Joshua Smith
Hedonistyczna wizja świata często przysłania nam w życiu cele, które powinny brylować na czele listy naszych największych ambicji. Materializm i egoizm jakiego doświadczamy na każdym kroku wedle staropolskiego powiedzenia powoduje, że z kim przystajemy takim się stajemy. Dzisiejszym wyznacznikiem szczęścia staje się ilość zer na bankowym koncie i koni mechanicznych w naszym samochodzie. Miłość, uczucie, ciepło rodzinne i bezpieczeństwo jakie powinniśmy stwarzać idzie w odstawkę. Coraz więcej osób uważa, że bycie mainstream’owym to cel nadrzędny. Underground przestaje być formą wyrażenia siebie, pełną ekspresji i kreatywności, a oryginalność to pojęcie coraz bardziej względne. Jest jednak na świecie taka istota dla której nie liczy się to aby się wyróżniać, wzbudzać zainteresowanie i zdobywać sztuczną popularność nie tylko w kręgach swoich znajomych. Joshua Smith już od dziecka miał wyznaczone cele. Zgodnie z rodzinną tradycją miał stać się rozchwytywanym i szanowanym prawnikiem. Cel niby prosty, jednak wymagający wielu wyrzeczeń. Nie skakał po drzewach, nie rozrabiał, nie lądował na dywaniku u dyrektora. Pilnie się uczył, a na zajęciach słuchał i notował. Ze świetnymi ocenami przebrnął przez prywatną szkołę podstawową, gimnazjum dla chłopców oraz liceum. Następnie w jego życiu nastał poważny moment wyboru uczelni. Z ocenami oraz osiągnięciami naukowymi jakie miał na swoim koncie mógł przebierać w uczelniach. Cambridge, Oxford, a może amerykański Yale? Nie. Jako osoba ambitna, twardo stąpająca po ziemi i realizująca swoje aspiracje postanowił ukończyć zwykły miejski uniwersytet. Nie miał zamiaru zmieniać swojego środowiska oraz pozostawiać znajomych zmieniając ich na pseudo inteligentów sądzących, że są lepsi od reszty społeczeństwa. Miał zostać prawnikiem, przejąć rodzinną kancelarię i brylować na salonach broniąc największe osobistości w całych Stanach. Ale wybrał coś innego. Wybrał dziennikarstwo. Studia ukończył z wyróżnieniem. Nie miał problemów ze znalezieniem pracy bo ciepła posadka w znajomej gazecie tylko na niego czekała. Początkowo nie było łatwo. Wdrożenie się w zawód nie było tak proste jak mogło się wydawać. Dziennikarstwo w teorii jest znacznie prostsze od jego zastosowania w praktyce. Dostawał początkowo drobne artykuły do napisania. Z czasem wdrożył się na tyle, że naczelny obdarzył go bezgranicznym zaufaniem i pozwolił samemu dobierać sprawy jakimi miał ochotę się zajmować, chwytał się tematów, które wymagały od niego dużego zaangażowania. Smith zaczął więc porywać się na głęboką wodę, co nie zawsze wychodziło mu na dobre. Mając dwadzieścia sześć lat napisał swoją pierwszą książkę. Natchnienie, przypadek. A sukces na skale światową. Zyskał rozgłos, a on zabrał się za drugą część swojej powieści. Dwa lata temu wydał kolejną książkę. Dopiero niedawno zdał sobie sprawę, że Nowy Jork go przytłacza. Że nie pozwala mu skupić się, a ciągła gonitwa za karierą i popularnością nie jest dla niego. Przecież normalny z niego facet. Chyba.
W życiu młodego(chociaż już nie tak bardzo) Smitha nie brakuje zawirowań. Niby spokojne i poukładane życie u boku wspaniałej narzeczonej psuje cichy romans w jaki się wdał. Słabość względem kobiet dała o sobie znać, a ponętna asystentka zdała się to wykorzystać. Przez usta Josha przechodzą potoki kłamstw względem swojej ukochanej przed, którą ukrywa zaistniałą sytuację. Czuje wyrzuty sumienia i wie, że nie postępuje dobrze dlatego uciekł. Trzy miesiące przed swoim drugim ślubem (bo przecież ma już za sobą jedno małżeństwo, które trwało już olaboga aż rok!) pakuje swoje manatki, kupuje bilet do Grecji i zostawiając jedynie karteczkę, że musi odpocząć od zgiełku i wszystko sobie poukładać wyjeżdża. Jak tchórz nie potrafi stawić czoła problemom i ucieka…no cóż, bywa.
Już będąc małym brzdącem znacznie różnił się od rówieśników. Opanowany, spokojny, ambitny. Te wszystkie cechy w mniejszym bądź większym stopniu zostały mu do dziś. Jako dziennikarz i pisarz musi trzymać nerwy na wodzy, nie tak łatwo więc wyprowadzić go z równowagi, swoje uczucia stara się tłumić w sobie aby nie widziały one światła dziennego, a jego twarz notorycznie przybiera pokerowy wyraz. Ale przecież jest pełen skrajności. Więc. Często wybucha, a swoim pracownikom/asystentom nie szczędzi krytyki. Nie ma problemów w wyrażaniu swojej opinii zarówno tej pozytywnej jak i negatywnej, możesz być więc pewny, że jeśli coś mu się nie podoba to po prostu powie Ci to prosto z mostu. Nie owija w bawełnę, a jeśli kłamie to robi to z taką perfekcją, że nawet się nie zająknie, a ty nie będziesz w stanie odkryć jego złych intencji czy też skrywanych tajemnic. Ambitnie podchodzi do każdych wyznaczonych mu zadań i realizuję je z zupełną perfekcją. Nie lubi niedokładności, a każdy jej przejaw stara się minimalizować. Nie można jednak przy tym stwierdzić, że jest tyranem, choć rzeczywiście bywa apodyktyczny. Przez społeczeństwo postrzegany jest jako osoba zimna i nazbyt poważna, co jest pewnie efektem jego dystansu na jaki ich trzyma. Bez wątpienia jednak zyskuje przy bliższym poznaniu, co mogą potwierdzić jego przyjaciele, rodzina no i przede wszystkim jego narzeczona. Względem której charakteryzuje się ogromną czułością i delikatnością. Romantyk w każdym wydaniu, dbający o dobro ukochanej. Nie zawsze jednak ma na tyle silny charakter aby przeciwstawić się urokowi płci przeciwnej i chociaż w jedno nocne czy też krótkotrwałe romanse się nie wplątuje, to niewinny flirt nie jest mu obcy zarówno jak kontakty z innymi kobietami mające status długotrwałych. Twardo stąpa po ziemi co oznacza, że nie pozwoli wejść sobie na głowę, przez swój zawód nie jest niczym dziwnym, że nie pozwoli się przegadać, a argumenty słowne są jego mocną stroną. Przesadnie punktualny, nie cierpiący osób, które nie potrafią zorganizować sobie czasu. W swoim mieszkaniu nie potrafi zachować porządku co oznacza, że jest niezłym bałaganiarzem, rozrzucone skarpetki i szklanki walające się we wszystkich możliwych zakątkach jego mieszkania nie jest niczym dziwnym.
Choć uśmiech na jego twarzy nie pojawia się za często nie można powiedzieć, że jest gburem. Wbrew pozorom jest towarzyski, a w odpowiednich sytuacjach potrafi zażartować, chociaż nie wszystko powszechnie uważane za śmieszne wzbudza u niego rozbawienie. Jest zagorzałym zwolennikiem książek o tematyce kryminalnej, które zajmują większą część jego domowej biblioteczki. Nic więc dziwnego, że sam pisze właśnie książki o takim zabarwieniu. Jak na pracoholika przystało nie ma dużo wolnego czasu. Jeśli już jednak zdarza się moment, w którym nie nic do roboty, zamienia się w leniwego domownika. Telewizor, w którym ogląda bezsensowne teleturnieje oraz transmisje z wydarzeń sportowych. Jeszcze w Stanach namówiony przez swoją narzeczoną musiał czasem ruszyć się z domu i trochę zażyć rozrywki. Kina, teatry, ale i kluby jakich w jego dzielnicy nie brakowało- te wszystkie miejsca odwiedzał i nie robi tego tylko z przymusu, bo przecież w głębi duszy nawet to lubił. Ubiera się w ciemne i stonowane kolory, a jego ubrania są przede wszystkim wygodne i nie krępujące ruchów. Jego czupryna aktualnie jest dość bujna i długa co zdecydowanie powoduje, że wydaje się dojrzalszy, a w połączeniu z lekkim zarostem- męski. Kiedy jednak zdecyduje się ogolić, a włosy znacznie skrócić możesz zauważyć młodą twarzyczkę, zupełnie nie pasującą do trzydziestotrzyletniego faceta. W życiu ceni sobie stabilizację właśnie dlatego oświadczył się swojej ukochanej, ze względu na wszelkie wątpliwości wystawił ją jednak do wiatru dochodząc do wniosku, że bez niego będzie mu lepiej. Taki już z niego życzliwy człowiek
21 stycznia 1980 // 33 lata // rozwodnik, bezdzietny, w chwili obecnej wolny // z wykształcenia dziennikarz, w chwili obecnej pisze już trzecią część swojej książki // uciekł z Nowego Jorku w poszukiwaniu spokoju // mieszka w małym domku przy plaży i uparcie poszukuje, inspiracji, muzy, a może i nawet prawdziwej miłości // kucharz wyśmienity
***
Przez trzy miesiące jakie spędził na wyspie zdążył się tu zaaklimatyzować. Nie gubi się już tak często, a nawet ma swoje ulubione miejsca, które odwiedza regularnie. Spokojne i niezmącone życie popsuło przypadkowe spotkanie z byłą narzeczoną. I chociaż na razie jest spokojnie to doskonale wie, że to cisza przed burzą. Pracuje nad kolejną książką i chociaż idzie mu momentalnie opornie to widok swojej ''muzy'' nagle powoduje, że odkrywa w sobie pokłady weny. Jego natura nie pozwala mu oprzeć się urokowi płci przeciwnej dlatego flirtuje, podrywa, romansuje.
***
_____________________
karta praktycznie taka sama z drobnymi i małymi, wręcz kosmetycznymi poprawkami. Ze względu na to, że nie do końca wiem komu odpisałem, a komu nie, to mam małą prośbę, każdy komu zwlekam z odpisem niech zostawi pod kartą komentarz, a obiecuję, że odpiszę tak szybko jak tylko będę w stanie ;)
[No to ja się zgłaszam po odpis od ciebie ;p]
OdpowiedzUsuńW rodzinie Amanditis ta lodziarnia przechodziła z córki na córkę i było to wielką tradycją, tak jak i recepta na te całe gofry którymi Zola zajadała się od dziecka, i nadal nie miała ich dosyć, była w tej rodzinie od wieków, co prawda zanim wymyślono gofrownice było z tym wszystkim trochę więcej problemów, a recepta sprzedawała się w formie pseudo nalesników jednak mało kogo to tutaj interesowało.
OdpowiedzUsuńZola uśmiechnęła się do mężczyzny, miała pamięć do twarzy jednak nie była na tyle niegrzeczna by powiedzieć mężczyźnie, że notorycznie siedzi tutaj zamiast zwiedzac okolice, która była na pewno o wiele łaadniejsza niż własnosć Zoli.
- Jest dziś impreza na plaży. Nieładnie tak w Grecji siedzieć przed ekranem. - Rzuciła nagle po angielsku, aby mężczyzna nie musiał się już wiecej wysilać z mówieniem byle jak po grecku bo akurat jego akcent trochę bolał uszy Zoli, tak samo jak go pewnie bolał jej akcent.
Naprawdę nie spodziewała się tego wszystkiego co chłopak powiedział, nikt wcześniej nie ocenił tak ostro Nowego Jorku jak on, nikt wcześniej nie przedstawił tego miasta w tak złym świetle, które może było prawdziwe? Lari spojrzała na chłopaka nie kryjąc swojego zdziwienia na ten temat -No, miałam trochę inne wyobrażenia o tym mieście -przyznała i spojrzała na niego przez chwilę.
OdpowiedzUsuńNa opis jego książki kiwnęła lekko głową i zmarszczyła lekko brwi -Wydaje się dość znajoma -powiedziała choć ona dużo książek tej samej treści czytała więc nie mogła powiedzieć czy czytała właśnie jego książkę czy też nie, no ale nie ważne.
Byli już niedaleko od miasteczka, samochód wzięła od właściciela baru w którym pracuje więc musiała go odstawić na to samo miejsce.
-Podrzucić cię gdzieś konkretnie? Ja jadę na plażę, muszę tam auto odstawić -uśmiechnęła się do niego zwalniając niego gdy wjechała w miasteczko. Dookoła było pełno turystów -Wiesz, jak będziesz miał trochę czasu to może pokażesz mi co warto przeczytać no i tą twoją słynną książkę -ponownie na niego spojrzała z lekkim uśmiechem
[Sorry, jakieś bezpłciowe to jest xD ie mam jakoś głowy do myślenia dziś :c]
Kolejny dzień i kolejne roześmiane twarze spacerowały po plaży. Kolejni rodzice patrzyli jak ich dzieci bawią się, ganiają zza sobą i chlapią się wodą, z rosnącą dumą w oczach. Inne dzieciaki jadły lody z szerokim uśmiechem i przekrzykiwały się jeden przez drugiego. Tu znów młode, pięknie opalone kobiety wylegiwały się na ręczniku, kiedy muskularni mężczyźni próbowali zwrócić na siebie ich uwagę. Inni biegali w swoich ubraniach do joggingu. Wszystko miewało się tak jak zawsze. Wszystko było tak spokojne, tak radosne, tak beztroskie. I między tymi wszystkimi roześmianymi twarzami, wszystkimi ładnie ubranymi ludźmi możemy dostrzec pewną wyróżniającą się z tłumu osobę.
OdpowiedzUsuńW krótkich, przetartych spodenkach i czarnej bokserce, z nienaturalnie bladą cerą i ze szkicownikiem na kolanach, Kira siedziała z dala od tych ludzi, po prostu się im przyglądając. Nagrzany piasek i słońce sprawiło, że jej odsłonięte części ciała zrosił pot, jednak ona zupełnie się tym nie przejmowała, tylko sunęła ołówkiem po papierze, tworząc karykaturę obrazu, który miała przed sobą. Zdeformowane twarze, nieregularne linie, a wszystko to ukazywało jakąś drwinę, rozbawienie jakie w dziewczynie budził właśnie ten krajobraz.
Nagle przerwała szkicować, zatrzymując się w pół ruchu. Coś, a raczej ktoś, stanął nad nią rzucając cień na kartę oraz zasłaniając jej widok. Podniosła głowę, mrużąc oczy, z pytającym wyrazem twarzy, automatycznie zasłaniając swoją pracę.
- Mogę w czymś pomóc?- zapytała nieznajomego, jak najuprzejmiej potrafiła.
[Nie lubie, nie umiem zaczynać, ale ha! udało się, obiecuje, będzie lepiej!]
Kira
[Ja przypomnę, grzecznie czekam na zaczęcie ;) Chyba, że ja mam to zrobić :)]
OdpowiedzUsuńTo było bardzo nie rozsądne z jej strony. Nierozsądne? To mało powiedziane. To było głupie! Miał racje, ktoś mógł niezbyt miło wykorzystać ową sytuacje, to ja stówa leżąca na ziemi bez właściciela. Kuszenie losu było nie rozważne na różnej półkuli ziemi, niezależnie od kraju, kultury, wszędzie znaleźli się ludzie, umiejący wykorzystać to co los im podsunie. A taka śpiąca dziewczyna to jak podanie obiadu na tacy prosto pod nos. Ale ona miała dziś naprawdę wiele szczęścia. Może nikt jej nie zauważył, może myśleli, ze po prostu leży, lub nikt taki zły nie przechodził właśnie obok, dzięki czemu mogła sobie zrobić ładną drzemkę na uroczej plaży w blasku księżyca. Ona też była Amerykanką, więc dobrze wiedziała co tam mogło by się stać i jacy są ludzie, a jednak wciąć nie wyciągała wniosków. Josh naprawdę był miłym człowiekiem jeśli się nią zainteresował, jeśli postanowił ją grzecznie obudzić i powrócić do światów żywych ludzi, uratować przed niebezpieczeństwem czyhającym tuż za rogiem, bo kto wie co mogło by być gdyby przeszedł obok? Ile by spała i co by się stało?
OdpowiedzUsuń-Boże zasnęłam- o boże jakie to błyskotliwe. Przeczesałą palcami włosy- co było już jej nawykiem.- Przyszłąm na plaże pooglądać gwiazdy i zasnęłam- przyznała szczerze nieznajomemu i dopiero teraz mu się przyjrzała, ba nawet uśmiechnęła delikatnie.- Dziękuje... kto wie, co by było gdyby kto inny mnie zbudził- oczywiście wcześniej sprawdziłą wszystko czy aby czegoś jej nie zabrakło.
Ona niestety, ale nie miała wątpliwości co do tego czy go kochała. Gdyby chociaż nie była tego taka pewna, gdyby nie potrafiła określić kim dla niej był… Ale nie. Ona wszystko to wiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo Joshua jest dla niej ważny, że zrobiłaby dla niego wszystko. Nie chciała żeby tak było. Od początku zachowywała się raczej powściągliwie, bo nie chciała uchodzić za kogoś kruchego. Tylko, że mężczyzna mimo wszystko czekał. Z każdym dniem zdobywał jej zaufanie, kradł jej serce. A gdy wreszcie była gotowa oddać mu je na własność (albo już to zrobiła, tyle że nieformalnie) zniknął. Bez słowa, z dnia na dzień. Uniemożliwił jej także skontaktowanie się ze sobą, zmienił numer, nikomu nie powiedział gdzie wyjeżdża. Porzucił stare życie razem z nią jako jego częścią. A teraz… To ona nie chciała niczego wyjaśniać. Wolała po prostu o nim zapomnieć, nawet nie marnować sił na nienawiść. W jej mniemaniu nie był tego wart. Już nie.
OdpowiedzUsuń- Nie masz prawa mnie o nic prosić – odpowiedziała, odwzajemniając jego spojrzenie. Nie była marionetką, którą mógł sobie sterować tylko dlatego, że jego ton głosu stał się poważny. On mógł wyjeżdżać sobie bez słowa na kilka miesięcy przed ślubem, a ona mogła nie chcieć go wysłuchać. – Puść mnie – powiedziała, gdy próby wyszarpnięcia ręki sprawiły jej ból. – Zachowaj się jak facet i przyjmij do świadomości, że dla mnie nie istniejesz ani ty, ani twoje wyjaśnienia.
[o wątek jakiś ładnie proszę;) Lily może być fanką książki, rozpozna go gdzieś;) tak na początek, a później zobaczy się co z tego wyjdzie]
OdpowiedzUsuń[ Czytam kartę i świetny ten Joshua, naprawdę fajnie Ci wyszedł. Co do wątku to mam propozycję by się albo poznali na plaży kiedy Cora przesiaduje tam dużo czasu i nawet sobie nie zdaje sprawy, że jest to niedaleko jego domu. Inna wersja to propozycja spełnienia jakiegoś punktu z jej listy. A jeszcze kolejna tyczy się punkty z listy i bycia ala muzą naszego pana. Ale to zależy wszystko od Ciebie. Zapraszam do karty i może po przeczytaniu jej albo po prostu po przejrzeniu na coś się zgodzić bądź zaproponujesz coś nowego.]
OdpowiedzUsuńCora