Sophie. – Ta… Niczego, a niczego.
Uśmiechnął się nieco przygłupio spoglądając na strapioną buźkę znajomej. Westchnął krótko.
- Nic mi nie jest mała. Tamten oberwał bardziej.
Ta… Jasne! Bardziej! Cóż innego jednak miał powiedzieć na swoje usprawiedliwienie? On po prostu… Nie chciał jej krzywdy. Nie chciał, by ktokolwiek ją zawstydzał, czy upokarzał. A mniemał, że dla dziewczyny takie zachowania są upokarzające. Sam nigdy tego nie robił. Nim zresztą… Rządziły się nieco inne prawa. Czasem pomyśleć można było, że on nie patrzył na dziewczyny jak inni faceci. Myślał głową, nie główką. To pewne.
- Zdenerwował mnie. Myślałaś, że mógłbym siedzieć i się patrzeć podczas, gdy on obłapiał moją małą? – Tak ją w sumie zwykł nazywać, prawda? Mała, maleńka. Może nie był najbardziej postawny, umięśniony, ale spoglądał na świat z góry – miał blisko dwa metry wzrostu. Miał zatem prawo nazywać ją maleńką. Nazywać niemal wszystkich maleńkimi!
Oprócz tego gościa z klubu. Z niego byczek był dużo większy.
- Niedoczekanie. – Dorzucił odwracając spojrzenie nieco w bok. Marszcząc brwi.
Tak… Nie była. Wcale, a wcale! Przewrócił oczami, gdy tak się do niego zwracała. I skrzywił się lekko, gdy przyłożyła wacik do jego wargi. Bo zapiekło! Nie skomentował tego jednak. W końcu miało pomóc, tak? Rzeczywiście – trochę szumiało mu w głowie i pewnie zachowałby się racjonalniej (choć odrobinę), gdyby coś takiego stało się dwie godziny wcześniej.
OdpowiedzUsuń- Najpierw cię odprowadzę. – Zadeklarował, ukazując po raz kolejny swoje nieco szowinistyczne oblicze.
Ona również była wstawiona, prawda? A takich turystów jak tamten byczek było sporo więcej w okolicy. Kto wie, czy jeden z nich nie zechce się zaprzyjaźnić z jego maleńką? Tego by sobie nie wybaczył.
- Chodź. – Mruknął i nie zważając na ewentualne sprzeciwy złapał ją za nadgarstek (czuły to on nie był) i pociągnął ją w stronę drzwi, by potem ruszyć w stronę mieszkania jej i Sophie.
Ciekawe swoją drogą gdzie poszedł Rob z jej siostrą… Jeśli do jej mieszkania – z pewnością będzie miała bardzo ciekawe efekty dźwiękowe zza ściany.
Dopiero po kilku metrach wypuścił jej biedny nadgarstek z uścisku szorstkiej dłoni. Bo był gitarzystą. Do tego ciężko pracował w barze... Do najbardziej subtelnych dotyk jego skóry nie należał.
- Następnym razem trzymaj się bliżej któregoś z nas, co? - Któregoś z nas? Mówił pewnie o chłopakach z zespołu. Pewny był, że i Stephen i Rob nie daliby jej krzywdy zrobić.
Cały ranek spędziła na warsztacie. To była katorga, zepsuła się klimatyzacja i bardziej czuła się jak w saunie. A pracuj tu do tego. No można po prostu śmiało powiedzieć - miło nie było i za przyjemnie też nie. Jak lubiła siedzieć w pracy, tak dziś postanowiła szybciej z niej uciec. Szef jej pozwolił i szybciej zamknął owy warsztat, z problemów technicznych, przecież nie chciał by się tam wszyscy ugotowali.Wróciła do domu i szybko wzięłą zimny prysznic. Nie lubiła ich, tak bardzo ich nie lubiła, nawet w ciepły dzień wolała wziąść ciepły, ale dziś ? Dziś było za gorąco, musiałą się ochłodzić. No dobra, ale w domu to ona zamiaru siedzieć nie miała. Przeczesała wilgotne włosy palcami i ruszyła na plaże. Wiedziała, że Lari tam będzie, była serferką tak? To gdzie w taki dzień szukać owej osoby? Z kapeluszem na głowie przemierzała ulice, zaopatrzyłą się też w butelkę zimnej wody. Kiedy już doszła usadowaiła się pod parasolką i obserwowała serferów mając nadzieję, że gdzieś ją zobaczy
OdpowiedzUsuńOtworzyłą butelkę i upiła kilka łyków zimnej zawartości, ona bardzo dobrze wiedziała gdzie ją znaleźć i jak się nudziła przychodziła tu by popatrzeć, w sumie nie miała pojęcia dlaczego Lari zdziwiłą się na jej widok, często przychodziła na plaże. Może wchodziłą do wody z oczywistych względów,choć nogi lubiła sobie pomoczyć, już przesadzajmy, aż takim wstręciwodą przecież nie była! Unikała sytuacji gdzie musiała pływać, przecież o nie aż takie dziwne.W sumie nawet mało osób nie wiedziało, że ona nie potrafi pływać, nie unosiła się ztym aż tak bardzo, wolała milczeć i omojać ten temat i wyszukiwać róznych dziwnych powodów, dlaktórych woli sobie posiedziać na piasku niż pluskać radośnie z znajomymi.
OdpowiedzUsuń-Jedzenie?- unisłą brew i skinęła głową. Zpomniała o jedzeniu! No ładnie, całe te ciepło sprwiło, że nie chciało się jej nawet nic zjeść. Normalne. Wstała więc z piasku i otrzepała nogi. Do ręki złapała butelkę z wodą- Coś się tak zdziwiła? Czy to dziwne, że przyszłąm na plaże?
- Jak mam myśleć, że nie jesteś dzieckiem, skoro cały czas zachowujesz się jak pięciolatka? – Tak jej odburknął, dość ostro, a to naprawdę dziwne,bo on… Cóż, był łagodnym człowiekiem. Raczej rzadko skorym do kłótni. Teraz jednak był obolały, zmęczony, a na domiar złego – wstawiony. W drodze samej wypalił ze trzy papierosy krzywiąc się za każdym razem, gdy filtr natrafiał na skrzywdzoną przez tamtego byczka wargę.
OdpowiedzUsuńW drodze nic nie mówił, nie komentował tego, jak Lari warczała na siostrę i Roba. On to widział inaczej. To nie był jego interes i nie zamierzał obgadywać przyjaciół.
I owszem… Zaprowadził ją pod sam dom, a gdy zobaczył światła w oknach – sam odetchnął ciężej.
- Zazdrosna jesteś, czy jak? – Tak zapytał już bez… Oznak irytacji, czy zdenerwowania. Całkiem łagodnie. Nim dziewczyna czmychnąć zdołała, po raz kolejny pochwycił ją za nadgarstek, przyciągnął do siebie, nie chcąc nigdzie samej wypuszczać.
Czy ona do jasnej cholery nie rozumiała, że po prostu się o nią martwił?
- Pójdziemy do mnie. U mnie nikt raczej takich rzeczy nie robi. – Patrzcie! Nawet w tym stanie nie przeklinał, nie obrażał nikogo. Nie nazywał miłości pierdoleniem. Taki był. I już. – Chyba, że Ares sprowadził sobie jakąś panienkę.
To rzucił bardziej żartobliwie. Odnośnie kota.
- Bo chyba nie będziesz się całą noc wałęsała po plaży, co? Nie kręć już nosem, muszę wstać rano na uczelnię, a jestem zbyt padnięty, by się za tobą uganiać.
- Stanowczo bardziej będzie bolało jak cię ktoś dorwie i wyłomoci na plaży. – Tak właśnie jej odburknął na temat nadgarstka.
OdpowiedzUsuńOdetchnął jednak z ulgą, gdy przystała na jego propozycję noclegu. I… rzeczywiście. Zaprowadził ją do swojego mieszkania. Mieszkania kawalera jakby na to nie spojrzeć. Był tu lekki… Rozgardiasz. Ubrania walały się tu i ówdzie, a naczyń Aaron nie zmywał chyba od wieków. Gdyby nie otwarte okno z pewnością zapach, który unosił się w powietrzu byłby nie do zniesienia. Ale tak to… Zdawało się być z tego powodu całkiem… Przeciętnie. Tak. To dobre słowo.
Czarnej maści kociak przywitał Lari jak zwykle entuzjastycznie ocierając się o jej łydki.
Aaron zaprowadził kobietę prosto do sypialni. Pościeli jej nie zmieniał, bo… Tak bardzo mu się nie chciało. Sam nie krępując się właściwie zdjął z siebie buty i koszulę. Spodenki zostawił. Położył się koło łóżka – na podłodze przykrywając się kocem.
Nie, nie zamierzał pakować się jej do łóżka. Miał trochę przyzwoitości mimo swojego stanu.
Wszystko to nastąpiło właściwie bez słowa. Ta... Chyba był na nią nieco zdenerwowany.
[ No popatrz, taki fajny zbieg okoliczności :) Mam nadzieję, że przez to nie będą nudni, jak myślisz ?]
OdpowiedzUsuńDokładnie wyglądała na taki typ dziewczyny. Szalonej, nie mogącej usiedzieć w miejscu i może dlatego Leon z wielkim entuzjazmem słuchał swojej towarzyszki.
- Myślę, że te 10 lat to dosyć sporo- uśmiechnął się sam do siebie, wpatrując się w morze.- No to powiem Ci, że dużo straciłaś. Widocznie nasze drogi nie miały jeszcze okazji się spotkać- zaczął obrzydliwie romantycznie i sam zaśmiał się, słysząc swoje słowa.
- Chociaż masz racje, akurat tutaj bywam nadzwyczaj rzadko. To wszystko przez moją pracę. Uczenie małolatów musi brzmieć wyjątkowo nudno, gdy ty masz taki ciekawy zawód.- powiedział trochę smutnym głosem, starając nieudolnie uśmiechnąć się wesoło i prowokująco.
- Ale zmieńmy temat, jeśli mam już okazję spotkać specjalistę to może ją wykorzystam i poduczysz mnie trochę jak się serfuje? Zapał mam dobry, ale technika mi trochę siada.- dodał z szerokim uśmiechem i wyzywającym spojrzeniem. Było coś w Lari co powodowało, że chciałoby się z nią spędzać każdą ilość czasu. Leon miał tylko nadzieję, że to nie jest tylko jednorazowe spotkanie. Może da się kiedyś po koleżeńsku wybrać na drinku czy cokolwiek? Ale nie przyspieszajmy niczego.
Leon
I on nie mógł zasnąć przez dłuższy czas. Gapił się w sufit. Sam nie wiedział dlaczego tak się wściekł na Lari. Musiał… To ogarnąć. Zachowywała się jak dzieciak – stanowczo. Przez całą imprezę latała od chłopaka do chłopaka, potem tupnęła nogą jak dziewczynka, która chce w sklepie lizaka i uparła się, że nie wraca do domu, w efekcie czego on skończył bez jednego zęba, z pękniętą wargą – śpiąc na podłodze.
OdpowiedzUsuńSen w końcu przyszedł, ale nie trwał zbyt długo. Trzy godziny po tym jak zamknął oczy bowiem, zadzwonił budzik oświadczając, że najwyższy czas zebrać się i ruszyć na wykłady, coby pracować na swoją edukację. Aaron nastawił sobie jedynie wibracje – nie chciał przypadkiem zbudzić Lari. Bo… Mimo wszystko, mimo tego, że był na nią zły – dbał o nią. Po prostu. Jak o każdą ze swoich znajomych, a i obcych kobiet.
Uważał je za kruche, nieporadne.
Tak, był szowinistą.
Podniósł się z wolna i ziewnąwszy przeciągle ruszył w kierunku szafki nocnej w poszukiwaniu czystej bielizny. Przez ramię jeszcze zerknął na swojego gościa, jakby upewniając się, że wszystko w porządku. Że nigdzie nie czmychnęła, nie strzeliła znowu focha.
Cordelia z kolei wolała pracować wieczorem, a nawet w nocy niżeli w dzień. Wprost uwielbiała spacery po plaży o późnej porze. Piasek wtedy jest tak przyjemnie chłodny..
OdpowiedzUsuńKiedy skończyła poznawać nazwy butelek znajdujących się w barku skupiła całą uwagę na dziewczynie. Nie widziały się dość długo i trzeba przyznać, że Lari nieco się zmieniła lecz nie była to diametralna zmiana.
- Cóż.. - Mruknęła i zamyśliła się na moment. Nie prowadziła zbyt fascynującego życia więc szczerze mówiąc nigdy nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie "co u ciebie słuchać". Nie wiedziała co chciałaby usłyszeć druga osoba, czy interesują ją zmiany jakie zaszły w jej życiu a może po prostu czy dobrze się ma..
- Postanowiłam zrobić sobie urlop dziekański, nie pytaj o powód bo sama do końca nie wiem czemu to zrobiłam.. Chociaż.. Potrzebowałam jakiejś zmiany więc zaczęłam szukać miejsca, które kompletnie różni się od Londynu.. - Przerwała na moment i wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów oraz zapalniczkę. - Wybrałam Skiathos bo mieszka tu moja kuzynka. - Dodała po chwili i spojrzała dziewczynie w oczy. - Spakowałam walizki i przyjechałam. - Wzruszyła ramionami. - Jestem tu pd jakiegoś miesiąca..
[ Dzięki za zaczęcie! :DD ]
OdpowiedzUsuńDaniela z kolei bardzo silna, wręcz nierozerwalna, więź łączyła z łóżkiem. Nie zawsze musiał spać, czasem wystarczyło zwykłe wylegiwanie się do południa z słuchawkami w uszach i ołówkiem w ręce. A rzadko mógł sobie na takie rozleniwienie pozwolić!
W poniedziałki zwykle szybko zrywał się z łóżka, ze względu na pracę. Dzisiaj jednak wyjątkowo miał wolne toteż nic dziwnego, że o ósmej rano smacznie sobie spał. W planach miał obijanie się cały dzień, oglądanie filmów, dokańczanie zaległych projektów i krótki spacer z Ozzym jakoś pod wieczór, co by się zbytnio nie przemęczać. Wszystko poszłoby jak po maśle, gdyby nagle ktoś nie usiadłby mu na plecach! Na początku mruknął jedynie coś pod nosem, zakrywając twarz drugą poduszką. Był pewien, że to jego młodsza siostra - często jak się nudziła robiła mu jakieś dziwne akcje z pobudką poprzez oblanie biedaka lodowatą wodą, czy wsadzeniu mu do łóżka kilka na wpół żywych owoców morza. Dopiero gdy uświadomił sobie, że młoda przecież wyjechała, strzepnął poduszkę z twarzy i mrużąc oczy przed światłem, obejrzał się za siebie.
- Lari... - jego głowa z powrotem opadła ciężko na poduszki. - Jeszcze pięć minut. Piętnaście, ewentualnie. - mruknął sennie.
W tym czasie Iris zdołała zrobić kilka kółeczek wokół niewielkiego pomnika, który według niej przypominał wielkie, pomarańczowe COŚ, które według autora miało przedstawiać jakiś egzotyczny kwiat. Co za wyobraźnia i szyk! Ba! Prawdziwa elegancja i wyczucie smaku. - panienka Ozare jedynie po raz kolejny prychnęła, łapiąc się za głowę i podziwiając turystów, którzy cykali setki zdjęć, ustawiając się w najdziwniejszych pozach. I te wymuszone uśmiechy, kiedy pot leje się z Ciebie hektolitrami!
OdpowiedzUsuń- Na reszcie! - wymamrotała z szerokim uśmiechem, kiedy to pochwyciła w dłonie wafelek z trzema gałkami lodów, z których natychmiast odgryzła (tak, tak...Iris nie lizała lodów) niewielki kawałeczek, aby przekonać się, że nie została oszukana przez sprzedawcę. Cóż...i takie wypadki się zdarzały, prawda? Szczególnie przy takiej ilości klientów. - Odpoczywać. Czy to nie oczywiste? - dodała, zerkając na Lari z miną człowieka zadowolonego i spełnionego w każdym aspekcie swojego życia.
Iris
-Nawet nie mów!- mruknęła tylko niezadowolona przypominając sobie całe nie przyjemne ranne wydarzenie. Wzdrygnęła się tylko i spojrzała przed siebie. Zerknęła też na jej torbę. Wzieła z butelki kika łyków i zerknęła na dziewczynę.- Schowałabyś mi?- zapytała pokazując na butelkę i przeczesałą palcami włosy.- Zepsuła się klimatyzacja i uwiez, piekło przy tym to lodowa puszcza- dodała opowiadając jeszcze o porannych zdażeniach i dlaczego własnie dziś znalazła się na plaży a nie pracowała. Na dobre jej wyszło jakby nie patrzeć.- No i zwolnił nas szef, byśmy się mu tam nie ugotowali. - Z chęcią coś zjem, coś smacznego.- rozmarzyła się.Oj tak, jakaś smaczne rybka, frytki i coś zimnego i słodkiego do picia.
OdpowiedzUsuń[ No tak myśle, nie? Podrzuciłam pomysł i miałam cichą nadzieję, że coś z tego wyczarujesz i zaczniesz ;D]
OdpowiedzUsuńkira
Słuchał z przyjemnością jej słów i zabrał się od razu za woskowanie deski.
OdpowiedzUsuń- Mogę na razie prosić o twój? Naprawdę mój jest jakiś dziwny.- poprosił z uśmiechem na ustach. Zaczynało się robić co raz ciekawiej i z chęcią czekał na lekcje surfingu. Próbował jak najszybciej załapać o co chodzi. Wychodziło mu co raz lepiej, dlatego pod koniec krótkiego treningu podziękował Lari bardzo wylewnie i pogratulował jej talentu.
- Może się na tym nie znam, ale jesteś naprawdę dobra.- powiedział z nieudawaną szczerością. Ciągle zastanawiał się jak jej podziękować za tą cenną lekcję. Jak na złość nie potrafił niczego wymyślić.
- Mam u Ciebie wielki dług. W jaki sposób mogę odkupić swoje winy?- zapytał z szelmowskim uśmiechem na ustach i przegryzając dolną wargę. Z chęcią zjadłby coś w pobliskiej knajpie albo napił w barze. Czekał z nadzieją w oczach na znak od dziewczyny.
Leon
[ A nie odpisałam, wybacz, sądziłam, że jak nie odp to bd równoznaczne ze zgodą ;p W takim razie: mi pasuje spotkanie na plaży, kiedy Lari będzie szaleć na falach ;D A tak w ogólw to co z tym Twoim szpitalem? Kroplówka, ugh!]
OdpowiedzUsuńKira
Pokręciła tylko głową, nie była zdenerowana, raczej samo przypomnienie sobie siedzenia w tej duchocie raczej nie było miło przez nią wspominane, przynajmniej ma więcej wolnego czasu - uff na jej wyszło prawda? Więc nie ma co narzekać. A ta parówa tam się tam skończy. Przyjdzie jakiś tłusty facet i naprawi klimatyzacje, oj nawet neichce myśleć ile potu się tam wyleje przy owej naprawie. Bleh!
OdpowiedzUsuń-Dokłądnie tak, nawet o jedzeniu zapisałam... - przyznała i poszła za ną do knajpki tam wybrała to oczym wspominałam wcześniej i zjadłą sobie w spokoju. Była głodna i nawet nie zdawała sobie z tego sprawy. Te ciepło tak robiło. Oczywiście że można sobie dogodzić takimi dobrociami. Wiec jadła sobie tak powoli i spojrzała na nią.- Jasne, zawsze jestem chętna do oglądania- przynała i pokręciłą głową- wygrasz.
Zacisnęła pięści, spoglądając przez okno na ulicę po której powoli poruszali się mieszkańcy i turyści. Nie miała ochoty rozmawiać o Christianie, ale i dobrze wiedziała że Lari specjalnie wplątała ją w tą rozmowę. Była w stu procentach pewna że nadal utzrymują ze sobą kontakt, innej możliwości nie było.
OdpowiedzUsuń-Mógł przyjść sam i mi to powiedzieć, a nie wysługiwać się Tobą-warknęła w końcu, patrząc na nią rozzłoszczonym wzrokiem. -Stara się-prychnęła, przewracając przy tym oczami. -Gdyby się starał, byłby z nami, nie sądzisz, Lari?-zapytała, zanim dziewczyna zdążyła opuścić knajpkę.
Lari miała szczęście, że jak już raz się Daniela obudzi, to potem jest mu ciężko zasnąć na nowo. Cały problem raczej tkwił w tym, żeby zebrać jakoś siły i w ogóle się podnieść! Westchnął ciężko, pocierając dłonią oczy, po czym przechylił lekko głowę, by móc zerknąć na dziewczynę. Zaśmiał się bezgłośnie, sam nie wiedząc do końca dlaczego.
OdpowiedzUsuń- Lari, Lari...
Mruknął, by już po chwili zebrać swoje wszystkie aktualne siły i wykorzystując to, że dziewczyna na nim leżała, jednym, szybkim ruchem zamienił ich miejscami. Teraz to ona leżała na łóżku, a on siedział na niej okrakiem i podpierał się rękoma o poduszki po obu stronach jej głowy. Uniósł lekko brwi ku górze.
- Powinnaś wiedzieć, że starego Morrow nie wolno budzić przed 10 w poniedziałki. - starał się zabrzmieć groźnie, ale na jego usta mimowolnie wkradł się lekki uśmiech.
[Hej:) Jasne, że na wątek:) Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, ze mogliby się spotkać na plaży. Byłby już późny wieczór. I może Lari surfowałaby. Uderzyłaby się w głowę niechcący czy moze nawet dostała skurczu i Aidan by ją uratował?:) Jeśli nie pasuje, to czekam na Twoje propozycje :)
OdpowiedzUsuńAidan]
[ Jasne, tylko mogę prosić o mejla, bo nie chce tak publicznie numeru wystawiać ? :)]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się na sama myśl, że Lari pamiętała jego słowa i ciekawiły je one. I w dodatku zgodziła się coś zjeść. Sprzyja mu dzisiaj szczęście.
- To strasznie długa opowieść, ale powiem Ci w wielkim skrócie.- powiedział, spoglądając jej głęboko w oczy.
- Urodziłem się w Nowym Jorku, ale od zawsze mieszkałem w przeróżnych zakątkach świata. Te ciągłe podróże naprawdę dawały się we znaki, dlatego po wielu.. kłopotach znalazłem się tutaj w wieku 16 lat i żyję do dzisiaj. Jak widać całkiem dobrze. Spuścił głowę w miejscu przerwy, bo wstydził się swoich myśli. Nie lubił wracać do tych wspomnień i w dodatku nie trzeba przecież przy pierwszym spotkaniu opowiadać wszystkiego o sobie. Chociaż może czasem warto? Doszli już do uroczej, małe knajpki z przeróżnymi smakołykami. Leon poprosił Lari, żeby pierwsza zamówiła danie, zachęcając ją do tego szerokim uśmiechem. Przyznał się sam przed sobą, że spędza właśnie czas z nietuzinkową osobą, dlatego miał zamiar ten fakt wykorzystać do maksimum. W czasie posiłku pytał się o jej zainteresowania i rożne inne, zwyczajne pytania. Słuchał i czekał na jej wypowiedzi uważnie jak pilny uczeń w szkole i sprawiało mu to nie małą satysfakcję.
Leon
- To powiedz tylko jak się nazywa. W sumie zaczyna się weekend, więc może jutro mógłbym wpaść?- zapytał, pochylając się lekko nad stolikiem, jak gdyby mówił jej tajemnicę. Cała jej opowieść była naprawdę ciekawa i z chęcią posłuchałby jeszcze czegoś ciekawego o niej. Wcześniej poprosił o to samo danie, bo szczerze mówiąc, nigdy nie był w tej knajpie, a jej propozycja wpasowała się w jego gusta. Robiło się coraz później, ale jak tutaj myśleć o powrocie do domu, kiedy chciałoby się zostać najlepiej na całą noc, siedząc i słuchając uroczej osoby, która siedziała teraz naprzeciwko.
OdpowiedzUsuń- Dobra, muszę się już zbierać. Nawet nie wiesz jak leniwe potrafią być dzisiejsi nastolatkowie. Nie wiedzą pewnie kiedy skończyła się druga wojna światowa. A ja muszę iść poprawić ich wypociny i napisać im, że są beznadziejni. Totalna nuda.- powiedział trochę smutno, ale uśmiechnął się wesoło do Lari. Zapłacił za nich, podziękował jej jeszcze raz za naukę i za wieczór. Złapał ją za bok, pocałował szybko w policzek i zapytał jeszcze czy nie podwieźć jej do domu. Dobrze, że przypomniał sobie co to dobre wychowanie.
Leon
- Taa, jasne- powiedział złowrogo mrużąc oczy, słysząc to, że następnym razem to ona chcę zapłacić. Chyba nie zna się za dobrze na męskiej dumie.
OdpowiedzUsuń- No to do zobaczenia- rzucił jeszcze na parkingu w stronę Lari. Uśmiechał się przez całą drogę powrotną do domu, przypominając sobie wszystko co dzisiaj zrobił.
Jak widać, bilans wyszedł zaskakująco pozytywnie, więc spokojnie mógł spać, zważywszy jeszcze na to, że nie spał poprzedniej nocy. Nie mógł się doczekać następnego weekendu, bo w ciągu tego miał zbyt dużo zajęć na głowie. Przez cały tydzień rozmyślał o tym miłym spotkaniu, dlatego cieszył się, że miał się powtórzyć. I w dodatku po raz pierwszy od bardzo dawna nie musiał błagać, chodzić, prześladować swojego obiektu zainteresowania. Po prostu spotkają się i zobaczy się co z tego wyniknie. Nie robił sobie nadziei, po prostu chciał spędzić trochę czasu z wyjątkową osobą. Ot, co. Taki dodatek do nudnego życia.
Leon
Z niemałym trudem szukał knajpy, której nazwy nie pamiętała jedna z barmanek. Gdy już wszedł do niej, rozejrzał się dookoła i zauważył Lari, wyglądającą zjawiskowo nawet za barmańską ladą.
OdpowiedzUsuń- Hej. A poproszę na początek jakiegoś drinka. Którego polecasz?- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. W końcu był w miejscu, na który czekał cały tydzień i czuł się z tym, aż za dobrze. Z wrażenia zapytał Lari jak minął jej tydzień i czy się stęskniła, uśmiechając się przy tym bardzo podejrzanie. Wyspowiadał się też ze swoich udanych prób serfowania.
- To twoja zasługa- dodał i napił się trochę drinka, wznosząc wcześniej bezsłowny toast. Nie mógł doczekać się kiedy skończy pracę i będzie mógł z nią swobodnie porozmawiać. Patrzył na nią spokojnym wzrokiem, uśmiechając się wtedy, kiedy łapali ze sobą kontakt wzrokowy. Nie chciał jej przeszkadzać dlatego powstrzymywał się od swojego naturalnego potoku słów. Patrzył co jakiś czas na zegarek, odliczając wewnętrznie czas do zakończenia zmiany Lari. Udręka.
Lari
- Tam od razu lepszy. Od zawsze byłem dobry, to wszystko było tylko prowokacją- powiedział, uśmiechając się szyderczo pod nosem. Lari zniknęła na zapleczu, więc kończył swojego drinka i zamyślił się trochę. Gdy usłyszał jej słodki głos w swoich uszach, uśmiechnął się mimowolnie i odwrócił się nienaturalnie szybko.
OdpowiedzUsuń- No to chodźmy- powiedział, przyglądając się olśniewającemu wyglądowi Lari. Oczywiście przepuścił ją w drzwiach, był zadowolony jak po rozdaniu prezentów. Na plaży odbywała się jakaś impreza, od razu zauważył maszyny do grania i bawił się przy tym jak dziecko.
- Przepraszam, poniosło mnie. Zatańczysz?- powiedział po zakończonej wojnie międzygalaktycznej i zapytał ją z iskrami w oczach. Wyglądał jak zachwycony pięciolatek, wśród zapalonych lampionów, głośnej muzyki i ciemnego nieba.
Leon
-Oprócz tych wszystkich ludzi pochłoniętych pracą i karierą, pędzących z jednego bankietu na drugi, z premiery na premierę, prócz fotoreporterów biegających za człowiekiem nawet takim jak ja i szukających sensjacji w miejscach, w której jej nie ma, a później dopowiadającym sobie milion historii, jest też świat tak bardzo przeciwległy. Są ludzie żebrzący na ulicach, są dzieciaki, które latają z bronią i wychowują się w miejscach, które nie spełniają żadnych norm, Nowy Jork to nie tylko celebryci, to też bieda i ubóstwo, to idealny przykład jak bardzo wielka jest powierzchowność ludzka.
OdpowiedzUsuńPowiedział i mógłby się na owy temat wypowiadać jeszcze długo. Mógłby kontynuować swój monolog i oceniać ludzi śmiertelnie bogatych, którzy nie kiwną nawet palcem aby pomóc innym, o ludziach którzy patrzą tylko na koniec własnego nosa i nic poza tym.
-Tak dokładnie tak, pisze cykl kryminałów o tajemniczych zniknięciach, morderstwach i samobójstwach w małym miasteczku i młodym chłopaku, początkującym detektywie, który pragnie rozwikłać każdą tajemnicę jaką kryje w sobie miasto, ale ma przy tym różne perypetie, nie tylko miłosne.
Westchnęła nazbyt teatralnie gdy dziewczyna zabrała jej papierosa oraz zapalniczkę. Ale zrozumiała i schowała owe cenne przedmioty do kieszeni, a zrobiła to naprawdę niechętnie. Chwyciła białą szmatkę i zaczęła czyścić pierwszy kufel. Na razie skupiła się jedynie na tym by nic nie potłuc/zepsuć/uszkodzić. A trzeba przyznać, że miewała dni, w których dosłownie wszystko wylatywało jej z rąk. Oby to nie był jeden z TYCH dni.
OdpowiedzUsuń- Chyba nie ma na świecie osoby, której urok tejże wyspy nie przypadł do gustu.. Oczywiście niektórym może nie odpowiadać panująca tu pogoda ale myślę, że i tak nie mogą zaprzeczyć, iż Skiathos to malownicze miejsce, wprost idealne na oderwanie się od przytłaczającej rzeczywistości.. - Odparła zerkając na Lari. - Na razie nie myślę o wyjeździe dlatego postanowiłam znaleźć pracę. - Rozejrzała się wokół odkładając trzeci czysty kufel na odpowiednie miejsce. - Ale szczerze mówiąc nie chciałabym tu mieszkać przez całe życie.. - Wyznała po dość długiej chwili ciszy.
[wątek zawsze i wszędzie, powiedz mi tylko z którym z braci i czy masz jakiś pomysł na powiązanie ;)]
OdpowiedzUsuń/bracia Grant
Złapała się za głowę i zaśmiała cichutko a jej śmiech potoczył się gdzieś z wiatrem w siną dal.
OdpowiedzUsuń-No ładnie ładnie, Loca, nie umisz się wysłowić- powiedziała tak jakby do siebie i westchnęła cicho rozbawiona swoją osobą. Swoim zachowaniem i tym przejęzyczeniem się - ale każdemu się zdarza prawda?- Zapomniałam oczywiście nei zapisałam- pokręciła głową i oblizała swoje usta. Słuchałą jej uważnie z zdziwioną miną nie wiedząc dlaczego jest taka niepewna, przecież dziewczyna jest dobra ba nawet bardzo dobra prawda?
-Co ty gadasz, masz to jak w banku przecież dobrze o tym wiesz- przeczesałą palcami włosy taki to już nawyk.- Będzie dobrze sama zobaczysz.
[Wróciłam! :d To jak, wątek dalej aktualny?]
OdpowiedzUsuńNie ma nic lepszego niż głośna, lekka muzyka puszczana z wielkich głośników. Leon w końcu mógł się rozluźnić, zapomnieć o całym bożym świecie i skupić się na poznawaniu pięknej osoby, która właśnie z nim tańczyła. Tak się złożyło, że energiczne melodie skłaniały bardziej do dziwnych i zabawnych pląsów, dlatego Leon poddał się ich działaniom i bawił się jak nigdy wcześniej. Od zawsze był odważny i otwarty, ale dzisiaj zaskoczyło to nawet jego. Gdy zaczęła grać wolniejsza piosenka, przytulił się jak gdyby nigdy nic do Lari. Opowiadał jej różne historie z jego życia, wprost do ucha, choć wcale nie chciał. Po prostu tak wyszło. Mógł być przy niej sobą.
OdpowiedzUsuń- Zaschło mi w gardle, chodźmy się czegoś napić- powiedział wesoło i zaprowadził ją pod rękę wprost do baru. Jak dobrze, że mógł bezkarnie patrzeć jej w oczy i w ogóle na całą nią. Fascynowała go coraz bardziej, dlatego chciał żeby ten wieczór się nie kończył. W końcu czuł się cudownie i beztrosko.
Leon
[ Nie za cieplutko bo sie ugotujemy takie lato teraz ;p Oczywiście dziękuję serdecznie za powitanie :> Masz może jakiś pomysł na wątek?]
OdpowiedzUsuńNo jasne, że fajnie się bawił. Tylko był pewien mały problem. Czuł jak mu się nogi uginają tylko nie wiedział czy z powodu zmęczenia, alkoholu czy czegoś innego. Po kolejnej kolejce poczuł się jeszcze gorzej. Jak widać upał, który jest tutaj całkiem normalny, daje się we znaki nawet doświadczonym ludziom jak on.
OdpowiedzUsuń- Dobra, chodźmy. Nie słyszę swoich myśli.- powiedział z nikłym uśmiechem, ale i błyskiem w oku. Dobrze mu zrobił krótki spacer. Letnia, nocna bryza jest nieoceniona pod względem rozwiewania wszelkich wątpliwości. Wszystko dookoła nich było już ciemne, ale jak to zwykle bywa w lato i tak wszystko było doskonale widać. Uśmiechał się bez przerwy, delektując się każdą tą chwilą i chciał ją zapamiętać na dłużej.
- Dobra czas na poważne pytania. Jakie jest twoje największe marzenie?- powiedział ze szczerością i pozytywną energią jaka zwykle od niego biła. To najczęściej przyciągało do niego ludzi. Czy tym razem też tak było? Chyba tak. Naprawdę czuł, że są bardzo podobni. Z drugiej strony znali się tak krótko, więc czy to możliwe, że tak na pewno jest? Te i inne pytania zaprzątały jego myśli, jednak on odrzucał je systematycznie, bo po prostu zwariował. Definitywnie uległ obsesji. Ale takiej dobrej. Uzależniającej.
Leon
Fakt, upał był nie do zniesienia i nawet po tylko dwóch kieliszkach, Lari sama czuła, że trochę jej już szumi w uszach więc zaczynała się upijać. Uśmiechnęła się do niego i zabrała swojego drinka po czym poszła razem z nim wzdłuż baru aż na piaszczystą plażę no i weszli na molo. Niby ogarniał ich mrok ale i tak było widać sylwetki młodych, nawalonych turystów kawałek od nich siedzących nad brzegiem morza.
OdpowiedzUsuńNa jego słowa zaśmiała się pod nosem, no naprawdę poważne pytanie i wzruszyła lekko ramionami -Szczerze to sama nie wiem, zawsze chciałam zajmować się tylko surfingiem, ale wiem, że to nie możliwe więc to chyba moje największe marzenie -spojrzała na niego z lekkim uśmiechem powoli kierując się dalej na molo -Jaki jest twój wymarzony dzień? -spojrzała na niego z uśmiechem po czym usiadła sobie na kancie molo szklankę z drinkiem kładąc obok siebie
- Nie mam pojęcia. Ale jestem pewien, że spędziłbym go w jakimś ciekawym miejscu, robiąc coś totalnie odjechanego z kimś, kto jest dla mnie ważny- powiedział, spoglądając Lari prosto w oczy. Nie mógł się im oprzeć, zabierały całą inną przestrzeń i z ekscytacją toną w nich, nie bojąc się konsekwencji. Porywisty wiatr szargał ich włosami, zrobiło się trochę zimno, więc Leon instynktownie zarzucił na plecy Lari swoją skórzaną kurtkę. Zaczął ględzić coś o zupełnie nie ważnych rzeczach i gdy to sobie uświadomił, spojrzał w dal, na wzburzone fale, zapominając na chwilę, że nie jest tutaj sam. Zebrało mu się na melancholię!
OdpowiedzUsuń- Przepraszam Cię, Lari. Ostatnio dziwnie się czuję. Ale muszę przyznać, że cieszę się, że Ciebie poznałem.- powiedział spokojnie, uśmiechając się prawie niezauważalnie.- Mam nadzieję, że nauczysz się tolerować te moje zachowania, bo..- tutaj już zabrnął dalej, niż chciał. Ugryzł się w język i nie wiedział co dalej mówić. Nie wiedział co robić, czuć, a to nie jest komfortowa sytuacja. Tylko co miał zrobić?
Leon
[ No to co kochana dawaj wątek :D <3]
OdpowiedzUsuńCora
[Ja uwielbiam dzieci, widać to się przekłada i na blogi :) Powiązań w sumie nie widzę, ale może Mila odkąd przyjechała zatrzymuje się na coś do picia w barku, gdzie Lari pracuje i zamienia z nią zawsze kilka słów. No i Lari może być oczarowana Quinn, bo żywe srebro z niej, nawet jeśli ostatnio nieco mizernie wygląda. O albo Camilla potrzebowała wybrać się na chwilę do apteki po leki, bo się powoli kończą, więc Lari zaproponowała, że zostanie te pół godzinki z małą.]
OdpowiedzUsuńCamilla
[ ja jako katya pisałam i jeszcze nie odpisałaś to Ty tu dawaj pomysł o !]
OdpowiedzUsuńCora
[Jak to... Jestem przekonana, że odpisałam, ponieważ nikogo nigdy nie pomijam! Pf, jeżeli jednak nie doszło to bardzo przepraszam bo ja czekałam w przekonaniu, że teraz Twoja kolej do odpisu.]
OdpowiedzUsuńIris
Ale on przecież doskonale się bawił. Siedział tutaj z Lari w tym pięknym, nastrojowym miejscu, wiec czego chcieć więcej? Nie jest takim szaleńcem, żeby chcieć czy prosić o więcej. Czuł się niesamowicie dobrze, tak spokojnie i stabilnie. Rzadko się tak czuję, więc jest to dla niego miła przerwa od wszystkich innych spraw. Żył tu i teraz. Uśmiechnął się serdecznie do Lari i objął ją ramieniem. Siedzieli tak chwilę, objęci i odizolowani od reszty świata.
OdpowiedzUsuń- Lari, nie wiem kim jesteś i co zrobiłaś, ale nie przestawaj- powiedział ledwie przebijając się przez szum fal. Zaschło mu w gardle, serce zaczęło mu szybciej kołatać w klatce piersiowej. Przybliżył się do Lari tak, że czuł jej oddech na własnej twarzy. Był pewny siebie, ale z grzeczności poczekał na następny ruch kobiety. Uśmiechnął się lekko, przegryzając wargę i wpatrując się z przejęciem w usta Lari. Miał nadzieję, że też chcę czegoś więcej i nie będzie zatrzymywała tego co już ruszyli.
Leon
To nie było nieodpowiednie. Po prostu między nim coś się działo. Nie da się tego opisać, po prostu czuli, że są jak dwie części czegoś większego, że razem coś tworzą. Podobnego, ale nie takiego samego. Ich pocałunek był delikatny, Leon był nadzwyczaj subtelny, nie chciał niczego zepsuć. Jakiś czas trwali w tym stanie, nie zwracając na nic uwagi. Magiczne przeżycie, na pograniczu fantazji. Ale to nie było marzenie, dlatego nie mógł się powstrzymać. Czuł już ją na swojej twarzy, ciepło jej ciała. Złapał ją za plecy, powoli kładąc ją na pomoście. Hej, gdzie jego zasady? Nie n, bez przesady. Jak w takim momencie można ich przestrzegać?
OdpowiedzUsuń- Mogę?- powiedział uśmiechnięty i skupiony jak nigdy dotąd. A jednak potrafi się skupić, szkoda, że nie na co dzień. Ekstremalne sytuacje pokazują z kim mamy do czynienia. Ta właśnie taka była, bo nawet Leon- zawsze otwarty i gotowy- był zaskoczony. Ale bardzo przyjemnie.
Leon
Nie zrozum go źle, po prostu poddał się instynktowi. To nie prawda, że faceci to myślą tylko o jednym, ale często im się zdarza ponieść napływowi pragnień. W sumie to tak ich stworzyła natura, więc nie można rozstrzygnąć jednogłośnie kto ma rację. Leonem zawładnęły właśnie te żądze, w dodatku jego odwagę spotęgował alkohol w jego krwiobiegu. Wszystko było dobrze, gdy właśnie wtedy Lari po prostu.. uciekła. Nie wiedział jak to wytłumaczyć, zarzucił sobie pośpiech i bardzo tego żałował. Po raz kolejny zawiódł samego siebie, ale też ją. Nie wiedział co zrobić, Lari była już daleko, ale pod wpływem emocji sam sobie nakazał ją przeprosić. Ruszył za nią i mimo tego, że jego kondycja fizyczna pozwalała na spokojne prześcignięcie jej to poddał się i stanął w miejscu. Patrzył jeszcze chwilę na jego przegraną szansę na upragnione szczęście i ruszył z pochyloną głową do domu. Na jego kurtce dalej czuć było jej słodki zapach. Dokończył jeszcze piwo i rzucił butelką jak najdalej potrafił. Nie będzie płakał( choć z chęcią by to zrobił), bo nie jest już dzieckiem. Porażka. Totalna maskara.
OdpowiedzUsuńLeon
[Witam. :D Wątek jak najbardziej jest mile widziany. ;)
OdpowiedzUsuńChris nie jest jakimś wielkim fanem surfingu, jednakże bardzo lubi pływać, więc chyba lepiej by było, gdyby się znali, prawda? No bo bez sensu jest też zaczynać znajomość zupełnie od zera. O, może nie tyle się znają, co po prostu kojarzą i nigdy nie mieli okazji pogadać? ;) I któregoś tam dnia Chris uznajmy.. rozwala sobie nogę, o i cały zakrwawiony przychodzi do pierwszego lepszego baru,i akurat będzie to bar, w którym pracuje Lari. ;) Co Ty na to? Jeżeli Ci pasuje, to czy mogłabyś zacząć? ;)Na nic więcej mnie niestety nie stać, brak mi pomysłów. :C ]
Chris
Camilla nikogo tu nie znała, oprócz miłej starszej pani, do której należał malutki hotelik, w którym się zatrzymała. Nie chciała myśleć, że nie jest tu na wakacjach, ale przynajmniej przez chwilę chciała się tak poczuć. Żeby zapomnieć co ją czeka. Dlatego już pierwszego dnia, w niewielkim barze przy plaży, zagadnęła jedną z pracownic, żeby oderwać się miłą rozmową od przykrych rozmyślań. Na szczęście dziewczyna znała angielski i z jednej rozmowy zrobiło się kilka, w ciągu następnych dni. Mila zauważyła, że nowa znajoma uwielbiała Quinn, czemu się w ogóle nie dziwiła. Jej córeczka była jak żywe srebro, wszędzie było jej pełno. Miała nadzieję, że tak będzie już zawsze, gdy tylko doprowadzą leczenie do końca. Teraz nieco martwiły ją coraz bledsze policzki małej, ale w tutejszym słońcu powinny przybrać w miarę normalny kolor zanim wrócą do Stanów.
OdpowiedzUsuńMyślała, że zostaną tu krócej, dlatego nie brała leków na zapas. A teraz musiała je kupić, zadzwoniła więc do lekarza małej, który przefaksował jej recepty. Schowała wszystko do torebki, włącznie z wodą i przekąską dla Quinn, założyła jej kapelusz od słońca, sobie wsunęła we włosy ciemne okulary, i poszły na plażę, mijając po drodze jak zwykle wielu ludzi. Mała była zachwycona, nie miała nigdy pieniędzy, żeby zabrać jej na takie wakacje, więc w sumie dobrze, że teraz mogła poczuć jak to jest. Niestety nie miała jej z kim zostawić, a w tym upale nie chciała targać ją autobusami w głąb miasteczka, jedynym wyjściem pozostawała Lari, która już kilka razy z nią została. Nigdy jednak tak długo, a musiała przecież pracować. Mila miała nadzieję, że jakoś się dogadają i dziewczyna jej pomoże.
Nie pochwalała jedzenia słodkości przed obiadem, ale nie mogła zaprotestować widząc promienny uśmiech na twarzy córeczki. Kiwnięciem głowy pozwoliła jej na tego loda, po czym sama podeszła się przywitać z nową znajomą.
- Cześć, jak ci minął ranek? - zapytała uśmiechając się lekko.
Camilla
Przez twarz Iris przemknął szeroki uśmiech, gdy ta usłyszała komentarz koleżanki. Oj tak! Już wielokrotnie z jej ust badały tego typu groźby, które zawsze pozostawały jedynie słowami.
OdpowiedzUsuń- Ja też Cię kocham, wiesz? - odparła z miną człowieka zadowolonego ugryzła kawałek czekoladowego loda, czując w ustach przyjemny, wręcz paraliżujący chłód. Jednocześnie powoli ruszyła przed siebie, omijając czerwone kafle, co czyniła zawsze, gdy była jeszcze dzieckiem. - Aha. Odpocząć od pracy, tłumu spoconych turystów i jęczenia sprzedawców. - odparła, odgarniając za ucho kilka kosmyków, gdy włosy spięła kilka minut temu w wysoki koczek, który teraz kołysał sie jej na czubku głowy. Raz za razem. Kiedy ta rozglądała się dookoła, dostrzegając dyszących grubasów, cudne panienki z parasolkami oraz wrzeszczące grupki dzieci, szantażujące rodziców. Bosko! Panie i Panowie oto cudowna wyspa Skiathos!
- Okey. - zgodziła się entuzjastycznie przypuszczając, że właśnie tam będzie mogła ochłodzić się przez wiatr, który prawie zawsze hulał na szczycie klifu, porywając kapelusze nie jednemu biedakowi. I sama również nasunęła na nos okulary przeciwsłoneczne, drepcząc u boku Lari. - Cóż...mogę się założyć, że na plaży jest taki tłum, że z trudem odnalazła byś miejsce. - bąknęła z niesmakiem, krzywiąc się przy tym teatralnie.
[Oho! To bardzo Cię przepraszam! Od dziś będę sprawdzała czy moje odpowiedzi dochodzą :)]
Iris
Nigdy właściwie nie wyjeżdżałem z Nowego Jorku. Spędziłem tam całe dzieciństwo jak i młodość. Dlatego też nie mogłem się napatrzeć na to piękne morze, plażę, słońce. Mimo iż miałem mnóstwo rzeczy do roboty i nie chodziło tylko o dom a także o znalezienie pracy, to nie mogłem się powstrzymać i przychodziłem tutaj codziennie. Czas tutaj leciał tak niemiłosiernie szybko. Ani się nie obejrzałem a był już wieczór. Gdy wstałem i otrzepałem piasek ze spodni zauważyłem coś podejrzanego. W wodzie nie było już nikogo po za młodą dziewczyną. Obserwowałem ją co jakis czas jak śmiga po falach i tak dalej. Jednakże deska oddalała się stanowczo od dziewczyny, która zatapiała się coraz bardziej. Rozejrzałem się wokół czy ktoś też to zauważył, jednak wszyscy juz zaczęli się zbierać. Odczekałem się chwilę, gdyz pomyślałem, że dziewczyna pewnie za moment sama się wynurzy i wróci na brzeg. W końcu nie pierwszy raz surferzy zlatują z desek. Widząc jednak, że dziewczyna znalazła sie pod wodą, nie czekałem dłużej. Zdjąłem koszulkę i spodnie po czym ruszyłem biegiem w stronę wody. Nie byłem zawodowym pływakiem, jednak byłem w stanie "nie utonąć". W takich krytycznych przypadkach się jednak o tym nie myśli. Zanurkowałem by popłynąc szybciej i właśnie wtedy znalazłem ją. Dziewczyna straciła przytomność. Szybko chwyciłęm ją i popłynąłem czym prędzej w stronę brzegu. Zauwazyłem również że krew leci jej z nogi. Położyłem ją na piasek po czym sprawdziłem puls. Nie oddychała. Zacząłem więc robić jej sztuczne oddychanie.
OdpowiedzUsuńAidan
To nie ta, że Leon chciał ją wykorzystać! Po prostu czuł, że do siebie pasują, dogadują się, więc myślał, że to normalne, że chciał czegoś więcej. Jak widać mylił się i żałował swojego postępowania. Jak w jego wieku można być tak nieodpowiedzialnym? W głowie słyszał ciągle te same słowa swojego profesora, które powtarzały się jak zepsuta płyta." Traktujcie innych, tak jakbyście sami chcieli być traktowani". Nie mógł pozbyć się dręczących myśli, co boleśnie odczuli uczniowie liceum. Ich ukochany nauczyciel stał się nie do zniesienia! Stał się chłodny, wyniosły i po raz pierwszy byli świadkami zniechęcenia z jego strony. Trwał w tym stanie kilka dni i czuł się w sumie coraz gorzej. Nie mógł spać, odpocząć, bo przed oczami wciąż miał scenę bolesnego wieczoru. Kolejnego poranka, a raczej wczesnego południa postanowił robić to co zawsze, żeby wrócić do normalnego stanu. Ubrał się w stary, podziurawiony dres ze spraną bluzą i wyszedł z domu. Zamknął drzwi na klucz, podszedł do głośno skrzypiącej furtki i rozejrzał się dookoła. Dosłownie kilka metrów przed nim siedziała ONA. Nie mógł wprost uwierzyć w to co zobaczył. Przełknął głośno ślinę, serce zaczęło walić mu jak przy bardzo długim maratonie. Ze ściśniętym gardłem podszedł od tyłu do Lari.
OdpowiedzUsuń- Cześć Lari- powiedział niepewnie i dziwnie nieznajomo.- Możemy porozmawiać?- zapytał beznamiętnie, zaciskając dłonie w pięść na wysokości ud. Wiatr wiał mu ostro w oczy, dlatego załzawiły się one i Leon zawstydzony, przetarł je próbując dodać sobie odwagi uśmiechem. Nieudanie.
Leon
[Odpisałam Ci... o.O No ale jak trzeba to skopiuję i wyślę jeszcze raz..
OdpowiedzUsuńChris nie jest jakimś wielkim fanem surfingu, jednakże bardzo lubi pływać, więc chyba lepiej by było, gdyby się znali, prawda? No bo bez sensu jest też zaczynać znajomość zupełnie od zera. O, może nie tyle się znają, co po prostu kojarzą i nigdy nie mieli okazji pogadać? ;) I któregoś tam dnia Chris uznajmy.. rozwala sobie nogę, o i cały zakrwawiony przychodzi do pierwszego lepszego baru,i akurat będzie to bar, w którym pracuje Lari. ;) Co Ty na to? Jeżeli Ci pasuje, to czy mogłabyś zacząć? ;)Na nic więcej mnie niestety nie stać, brak mi pomysłów. :C ]
[ Nooo pewnie, jeśli tylko masz pomysł a jak zaczniesz to już w ogóle cud, miód i orzeszki. Nie no, dobra, bez przesady. Postaram się coś zacząć, ale ostrzegam, że naprawdę tego nie lubie i nie umiem ;)]
OdpowiedzUsuńEthan
Zaśmiał się, przymykając oczy i kiwając głową. Tego nie było w planach, ale nigdy nie był dobrym aktorem, więc udawanie śmiertelnej powagi niekoniecznie mu się udało.Wywrócił oczyma niby od niechcenia i podrapał się po brodzie.
OdpowiedzUsuń- Powinienem żywić do Ciebie śmiertelną obrazę, ale spójrz jaki jestem łaskawy. Powiedzmy, że wybaczam. Leżenie do 10 w łóżku Cię uratowało.- uniósł lekko brwi ku górze, prostując plecy. - Może aż taki stary nie jestem, ale zawsze straszy od Ciebie, Lari! Gdzie podział się szacunek do starszych? Co się dzieje z dzisiejszą młodzieżą? - mruknął pod nosem, naśladując ton zniewieściałych staruszek i zszedł z dziewczyny, przeciągając się leniwie. - Ze śniadaniem może być ciężej, bo moja siostra wyjechała, więc od kilku dni zapomniałem o robieniu zakupów. Możemy się napić herbaty, czy coś... - usiadł na łóżku, opierając się plecami o ścianę i przeczesując palcami włosy. - Mam nawet cukier! I chyba trochę chleba, ale nie gwarantuję, że jest zjadliwy!
Do sypialni wszedł zaciekawiony Ozzy.
- Miałem wczoraj szarlotkę, ale on mi zjadł! - pokazał palcem na psa, wyglądając przy tym jak sześcioletni chłopiec, który skarży się mamie na kolegę.
Morrow
No, no, no... Kobieta delikatnie zmarszczyła brwi, obserwując jak świeżo zakupione lody lądując w najbliższym śmietniku. Czyżby jej koleżanka totalnie zwariowała?! A może... Nie. Nie. Nie! Nie nakręcaj się!
OdpowiedzUsuń- Co to miało być? - zapytała, zatrzymując się i lustrując Lari uważnym i podejrzliwym spojrzeniem. Jednocześnie powoli szła przed siebie, kopiąc pojedyncze kamyczki i gryząc pyszniutkie lody. - Takie marnotrawstwo. - dodała, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, jak gdyby chciała zobrazować zbrodnię brunetki. A w mniemaniu Iris byłą ona przeogromna.
Iris
Zabolała go jeszcze bardziej ta chłodna odpowiedź. Zawstydził się i opuścił głowę.
OdpowiedzUsuń- Chciałem Cię tylko przeprosić za tą sytuację. To nie powinno się nigdy wydarzyć. Przepraszam, jeśli poczułaś się urażona. Wyszedłem za totalnego dupka. Zrozumiem jeśli nie będziesz już chciała ze mną spotkać, ale chcę, żebyś wiedziała, że nie zrobiłem tego specjalnie.- mówił to z wielkim przejęciem. Zasmucił się sam swoimi słowami, bo w jego głowie brzmiały one mądrze, a teraz wyszły jakby były zwykłymi wymówkami. Żenada. Gorzej już być chyba nie mogło. Nie czekał na jej odpowiedź, wiedział, że jest już skończony. Tylko ten piękny widok sprawiał, że jeszcze nie uciekł. Z chęcią zapadłby się pod ziemię albo zniknął. Niestety czasu nie da się cofnąć. Chciał jeszcze przez chwilę nacieszyć się widokiem kobiety, której już pewnie nigdy więcej nie będzie oglądać. Przypomniał sobie teraz ich pocałunek i przeszły po jego całym ciele przyjemne dreszcze. To jedyne co mu zostało z ich znajomości. Patrzył na nią spokojnie, wręcz pusto. Bez zbędnych emocji.
- Co Ci się stało w nogę?- zapytał, próbując uciec od uporczywych myśli. Co on do cholery zrobił? Znowu coś stracił. Jak zwykle.
Leon
Nie spodziewał się innej reakcji, na jej miejscu postąpiłby tak samo. Z trudem znosił jej bolesne wtrącenia, ale miała rację, więc próbował tylko się powstrzymać od zrobienia czegoś jeszcze głupszego. Jak miał jej to wytłumaczyć? Naprawdę nie chciał jej zranić, a jak widać zrobił to. Nieświadomie, bo stracił kontrolę nad samym sobą. Na jej ostatnich słowach nie wytrzymał. Przecież to totalne bzdury!
OdpowiedzUsuń- Lari, co ty gadasz? Nie chciałem Cię przelecieć, po prostu... Sama powiedziałaś, ja też nie podejrzewałem, że tak to się skończy. Nie spotkałem osoby z którą dogadywałbym się tak dobrze jak z Tobą. Nawaliłem i przepraszam za to.- powiedział to nie ukrywając się, można powiedzieć, że trochę na nią nakrzyczał. Zdziwił się, gdy usłyszał historię z butelką. Przecież to nienormalne! Zauważył jej roztrzęsienie i nie wiedział co zrobić. Z tych emocji nie zauważyli nawet, że przyszła ogromna wielka, czarna chmura, która zwiastowała niesamowitą ulewę.
- Powinniśmy się gdzieś schować. Za chwilę będzie burza. Wejdziesz do mnie czy wolisz iść gdzieś indziej?- powiedział to normalnym, poważnym tonem. Wiedział, że dla obojga z nich będzie to niekomfortowa sytuacja, ale z naturą nie ma żartów. To była zwykła, normalna troska o drugiego człowieka. Podobno to nas wyróżnia od zwierząt, więc trzeba tak robić. Ta pogoda idealnie wpasowała się w nastrój Leona. Przyszła niespodziewanie, była piękna, a potem wszystko się zepsuło. Ironia losu.
Leon
[ Hm.. nie wiem czy najlepszy pomysł, bo Ethan reaguje alergicznie na wszystko co zwiazane z jego była, a Ci co się z nią kumają to zło totalne, więc to nie wypali... A po za tym ona nawet nie mieszka na wyspie.
OdpowiedzUsuńJa główkuje dalej...]
Ethan
- To po co te brednie, że myślałaś, że się dogadujemy? Jak widzę w ogóle mnie nie znasz, a osądziłaś jak resztę facetów. Myśl sobie co chcesz, zrobiłem to co uważałem za słuszne i tyle. Też mi się podobasz, więc to chyba normalne, że chciałem więcej. Zresztą..- powiedział to już oburzony jej słowami, straciła teraz w jego oczach swoją niewinność. Weszli do domu, przemoczeni do suchej nitki.
OdpowiedzUsuń- Idź do salonu, zaraz przyniosę Ci coś do przebrania. Masz ochotę na herbatę?- mówił to z urażoną dumą, ale próbował zachować normalną minę. No i oczywiście starał się panować nad sytuacją. Czemu nie zrobił tego kilka dni wcześniej? Nie byłoby teraz takiego problemu. Przynajmniej powiedział to co myśli i zrobiło mu się o jeden stopień lepiej. Nie lubił nie jasności, a teraz kiedy powiedział to co miał na sumieniu uspokoił się trochę. Przebrał się w zwykłą bluzkę i spodnie, a dla Lari wziął bluzę i jakieś spodnie dresowe. No i oczywiście ręczniki. Nastawił wodę i poszedł do salonu. Widząc Lari uśmiechnął się automatycznie i zaczął ogarniać lekki nieład w pokoju.
- Przepraszam, rzadko miewam gości.- powiedział, uśmiechając się do siebie. Wszędzie walały się płyty, jego gitara leżała na honorowym miejscu na kanapie. Prze deszcz dom wydawał się smutny, zrobiło się ciemno, więc zapalił światło. Zapomniał, że Lari miała się przebrać, a on dalej stał w salonie.
- Dobra już idę- powiedział, nie ukrywając swojego oburzenia. Jednak w dziwny sposób poprawił mu się humor, a jego oczy znowu zaczęły być dzikie jak zwykle. Nie mógł tak po prostu zapomnieć o tym co czuł do Lari. Wszystko działo się tak szybko, więc jego niechęć do niej trwała tak samo prze ułamki sekund.
Leon
[W sumie to mam pomysł :) Kristian jest nowy na wyspie, przyjechał tutaj w poszukiwaniu swojej przyjaciółki. Stąd mógłby wpaść do baru Lari i zacząć o nią podpytywać, starając się jakoś pokonać bariery językowe... Co Ty na to? :)]
OdpowiedzUsuńKristian
[Tak, dokładnie ta ;) A bo wyobraziłam sobie taką słoneczną grecką wyspę. I pełno obcokrajowców na niej. Więcej jak nagle wszyscy włączą swój angielski, każdy ze swoim akcentem, i tak mogą mieć problemy w dogadaniu się ^^
OdpowiedzUsuńWidzisz, w takim razie z pomocą Lari Kristian na pewno szybko ją znajdzie^^]
Kristian
[Hej, hej. :D
OdpowiedzUsuńPsiapsiółki? To świetny pomysł.:D Zwłaszcza, że obie są na wyspie od bardzo dawna i mogły poznać się, gdy czteroletnia Phoebe pojawiła się na Skiathos. No i kiedyś mogły surfować razem, aż do wypadku Pheebs, może to nawet Lari uratowała jej życie, wyławiając ją z wody? Oo, ten pomysł mi się na serio b. podoba. ;)]
Obudziła się i spojrzała na zegarek. Piąta czterdzieści i już miała podnieść się z łóżka, gdy uświadomiła sobie, że jest przecież weekend. Wakacje się jeszcze nie zaczęły, więc nie miała jak na razie dużo roboty, a dziś była sobota, więc mogła trochę poleniuchować. Jednakze nie mogła już zasnąć, więc wyciągnęła pierwszą lepszą książkę, tym razem padło na "Kosogłosa", trzecią część Igrzysk Śmierci. Gdy jej brzuch zaczął domagać się jedzenia postanowiła opuścić cieplutkie łóżko i zejść na śniadanie.
Tuż po napełnieniu głodnego brzucha zaczęła krążyć po pustym domu. Nie widziała sensuw siedzeniu tutaj, zwłaszcza, że na dworze była piękna pogoda. Wróciła do swojego pokoju, przebrała się z piżamy w letnią sukienkę, wzięła torbę ze szkicownikiem oraz kilkoma mocno zaostrzonymi ołówkami i wyszła na niezwykle duszne powietrze. Skierowała się w stronę plaży, i właśnie wtedy na brzegu dostrzegła swoją przyjaciółkę - Lari. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Podeszła do dziewczyny i usiadła na piasku, tuż obok niej.
- Któregoś dnia obiecałaś, że mi zapozujesz. - Powiedziała wyciągając zeszyt. - No prooszę, już dawno chciałam narysować Twój portret, Lari.
[Hej :) Co do wątku, może rodzeństwo przyjdzie nad morze i Kat namówi brata na lekcje surfingu u Lari, hm? ;)]
OdpowiedzUsuńBlake
Teraz kiedy już siedzieli spokojnie na kanapie, próbował zebrać wszystkie swoje myśli w jakaś całość. Gdy usłyszał jej wytłumaczenie, uświadomił sobie, że naprawdę miała rację. Nie powinien tak robić, nawet jeśli tego chciał.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam. Nie chciałem, żeby tak wyszło. I nie powinienem Cię teraz oskarżać. To moja wina i mam nadzieję, że mi wybaczysz..- powiedział spuszczając wzrok na kubek. Od środka zżerało go poczucie winy. Byłby jednak głupcem, gdyby nie zauważył jak w tym momencie wyglądała Lari. W mokrych włosach, za dużej bluzie i tym bandażu na nodze. Nic tylko przygarnąć i zaopiekować się. Zapytał się jeszcze czy nie jest głodna. Rozsiadł się wygodnie w kanapie, próbując rozśmieszyć w jakiś sposób Lari. Poczuł się w końcu swobodnie, a może to po prostu wina tego, że jest we własnym domu. Zaczął szukać pilota do telewizora po całym pokoju. Krzątał się jak opętany, ale nagle usiadł na swoim poprzednim miejsca i z uśmiechem na ustach, przybliżył się do Lari. Dosłownie za nią leżał pilot, więc sięgnął po niego uśmiechając się przy tym rozbrajająco. Kto by pomyślał jak sytuacja może się zmienić.
- Co powiesz na to, żeby zapomnieć o tamtym wieczorze?- zapytał, skupiając chodź na chwilę i poważniejąc.
Leon
Zauważył jej pojawiający się entuzjazm, a potem w jednej chwili zniknął równie szybko jak się pojawił. Czy on naprawdę musi wygadywać takie głupstwa? Zaciekawiło go to o czym pomyślała Lari, ale widział, że to bolesne, więc nie chciał zaczynać tematu.
OdpowiedzUsuń- Nie no masz rację, bądźmy poważni.- z jego ust musiało to zabrzmieć naprawdę komicznie- Rozumiem Cię, nic na siłę. Mam po prostu nadzieję, że będziemy ze sobą spędzać trochę czasu, jeśli tylko będziesz miała ochotę. Szkoda by mi było, gdybym zerwał z Tobą kontakt- powiedział, posyłając jej szczery i szeroki uśmiech.
Napił się kolejnego łyku herbaty i włączył telewizor. Leciał jego ulubiony kryminalny serial, więc z góry przeprosił ją, że obejrzy chociaż chwilę. Przyglądał się co jakiś czas Lari, sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Dał sobie spokój, przynajmniej na razie, z żałowaniem za swoje zachowanie. Z chęcią cały czas przepraszałby ją, ale ile razy można użyć tego słowa? Lari nasłuchała już się go w zupełności. Musiał po prostu jej udowodnić, że jest odpowiedzialny i dojrzały. Tyle i aż tyle. Nie wiedział jeszcze jak to zrobić, ale po co przejmować się na zapas. Pożyjemy, zobaczymy. Teraz to już nie od niego zależy. Zrobi wszystko, ale decyzja należy do niej. A tak po za tym, może za niedługo wynajdą w końcu ten wehikuł czasu? Przydałby się.
Leon
Przecież wiadome było to, że Phoebe wyczuła zmianę nastroju u koleżanki. Znały się zbyt dobrze, aby mogła to przeoczyć i Lari doskonale powinna o tym wiedzieć.
OdpowiedzUsuń- Ja to tam ja. - Mruknęła wymijająco kładąc torbę obok siebie. Objęła dziewczynę ramieniem i obróciła ją w swoją stronę. - No ej, powiedz mi co się dzieje. Już kilka osób mówił mi, że nie zachowujesz sie jak stara panna Detras. A ja doskonale widzę, że coś musiało się wydarzyć.
Trochę się obwiniała, bo prawdą było, że przez jakiś czasu odsunęła się od wszystkich znajomych, w tym od Lari. Chciała ją przeprosić, ale stwierdziła, że zrobi to później. Jak na razie chciała dowiedzieć się, co takiego ją gryzie. Nowa miłość? Jakieś problemy? Miała nadzieję, że ciemnowłosa wiedziała, że zawsze mogła o wszystkim pogadać z Phoebe, i że zawsze, w każdej chwili mogła się do niej zwrócić.
- Opowiedz mi o tym - i zanim dziewczyna zdążyła powiedzieć "nic się nie stało", Pheebs dodała: - Słuchaj kochana, nie ma sensu kłamać, serio. Sądzę, że jak mi się wygadasz to lepiej Ci się na sercu zrobi. No chyba, że już mi nie ufasz.
[Ktoś mnie kopiował bejbe, zawsze się tak podpisuje na blogach :C]
OdpowiedzUsuń[Nie mam bom pijany xD Jutro bd ]
OdpowiedzUsuń[Dzięki ! :D]
OdpowiedzUsuń[Z małym opóźnieniem, ale zaczynam :)]
OdpowiedzUsuńNa Skiathos Kristian zjawił się w jednym celu. Miał zamiar przetrzepać tyłek panny Ozare, kiedy oczywiście już ją znajdzie. Jak na razie jednak miał nadzieję, że znajdzie ją właśnie tutaj, a nie na drugim końcu świata. Co prawda informacje, które udało mu się zdobyć, były na tyle wiarygodne, że teraz przemierzał uliczki tej przeuroczej wyspy, ale może Iris zmieniła zdanie i teraz znajdowała się tysiące kilometrów stąd? Tak czy siak kiedy uruchomił swoją skromna siec kontaktów, okazało się, że jeden z jego znajomych posiadam znajoma pracująca na lotnisku, która była sprawdzić, kto i kiedy jaki bilet rezerwował. Właśnie w ten sposób mężczyzna wytropił wredną kobiecinę, która pewnego niezbyt pięknego dnia zniknęła bez słowa, pozostawiając mu jedynie list.
Zostawiwszy bagaż w przechowywali w porcie, Kristian po prostu ruszył przed siebie. Nie znał jej adresu. Nie wiedział, od czego zacząć. Całe szczęście to nie desperacja zaciągnęła go do przyjemnie wyglądającego baru w celu zatopienia smutków alkoholu, a determinacja, aby Norweg mógł zasięgnąć języka. Wszedłszy do środka, przymrużył oczy, które musiały przyzwyczaić się do nieco innych warunków. Na zewnątrz raziło go słońce, tutaj całe szczęście nic takiego nie miało miejsca. Przez tą drobną różnice Kristian na moment stracił ostrość widzenia, zaraz jednak wszystko wróciło do normy.
- Przepraszam... - zaczął, kiedy podszedł do baru. Przy okazji potarł lekko zaczerwieniony od słońca nos. - Szukam kogoś i zastanawiam się, czy mogłaby mi pani pomóc? - spytał, zerkając na młodą, opaloną dziewczynę stojąca za kontuarem. Był przy niej chorobliwie blady, jak zresztą na Norwega przystało, a tutejsze słońce dopiero zaczynało go łapać, czego skutkiem był zaczerwieniony nos. Pierwsza jego opalenizna w tym sezonie!
[Kristian
UsuńNie jestem przyzwyczajona do bezimiennego konta i ciągle zapominam się podpisać... :(]
Słuchając Lari coraz bardziej zagryzała dolną wargę, aż w końcu poczuła na języku metaliczny smak krwi. Dziewczyna mylnie sądziła, że nie warto o tym mówić. Przecież znały się już tak długo i powinna wiedzieć, że w takiej sprawie zawsze moze zwrócić się do Phoebe, aby zwyczajnie się wyżalić.
OdpowiedzUsuńGdy wysłuchała całej historii.. nie wiedziała co ma powiedzieć, chciała jej jakoś pomóc, ale prawdą było, że nie była w stanie niczego zrobić.
- Och, kochanie, przykro mi.. naprawdę mi przykro. - Powiedziała, objęła ją i mocno przytuliła. Długo nie pozwoliła dziewczynie wywinąć się ze swoich objęć. - Nie przejmuj się takim idiotą, proszę Cię. Jak to mówią; tego kwiatu jest pół światu, a nim na prawdę nie ma co sobie zaprzątać głowy.
Co prawda Phoebe nigdy nie była w takiej sytuacji, ale jako osoba naprawdę wrażliwa potrafiła postawić się w sytuacji koleżanki. Wszyscy doskonale wiedzieli, że pomimo tego, iż panna Oliveto była niezwykle marzycielska i romantyczna, to jeszcze się nie zakochała. Nikt nie spodobał jej się tak bardzo, żeby mogła go nazwać swoją miłością. Ale wszystko przed nią, prawda?
- Ej, Lari, mam pewną propozycję. - Powiedziała podnosząc się i wyciągając do niej rękę. - Zawsze, gdy miałyśmy zły humor chodziłyśmy na nasze ulubione lody, pamiętasz? Dawno tam nie byłyśmy, czas odwiedzić naszą ulubioną kawiarnię.
[To jak z tym wątkiem ?]
OdpowiedzUsuń[ Powiązanie mówisz? Adam może chciał się nauczyć surfować i może Lari byłaby jego nauczycielką? :P]
OdpowiedzUsuńI znowu zaczął zastanawiać się co zrobić. Kobieto, właśnie zganiłaś go za to, że przyspiesza ich poznanie, a teraz sama, bez żadnych skrupułów kładziesz jego rękę na swojej nodze. I to jest normalne? Nie wiedział jak się zachować, więc powoli zaczął się denerwować. Uspokoił się jednak czując jej głowę na własnym ramieniu. Poczuł się jakby znali się od dawna, więc nie było w tym nic dziwnego. Tak bardzo chciałby, żeby zaprzyjaźnili się. Czuł się tutaj niesamowicie samotny, a taka bratniej duszy nie spotkał nawet w swoim rodzinnym mieście. Uśmiechnął się do niej i oglądał program dalej. Nudził go strasznie, na co dzień nie może usiedzieć na dłużej, niż 10 minut, a przecież seriale trwają dłużej. I jeszcze te reklamy.
OdpowiedzUsuń- Dopiero od trzeciego sezonu zaczyna się robić ciekawie, więc może przełączymy? Chyba, że chcesz robić coś innego?- zapytał spokojnie, sięgając po pilot na stoliku. Napił się łyka ostygniętej już herbaty nie spuszczając jej z oczu. Nie wiedział co zrobić, a nie chciał jej zanudzać, więc sięgnął po swoją gitarę i zaczął grać wesołą piosenkę country, którą znał pewnie od czasu przedszkola. Słaby z niego gospodarz. Albo po prostu był nie w humorze. Chociaż musiał wyglądać komicznie tak bardzo się starając.
Leon
- Żartujesz? Powinienem Ci raczej podziękować, że tutaj przyszłaś. Jak widać nie mam przed kim się wygłupiać.- powiedział szczerze, próbując uśmiechnąć się wesoło. To naprawdę smutne, że tak otwarta osoba jak on ma tak niewielu przyjaciół. Śmiał się, uderzając w struny gitary.
OdpowiedzUsuń- O matko, nie mam pojęcia. W sumie... to chyba była jedna z pierwszych piosenek, które nauczyłem się grać. Tak, miałem jakieś 8 lat i właśnie byłem na etapie uwielbiania kowboi i poszukiwaczy złota.- przypominał sobie ten fakt z jego życia i sprawiło mu to nie małą radość. Miło powspominać beztroskie dziecięce czasy. Ile by dał żeby do nich wrócić.
- No co, każdy miał taki okres w życiu- powiedział, przypominając sobie, że ma w ogóle jakiegoś gościa.- Znając życie to też miałaś fioła na jakimś punkcie? Przyznaj się, najbardziej obciachowa rzecz, którą zrobiłaś w życiu?- mówiąc to przybliżył się do niej i oparł rękę na zagłówku. Zmrużył oczy, próbując wyczytać coś z jej twarzy. Uśmiechał się bez przerwy i był w doskonałym nastroju. W końcu.
Leon
[nie mam pomysłu na powiązania na serio ;o ]
OdpowiedzUsuń[ Oczywiście :D]
OdpowiedzUsuń[Dziękuję za miłe powitanie. ;) Cóż, w wakacje zawsze jest trochę mniejszy ruch, mam jednak nadzieję, że ci uśpieni ożyją nieco. A w kwestii wątku, to oczywiście, że jestem chętna, tylko pytanie, czy masz jakiś pomysł? ;P]
OdpowiedzUsuńO tak, Quinn była cudowna, Mila musiał to przyznać. Była jej idealnym dziełem, z którego była najbardziej na całym świecie dumna. Dlatego teraz tu była i robiła z siebie idiotkę błagając starego chłopaka o pomoc. Chłopaka, który miał wkrótce pobrać się z dziewczyną dla której się rozstali i który nie miał pojęcia o istnieniu swojej córki. Dziwne, ale prawdziwe i Camilla nie mogła nic na to poradzić. Miała tylko nadzieję, że po ich rozmowie zdecyduje się na pomoc. Dlatego nie pokazywała się tu jakiś czas, musiała wreszcie pozałatwiać sprawy, dla których w ogóle przyleciała na wyspę.
OdpowiedzUsuń- Tak, przepraszam ale miałam pewne ważne sprawy na głowie - odpowiedziała z przepraszającym uśmiechem, ale do śmiechu wcale jej nie było.
Przez te trzy dni prawie nie spała, ciągle czekając na jakąś wiadomość od Quentina. Modliła się, chociaż wierząca za bardzo nie była. Ale podobno tonący i brzytwy się chwyta, więc na pewno to nie zaszkodziło.
Camilla
[Skoro dziewczyna tak bardzo lubi surfing, to przychodzi mi do głowy myśl, że mogliby po prostu spotkać się na plaży. Ryan już parę razy mógł tam gościć, więc kojarzyłby ja jako "tę dziewczynę na desce". Tym razem jednak mógłby podejść do niej lub na odwrót, mogliby zacząć rozmowę, a co dalej, to wyjdzie w praniu. Chyba, że masz jakiś inny pomysł. ;P]
OdpowiedzUsuń[Przeczytaj jeszcze raz to wszystko co napisałaś w karcie i sprawdź ile masz literówek i błędów.]
OdpowiedzUsuńTo był jego pierwszy tydzień na wyspie i jeszcze czasami był roztargniony od zmiany klimatu i takich tam pierdół.. Właśnie wracał do kawiarni, na szczęście z pustą tacą, ale jak zwykle patrząc nie przed siebie lecz w telefon. Otrzeźwiał dopiero wtedy kiedy wpadł na drobną dziewczynę. Nie zdążył jeszcze nic powiedzieć, ale najpierw wziął ściereczkę z tacy i przyłożył niezdarnie do dekoltu dziewczyny, a kiedy spojrzał na jej twarz. Od razu rozpoznał te brązowe oczy, w których tak niedawno się zakochał. Uśmiechnął się szeroko nadal trzymając rękę na mokrej od kawy sukience. Dziewczyna jeszcze na niego nie spojrzała, a Max przypomniał sobie gdzie jest dopiero wtedy kiedy właściciel zza baru ponaglił chłopaka po imieniu. Wtedy poczuł wzrok na sobie. Spojrzał na dziewczynę z delikatnym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Poczekaj chwilkę przy stoliku,proszę. - Odezwał się i zostawiając dziewczynę poszedł szybkim krokiem do baru, wrócił na chwilę do pracy, a za każdym razem kiedy spotykał któregoś z właścicieli starał się wyrwać wcześniej z pracy, a za każdym razem słyszał ten sam tekst " Nigdzie nie idziesz Max, jest za dużo klientów, a za mało pracowników". Musiało to wyglądać dość zabawnie zza szyby.
Max Manson
Jak to Max, był roztrzepany, a teraz jeszcze zdenerwowany, ze nie mógł wyjść wcześniej. Myślał, że już Jej nie zobaczy, że zwątpiła w niego i poszła załatwiać swoje sprawy. Jednak się mylił, zobaczył ją siedzącą niedaleko kawiarni. Uśmiechnął się i mierzwiąc swoje włosy podszedł do niej trochę zakłopotany.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, ze tak długo musiałaś czekać, ale jakieś urwanie głowy dzisiaj jest.. - zaczął mówić jakby nie było tej rozłąki. Usiadł obok niej i spojrzał przed siebie.
- Dziękuję, że poczekałaś. Szukałem Cię, ale chyba przez rok zmieniłaś swoje miejsca - powiedział z delikatnym uśmiechem, nie wiedział na co może sobie pozwolić, nie wiedział czy dziewczyna chce Go znać po tym co zrobił. Wyjechał tak szybko jak się pojawił na wyspie i jeszcze urwał kontakt. A teraz tak znienacka znów się spotykają.
Max Manson
- Lari.. - spojrzałem na nią, a raczej chciałem spojrzeć w jej oczy. - ..Wiem, że spieprzyłem wszystko co było między nami przez ten rok. Przepraszam Cię za to, ale wróciłem tu dla Ciebie, dla Ciebie i naszego dziecka.. - powiedziałem to co leżało mu na sercu ale zapewne wyszło tak jak zwykle czyli beznadziejnie. Zastanowiłem się chwilę, jej słowa z gratulacjami przeleciały gdzieś obok mnie, wręcz nie zwróciłem na nie uwagi. Po tej chwili ciszy, złapałem dłonie dziewczyny, poczułem to znajome ciepło, znajome dłonie. - Obiecałem, ze wrócę i jestem. Zostaję tu dla Was. - nie wiedziałem co mogłem jeszcze powiedzieć, co jeszcze chciałaby usłyszeć. - Ale jeśli ułożyłaś sobie życie beze mnie to mogę odejść i pozwolić Ci realizować Twoje marzenia, w których mnie już nie ma.. - powiedziałem lecz bez żadnego przekonania, w głebi serca takiego scenariusza nie chciałem. Marzyłem nadal o małym białym domku nad brzegiem morza, w którym mieszkalibyśmy w trójkę, gdzie obydwoje moglibyśmy spełniać swoje marzenia.
OdpowiedzUsuńMax Manson
Nie zdążyłem nic zrobić, dziewczyna po prostu odeszła. Nie chciałem jej zatrzymywać, mogłem się domyślić, ze namieszałem jej teraz w głowie po tym całym powrocie. Jeszcze chwilę patrzyłem w stronę w którą poszła Lari, a kiedy odwróciłem wzrok i spojrzałem na kawiarnie, widziałem parę właścicieli, którzy byli dla mnie jak rodzina. Kobieta zawołała mnie gestem ponaglania ścierką i co miałem zrobić jak do niech nie pójść ? Do późnego wieczora siedziałem w kawiarni, pomagając w pracy, choć i tak już dawno skończyła się moja zmiana. Widziałem wzrok starszej kobiety, chciała mnie pocieszyć, a ja od niej uciekałem. Nie potrafiłbym jej powiedzieć co mnie łączy z Lari. Było chwilę przed 22:00, kiedy wręcz wywalili mnie z kawiarni z rozkazem żebym się rozerwał, odpoczął w końcu. Poszedłem do mieszkania nad kawiarnią, i sprawdziłem szybko telefon. Nie spodziewałem się wiadomości od Lari, ale kiedy zobaczyłem, ze jest już prawie godzina o której mówiła dziewczyna, po prostu wybiegłem z mieszkania i jak najszybciej tylko mogłem biegłem do dziewczyny.
OdpowiedzUsuńWchodząc na stare deski molo zobaczyłem ją na samym końcu, szedłem wolniej żeby złapać oddech i patrzyłem ciągle na brunetkę siedzącą na pomoście i moczącą nogi w wodzie.
Max Manson
Usiadłem obok niej i nie poganiałem jej. Pozwoliłem pozbierać myśli, zamoczyłem nogi w ciepłej wodzie i oparłem się rękoma o barierkę, a słysząc jej słowa, coś ścisnęło mnie od wewnątrz.
OdpowiedzUsuń- Jak to "to nie tak miało być" ? - zapytałem choć bałem się jej odpowiedzi, chciałem dodać jej otuchy, odwagi łapiąc ją za ręce, ale powstrzymałem się i tym sposobem moje dłonie wylądowały na moich nogach.
- Co masz na myśli? - zapytałem znów tym razem dużo ciszej, tak, że sam ledwo usłyszałem swój głos. Spojrzałem na dziewczynę i czekałem znów aż się odezwie i mi wszystko wyjaśni.
Max Manson
Kiedy zauważyłem Twoje łzy, usłyszałem wszystko, objąłem Cię i przytuliłem do siebie. Sam nie wiedziałem co powiedzieć, poczułem, że oczy mi się zaszkliły, bo choć na początku źle przyjąłem wiadomość o dziecku, to teraz kiedy wróciłem wiedziałem co chce.
OdpowiedzUsuń- Lari, kochana spokojnie. To nie jest Twoja wina.. - mówiłem Ciągle przytulając dziewczynę do siebie.
Max Manson
Nadal Cię obejmowałem, lecz odsunąłem się na tyle aby spojrzeć w Twoje oczy.
OdpowiedzUsuń- To nie jest Twoja wina, rozumiesz ? - patrzyłem w Twoje oczy a widząc jak spływają łzy po Twych policzkach pozwoliłem sobie aby je zetrzeć kciukami. - I jeśli sądzisz, że wróciłem tu tylko dla obietnicy, to się mylisz. - uśmiechnąłem się delikatnie przez własne łzy, któych tylko przy Tobie się nie wstydziłem. - Wróciłbym tutaj nawet gdyby tak nasze sprawy się nie potoczyły, wróciłbym dla Ciebie, i zostaje tu, bo pamiętasz co zawsze mówiłem ? - zauważyłem delikatną iskrę w Twoich oczach, może pamiętasz, ale i tak chciałem to powiedzieć na głos. - Tak się cieszę, że Cię mam i nikomu Cię nie dam - powiedziałem i zaraz po tym pocałowałem Cię w czoło tak jak zwykle robiłem. - Nie zostawię Cię już, Lari. - po tych słowach przytuliłem Cię i spojrzałem w głąb morza.
Max Manson
Przesuwałem dłonią po Twoich plecach wpatrując się przed siebie i słuchając co mówisz.
OdpowiedzUsuń- To nie Twoja wina, tak widocznie musiało być. - powiedziałem z cichą nadzieją, że przestanie się w końcu obwiniać. Sam czułem się winny, gdybym nie wyjechał, gdybym z nią został, albo gdybym zabrał ją ze sobą, ale to nie było wgl możliwe, przecież Lari żyła dzięki wodzie, dzięki morzu, nie dałaby sobie rady w środku Europy, bez możliwości serfowania. Oparłem głowę o głowę dziewczyny i westchnąłem. - Wiem, że Cię zawiodłem, to moja wina, że nie mamy teraz córeczki, ale zobaczysz, wszystko się ułoży. Wszystko będzie dobrze. - Wierzyłem w to, że nam się ułoży, lecz gorzej było wyobrazić sobie życie ze świadomością, że mogło coś być gdyby nie jeden głupi błąd. Już tego nie naprawię, przynajmniej nie tak jak bym chciał, ale zawsze można spróbować zacząć coś na nowo. Zastanawiałem się tak patrząc w wodę i księzyc odbijający sie w tafli wody.
Max Manson
UsuńCzując jak dziewczyna zabrała swoją głowę z mojego ramienia spojrzałem na nią z wyczekującą miną na jakieś wyjaśnienia. Oczywiście, mogłem się domyślić co powie, przecież to było takie oczywiste, że to nie moja wina.. Nie chciałem się już kłócić, więc wolałem zamknąć ten temat.
OdpowiedzUsuń- Brakowało mi Ciebie, i to bardzo. - spojrzałem w Twoje oczy i ująłem Twoją twarz w dłonie. - Skoro mamy szanse, to teraz jej nie zmarnujemy, prawda ? - uśmiechnąłem się delikatnie i bez chwili wahania przybliżyłem się na tyle, że mogłem pocałować Cię, delikatnie i zarazem czule, przypominając sobie dokładnie smak Twoich ust sprzed roku. - Zostaje tu z Tobą. - powiedziałem cicho, spoglądając w Twoje oczy z delikatnym uśmiechem.
Max Manson
Uśmiechnąłem się delikatnie i obejmując Cię w pasie patrzyłem się w dal.
OdpowiedzUsuń- To zależy co chcemy, czy realizujemy to co wymarzyliśmy sobie rok temu, czy zaczynamy zupełnie coś nowego.. - Spojrzałem na dziewczynę, a potem wskazałem ręką w stronę plaży - Staje tam mały, biały domek gdzie będzie biegał nasz pies.. czy wystarczy nam moje poddasze nad kawiarnia ? - zerknąłem kątem oka w stronę Lari z uśmiechem - Aa.. bo nie wspomniałem, że przyjechałem tu z psem, a więc tak mammm.. mamy psiaka, Mallow'a. - powiedziałem z szerokim uśmiechem i widząc Twoją zaskoczona minę zaśmiałem się cicho.
Max Manson
- Ejj.. spokojnie, ja żartowałem. - powiedziałem szybko, ale słysząc swoje słowa, zaraz się odezwałem nie pozwalając Ci nawet na dłuższe rozmyślenia o tym co właśnie usłyszałaś. - Znaczy się, nadal chce mieć ten biały domek z Tobą, ale wiem, że nie teraz. Po za tym mam swoje poddasze i uwierz naprawdę udało mi się tam jakoś zadomowić, choć jeszcze większość rzeczy jest w kartonach. - Spojrzałem na Ciebie z delikatnym uśmiechem. - Ale chyba nie odmówisz mi czasami jak porwę Cię na noc do siebie ? - uniosłem delikatnie brew nadal z uśmiechem na twarzy. - Na przykład dzisiaj, albo chociaż daj się odprowadzić później do domu, bo nie dam za wygraną, skoro już tu przyleciałem. - zaśmiałem się cicho
OdpowiedzUsuńMax Manson
- Wiem, że nie potrafię być typem romantyka, wybacz mi to, ale chyba pamiętasz co nieco sprzed roku. Niestety nie zmieniło się dużo, no wiesz nie miałem jak tego w praktyce wypróbować we Francji.. - powiedziałem z lekkim zamieszaniem przez co znów zmierzwiłem swoje włosy. Tak łatwo było się domyślić, że przez ten cały rok spędzony w Paryżu nie miałem żadnej dziewczyny. Może w jakiś sposób czułem się już związany z Lari, może po prostu czułem, że żadna inna dziewczyna nie da mi tyle szczęścia co greczynka ?
OdpowiedzUsuńZauważając jej ton głosu, i uśmiech na jej twarzy od razu zrobiło mi się lżej na sercu. Jednak nie jest tak źle jak myślałem, że będzie po powrocie.
- Ojj.. obawiam się, że jak poznasz psiaka to stwierdzisz fakt, że ja już Ci do szczęścia nie będę potrzebny. - powiedziałem z rozbawieniem i spojrzałem na nią, sprawdzając co ma na sobie. Nie przebrała się, więc może nie będzie jej szkoda.. Złapałem Cię w pasie i z zamiarem udałem miłe objęcie, które zaraz się skończyło, bo spojrzałem na Lari z łobuzerskim uśmiechem. - Zabijesz mnie, ale przecież za to mnie kochasz, prawda ? - zaśmiałem się i szybko wylądowaliśmy w wodzie kiedy odepchnąłem nas od barierki.
Max Manson
- No dobrze, to poznasz psiaka jak będziesz chciała do mnie przyjść - powiedziałem, kiedy wypłynąłem na powierzchnie. Uśmiechnąłem się do Ciebie i spojrzałem w Twoje oczy, lecz nie objąłem Cię, bo musiałem jakoś utrzymać nas nad wodą. - Ja też Cię kocham, i musisz mi uwierzyć, ale przez ten rok żadnej innej nie było. Byłaś tylko Ty i nadal jesteś. - powiedziałem nadal mając ten swój delikatny uśmiech na twarzy. - Lari, chcesz stworzyć ze mną w końcu prawdziwy związek ? - zapytałem, i kiedy sam usłyszałem swoje słowa, nieco się zdziwiłem, ze powiedziałem to na głos. Chciałem tego, ale nie wiem czy to był dobry moment. Czy przypadkiem na dzisiejszy wieczór nie było już za dużo wypowiedzianych słów..
OdpowiedzUsuńMax Manson
Nie zdążyłem nic powiedzieć, bo Lari już odpłynęła. Podążyłem jej śladem, i dogoniłem ją dopiero na brzegu, złapałem dziewczynę za rękę i spojrzałem na nią. - Nie będzie żadnej innej, obiecuję. - nachyliłem się i delikatnie pocałowałem dziewczynę w usta, nie trwało to długo, ale wystarczyło aby uznać to za rozpoczęcie czegoś nowego a jednocześnie dokończenie czegoś sprzed roku. - To jak pozwolisz się odprowadzić, czy już dzisiaj chcesz poznać Mallow'a ? - zapytałęm z rozbawieniem i objąłem Lari w talii idąc w stronę deptaku.
OdpowiedzUsuńMax
Zaśmiałem się cicho na słowa dziewczyny. - Czasami mam Cię dosyć, ale na pewno nie dzisiaj - uśmiechnąłem się, i szliśmy cali mokrzy wzdłuż plaży deptakiem. - A więc od razu mówię, ze u mnie w mieszkaniu szału nie ma. No wiesz jak zawsze jeden wielki materac na środku dużego pokoju, stół i dwie najważniejsze rzeczy w kuchni. Czyli lodówka i kuchenka. - powiedziałem z rozbawieniem,z daleka widać już było delikatne światła z kawiarni, a nad nią kolejne światło zapalone w mieszkaniu.. o dziwo w tym pod moim jak i w moim.
OdpowiedzUsuńMax Manson
- Spokojnie, łazienkę jaką taką też posiadam, o ! I o dziwo czyste ręczniki też się znajdą - zaśmiałem się i zerknąłem na dziewczynę. - Dałbym Ci swoją koszulę, ale co z tego skoro i ona jest mokra ? - powiedziałem z rozbawieniem i spojrzałem przed siebie. - Jesteśmy coraz bliżej niż dalej, więc chyba zdązymy dojść przed deszczem, jak i przeziębieniem. - uśmiechnąłem się do Lari, i kiedy kończyłem mówić, znaleźliśmy się pod kawiarnią, w której jak zwykle siedziało sporo osób. Weszliśmy bocznym wejściem na samą górę, otworzyłem drzwi bez bawienia się z kluczami, a widząc zdziwioną minę dziewczyny, zacząłem wyjaśniać. - A więc jeszcze nie zdołałem naprawić zamka w drzwiach - powiedziałem z cichym rozbawieniem i wpuściłem Cię przodem. Na dźwięk mojego głosu, szczeniak zaraz zszedł z łóżka i przybiegł do nas się przywitać.
OdpowiedzUsuńMax Manson