Victoria Doleman
częściej przedstawia się, jako Vii
22 lata
Studentka architektury
do Skiathos przyjeżdża co roku w porze wakacji
Pierwszy raz w tej mieścinie zawitała cztery lata temu i od tego czasu regularnie pojawia się tam na całe wakacje, mieszkając u zaprzyjaźnionego małżeństwa, prowadzącego jedną z najgorszych melin (jak na standardy greckiego raju) na wyspie, w zamian za pomoc w obsłudze klientów. Zawsze miała talent do zaprzyjaźniania się z dziwakami i skrajnie niebezpiecznymi typami.
Sama wbrew pozorom nie jest aż taka zła, choć często bywa złośliwa, a nawet chamska, gdy ktoś bezsprzecznie zakłóca jej duchową równowagę.
Potrafi się zgubić, idąc rano do sklepu po bułki. To jeden z jej największych problemów.
Większość stałych mieszkańców Skiathos ją zna, bądź kojarzy z widzenia. Dość towarzyska, bardzo rozmowna, lubi się śmiać i dobrze wypić w ciekawym towarzystwie.
Nie jest piękna, ani nawet ładna, a przynajmniej się za taką nie uważa. Ma pofarbowane na czerwono włosy i ciemne oczy, jest średniego wzrostu. Nie zdarza jej się bywać na siłowni czy uprawiać amatorsko joggingu, więc trochę do idealnej sylwetki jej brakuje.
Niewiele mówi o swojej rodzinnej miejscowości, czy o rodzinie. Wiadomo, że jakąś ma, ale nie lubi dzielić się tak poufnymi informacjami z nowo poznanymi osobami. Bardzo chętnie opowiada jednak o podróżach po Europie, które odbyła, w ramach wymian studenckich i podróży autostopem.
Ma mocno wypaczone poczucie strachu, kocha adrenalinę, zazwyczaj jednak boi się rzeczy, nad którymi inni potrafią się zachwycić (nienawidzi na ten przykład królików).
Aktualnie zbiera na podróż do Chin, łapiąc się wszelkich dorywczych prac.
Wieczna optymistka, każdy nowy dzień jest dla niej przygodą, nienawidzi za to biadolenia o swoim ciężkim losie i użalaniu się nad sobą w wykonaniu ludzi, którzy poza narzekaniem nie robią nic innego.
Na pewno nie jest nieśmiała, ma jednak spore problemy z bliższymi relacjami międzyludzkimi takimi jak miłość, czy przyjaźń. Twierdzi, że jest niezdolna do obdarzenia kogoś tymi uczuciami.
Gdzie można ją spotkać:
- we wspomnianym wcześniej barze, na nocnej zmianie
- na plaży
- w salonie tatuażu "Horus", gdzie pracuje jej przyjaciel.
[Karta słaba, ale zawiera wszystkie konkretne informacje, do wątków. Chętnie podrzucam pomysły, mniej chętnie zaczynam, ale ewentualnie mogę to też zrobić. Gryzę fakt, ale niezbyt mocno. Zapraszam do wątków
Aktualizacja: 29.06.2013]
[serdecznie witam! :D]
OdpowiedzUsuń[Hej! Mam pomysł: może India będzie sobie robiła kolejny pamiątkowy tatuaż i tam Vii będzie wspomagać ją w cierpieniu? ;)]
OdpowiedzUsuńMieszkała na tej greckiej wyspie już od jakiegoś czasu; nawet całkiem długo, biorąc pod uwagę jej niestałość i ciągłą chęć zmiany otoczenia. Dobrze mieszkało jej się w podniszczonym hoteliku pewnej babci i wnuczki (była mniej więcej w jej wieku), które nawet nie chciały od niej pieniędzy za mały pokój z oknem (niebieskie okiennice obowiązkowe!) od strony morza. Codziennie rano budziło ją słońce, falująca woda i Pani Babcia przynosząca pół arbuza na śniadanie. Czuła, jakby wyspa była trochę jej domem, choć ona tak naprawdę go nie miała. Ziemia była jej domem, nieważne który zakątek.
OdpowiedzUsuńW niewielu miejscach czuła się podobnie, tak swobodnie i radośnie. W pewnym momencie uznała, że czas uwiecznić to miejsce, tę wyspę, ten okres w jej życiu. Rozejrzała się po lądzie, chwilę patrzyła w morze, po czym bez wahania chwyciła gotówkę i w końcu trafiła do salonu tatuażu (koniec języka za przewodnika!). Wyglądał całkiem bezpiecznie. Była za młoda na zakażenia, leczenie ograniczałoby ją. A India nie lubiła ograniczeń.
Nie miała konkretnego pomysłu na tatuaż. Chciała coś, co sprawiłoby, że rzut oka na tatuaż przywołałby całą atmosferę wyspy - otoczenie, zapach, pogodę, ludzi, jej nastrój. Poczucie bezpieczeństwa. Właśnie czegoś takiego pragnęła. Wytłumaczyła to dziewczynie, która wręczyła jej książkę ze wzorami tatuaży.
- Masz może pomysł? Przyszłam tu spontanicznie - przyznała, po czym dodała szybko: - Oczywiście jestem zdecydowana.
Przyglądała się pewnym ruchom dłoni dziewczyny i zastanawiała się, czemu taka osoba jak ona sama nie jest tatuażystką. Bez wątpienia umiała rysować. Świetnie łączyła elementy. Dopasowywała ze sobą różne części i wyglądało to naprawdę dobrze. Mogłaby przejść kurs i bez problemu zacząć tatuować barbie-turystki i ich mięśniaków. No dobra, może to nie jest akurat klientela marzeń. No ale wiadomo.
OdpowiedzUsuń- W sumie mam chyba pomysł - powiedziała po chwili.
Lubiła proste tatuaże, jedną rzecz, która byłaby sumą wszystkiego, co doznała w danym miejscu. Wszystkie jej tatuaże były pojedynczymi elementami, pióro czy kameleon. A teraz miała lepszą ideę.
- Macie tu strasznie dużo mozaik. Są bardzo fajne. W sumie podobałaby mi się taka, okrągła, ale taka trochę witrażowa [*autorka Indii wyciągnęłaby z plecaka laptopa, otworzyła swojego tumblra i pokazała autorce Vii: http://25.media.tumblr.com/28f05e6918161ce0e2f58fb6e857ec4c/tumblr_mko4qtvXfh1rn580no1_1280.png*]
Naszkicowała jej fragment.
- Najlepsza byłaby niebieska. Cała wypełniona. Widziałam taką w patio hoteliku, w którym mieszkam. Dałoby się zrobić?