Flickr Images

Gabrielle Murrill

23 lata ‖ 01.01.1990 ‖ Londyn

Jak wyglądam? No właśnie, to mój największy problem. Długie blond włosy, zwyczajna karnacja, która jest podatna na promienie słoneczne. Tak, mam dość duże, niebieskie oczy i na moje nieszczęście pełne usta. Uwydatnione kości policzkowe i lekko zadarty nos. Idealny wzrost, czyli błogosławione 175 centymetrów.  
Czego chcieć więcej? Przede wszystkim lepszego traktowania. Żyjemy w świecie stereotypów i według mnie właśnie to jest największy problem. Przynajmniej mój problem.
Już od dziecka byłam traktowana jako mała, głupiutka lalka. Wszyscy cackali się ze mną i nie dostrzegali mojej inteligencji i zdolności, widzieli tylko długie blond włosy i wielkie oczy. Śmiali się ze mnie już w podstawówce, z roku na rok coraz częściej. I właśnie to stało się podstawą do zapisania się na zajęcia z kung fu, które stało się już po kilku pierwszych zajęciach moją największą pasją. Wybrałam styl białego żurawia. Przyznaję, później zaczęły się problemy. Kiedy w wieku piętnastu lat nie mogłam znaleźć w nowej szkole  żadnej koleżanki za to padałam ofiarą żartów o głupich blondynkach zwyczajnie czara goryczy przebrała miarę. Za każdy żart zarówno ze strony dziewczyn jak i chłopaków kara była oczywista - kilka mocnych uderzeń. W końcu chyba zaczęłam być traktowana poważnie, chociaż wciąż, mimo to, nie miałam żadnych znajomych, tym razem po prostu wszyscy się mnie bali.
Do dziś mi się wydaje, że punktem przełomowym było ścięcie włosów. Ścięłam je aż do ramion w siedemnaste urodziny. Mama płakała a ja czułam, że zaczyna się w moim życiu nowy etap, że czeka mnie coś ekscytującego. Właśnie wtedy poznałam Victora, który dokładnie tydzień później wprowadził się z rodzicami do domu obok. On jako jeden z pierwszych zobaczył we mnie zwykłą dziewczynę z pasjami. I mimo tego, iż wiele się zmieniło do dziś się przyjaźnimy.
W wieku dwudziestu lat otrzymałam czarny pas kung fu i wybrałam się na studia, filologię klasyczną. Wtedy też znalazłam pierwszego chłopaka i pierwszy raz poważnie się zakochałam. Pierr był francuzem wychowywanym jednak od urodzenia w Londynie. Kochaliśmy się było nam cudownie, spędziliśmy ze sobą rok. Później okazało się, że on jednak wolał swoją przyjaciółkę. A ja wpadłam w małe bagno. Przeżyłam krótki epizod ciągłego imprezowania i sypiania z kim popadnie. Znów wrócił stereotyp pustej blondynki, która załatwia wszystko seksem i nie ma pojęcia na żaden temat. Pół roku temu obudziłam się i otrząsnęłam po długim śnie. Mimo wszystko nie było już powrotu. Wszyscy traktowali mnie jak zwykłą idiotkę, która wszystkim wskakuje do łóżka i zdecydowanie nadużywa alkoholu. Decyzja była prosta. Rzuciłam studia i postanowiłam się przenieść. Moim celem było Skiathos gdzie planowałam odnaleźć spokój zakładając szkołę kung fu. Najciężej było zostawić rodziców. Od dziecka miałam z nimi dobry kontakt, ojciec, profesor historii zawsze mnie wspierał i dbał o moje dobre wykształcenie, z kolei matka... Była czasem nieznośna, ekscentryczka śpiewaczka operowa, która co jakiś czas robiła sobie turne po świecie. Wciąż oczekiwała ode mnie, jedynej córki, że  chociaż zapiszę się do szkoły muzycznej, jednak na to nie było szans. Mimo tego, iż wszyscy powtarzają mi, że odziedziczyłam talent do śpiewu nigdy tego nie robiłam. Jestem przekonana, że śpiew tylko wzmożyłby przekonanie o mojej domniemanej głupocie.

Na dzień dzisiejszy próbuję jak najbardziej cieszyć się z życia i tego kim jestem. Staram się zapomnieć o swoim wyglądzie, postanowiłam, że powinnam w końcu nauczyć się z tym żyć, w związku z czym nawet kilka par szpilek zakupiłam, nie wspominając już o dużej ilości spódnic i sukienek, które teraz można znaleźć w mojej szafie. Wciąż jednak preferuję dżinsy, zwykłą koszulkę i jasne tenisówki.
Szkoła kung fu, którą założyłam zaczęła dobrze prosperować, prowadzę kilka grup ćwiczeniowych, sama też dużo ćwiczę. Wynajmuję cudowny, mały domek. Staram się otworzyć na nowych ludzi i robię wszystko, żeby tutaj, w moim nowym domu nie postrzegano mnie jak dotychczas. Wciąż dużo czytam i wciąż pracuję nad moją greką. W dalszym ciągu nienawidzę łaciny, jednak każdego dnia tłumaczę teksty Cycerona i Seneki. Jest mi dobrze, chociaż czasem, wieczorami przede wszystkim, czuję się samotna, wtedy wychodzę na imprezę, jednak już rzadko kiedy zdarza mi się trafić do łóżka, łazienki czy na plażę z nieznanym mężczyzną. Polubiłam siebie samą i to póki co jest moim największym sukcesem.


________________________________
Witam,
z kart nie jestem zadowolona, z pewnością będą ją poprawiać.
Na wątki chętna jestem, w końcu po to tu jestem
między innymi,
Owszem zaczynam, czasem też wpadają mi jakieś pomysły do głowy.
Komentarze wolę długie ;>


29 komentarzy:

  1. [ooo, rzeczywiście wygląda jak laleczka, masz może pomysł na wątek/powiązanie?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Serdecznie witam! I muszę powiedzieć, że Pani na zdjęciach nie tylko wygląda jak laleczka ale jest tak cholerne (nie obraź się!) idealna.
    Jednak powróćmy do wątku. Co powiesz na to żeby Gabrielle lub Iris przypadkowo do siebie zaszły? Choćby po przysłowiową szklankę mąki. Co Ty na to? Oczywiście ich domki mogą znajdować się nieopodal bo inaczej nie miałoby to większego sensu.
    Hmm...Gabrielle może też usłyszeć jakieś wrzaski wydobywające się z domku Iris oraz dostrzec czarny dym wymykający się przez okno. Okazałoby się, że biedaczka starała się COŚ upiec, lecz niestety jako całkowite beztalencie kulinarne jest zdolna przypalić i zepsuć nawet jajecznicę.]

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  3. [O! Świetnie! ^^ Jestem jak najbardziej za tym pomysłem. Przyda się Iris taka dobra i pomocna dusza jak Gabrielle.
    Hm...to może tak jak mówiłam: Gabrielle usłyszy jakieś krzyki swojej sąsiadki i ujrzy dym, wypadający przez okno. A kiedy wejdzie do domu Iris (drzwi będą otwarte) zobaczy, że coś się przypala, ponieważ Oz zostawiła patelnię na ogniu, a sama bierze sobie kąpiel.
    Co Ty na to?]

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  4. Żwir chrzęścił pod podeszwami starych, znoszonych butów, kiedy to drobna, niewysoka kobieta uparcie krążyła wokół niewielkiej oczka wodnego. Podpierając się pod boki lub cmokając z wyraźnym niezadowoleniem. A tuż nieopodal leżało beżowe wiadro ze złotymi rybkami i łopata, na której widniały grudki ziemi.
    - Niewiarygodne. - spomiędzy rozchylonych warg Iris wydobyło się złowrogie mamrotanie, a ona sama przystanęła, aby przyjrzeć się niezbyt idealnej dziurze, którą od kilku godzin zawzięcie pogłębiała i powiększała. A wszystko tylko dlatego, aby poczuć dumę, satysfakcję oraz móc spokojnie zasnąć ze świadomością, iż biedne rybki nie dostaną lekkiego świra w tak małym basenie. - Chyba spędzicie kolejną noc w salonie. - bąknęła, poprawiając podwinięte rękawy kraciastej koszuli i cicho sapiąc wzięła w dłonie dość ciężkie wiadro, aby kuśtykając wejść do domku. I może właśnie dlatego (przez swoje wieczne roztargnienie) zapomniała zamknąć drzwi wejściowe, zdejmując brudne buciory, zrzucając stare jeansy i ściągając przepoconą koszulę. A wszystko z miną człowieka zadowolonego i spełnionego w każdym aspekcie życia. Oczywiście kobieta uprzednio wrzuciła na patelnię pokrajane, świeże warzywa, które stały się przyczyną całego zajścia. I kiedy ta zawzięcie szorowała ciało gąbką jej głupota atakowała przechodniów wonią spalenizny i gęstym czarnym dymem.
    - Co?! - słowa blondynki sprawiły, że Iris gwałtownie otwarła drzwi łazienki, owinięta jedynie w puszysty ręcznik oraz z kropelkami wody spływającymi po zarumienionym, piegowatym ciałku. Natomiast wilgotne kosmyki włosów kleiły jej się do skroni i policzków, gdzie na jednym z nich widniało płytkie zadrapanie. - O Boże! WARZYWA! - oczy kobiety niespodziewanie się rozszerzyły, a ona sama wydała z siebie zduszony okrzyk, aby ruszyć przed siebie i stanąć w progu kuchni. Blada. Zaskoczona. I wyraźnie zdziwiona całym zajściem. - No i po kolacji. - bąknęła z zażenowaniem, zerkając w kierunku Gabrielle, która już kilkukrotnie ratowała ją przed śmiercią głodową czy spaleniem domu.

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  5. [O, dzięki, nawet nie zauważyłam tej literówki ;) Jasne, mogą się znać, myślę że wtedy o wiele lepiej będzie się prowadziło wątek :)]
    Aimee

    OdpowiedzUsuń
  6. Nienaturalna. Dziwaczna. Popieprzona. Właśnie taka była owa sytuacja w mniemaniu Iris, która z rozchylonymi ustami wpatrywała się w szybkie i zdecydowane poczynania koleżanki. A kropelki wody lśniły na zaczerwienionej skórze sprawiając, że biedaczka co kilka sekund wzdrygała się i pocierała mokre ramiona, poprawiając ręcznik i kołysząc się na bosych stopach. Jestem cholernym nieudacznikiem. - tym jednym zdaniem Oz skomentowała własne roztargnienie, osobistą tragedię oraz wygląd kuchenki i okropny zapach zwęglonych warzyw.
    - Aha. Myślę, że tak. - bąknęła, czynią krok do przodu i stając na palcach, aby móc zajrzeć do lodówki tuż nad ramieniem blondynki. A ujrzała mnóstwo warzyw, owoców, wszelkiego rodzaju sery, jajka, jogurty, kefiry i oczywiście wielgachną butelkę z mlekiem czekoladowy. No i oczywiście jakieś sojowe parówki czy pomidorowe tortille, które spożywała na wczorajszy obiad. Może powinna porzucić swój zatwardziały wegetarianizm, aby nie umrzeć z głodu? - W górnej szafce jest ryż (biały, brązowy, czarny), kasze, makarony... Od wyboru do koloru! - dodała, odgarniając z twarzy mokre włosy, które opadały jej poza linię talii, zahaczając o biodra.
    I nie czekając na odpowiedź swojej wspaniałej i wyjątkowej wybawczyni ze spuszczoną głową podreptała z powrotem do łazienki, aby tam dokładnie się wytrzeć i założyć na siebie krótkie szorty; ciemny, półprzeźroczysty podkoszulek i - uwaga, uwaga! - grube skarpety. Jak przystało na prawdziwego zmarzlucha! Zaś mokre schowała w pasiasty ręcznik, który zwinęła w dziwaczny turban. I tak wystrojona stanęła w progu kuchni, trzymając w dłoniach karmę dla rybek, które - o dziwo! - nie umarły przez ostrą woń spalenizny. A wręcz przeciwnie: czuły się świetnie!
    - Ładnie pachnie.

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  7. Wysiłek fizyczny ? Czy wysiłkiem fizycznym można było nazwać codzienne nocne wstawanie i uspokajanie płaczącego dziecka? Bo jeśli tak, to właśnie taki wysiłek fizyczny miała codziennie Aimee, nieprzerwanie od dwóch miesięcy.
    Szkoda że to nie zaliczało się do dziedziny sportowej, bo pewnie by wygrała.
    Dzisiejszego dnia Aimee czuła się tak, jakby przejechał po niej tir abo czołg. Nieprzespana noc dawała się mocno we znaki, a ona sama ledwo co trzymała się na nogach. Jednak na spacer z rana musiała się wybrać, bo wiedziała że siedzenie w domu i tak nic nie pomoże, a ona nie zaśnie, ponieważ Gaia była wypoczęta i pełna sił, co okazywała poprzez wierzganie nóżkami i rączkami na prawo i lewo. Ba, jeszcze ją to cieszyło, a jakżeby. W końcu, co tam, czy jej mama się wyspała, czy też nie. Ważne że ona była pełna energii. Kiedy tylko Lacroix opuściła mury swojego mieszkania, od razu skierowała się do parku, gdzie zapewne panował przyjemniejszy chłód, niż w całym mieście, które tonęło w promieniach słońca.
    Aimee naciągnęła na nos okulary przeciwsłoneczne, po czym przysiadła na parkowej ławce, spoglądając przy okazji do wózka. Nie spodziewała się spotkać kogoś znajomego, a już na pewno nie o tak wczesnej porze. Głos Gabrielle dosłyszała ledwo co, z początku nawet nie była pewna czy ktoś coś do niej mówił. Dopiero kiedy uniosła głowę i obdarowała Murrill, uśmiechnęła się delikatnie. -Nie, wariuje-powiedziała, odgarniając włosy na plecy.
    Aimee

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiedzieć czemu, ale Aimee zawsze bawiły te osoby, które pochylały się nad wózkiem, a po chwili wsuwały do niego niemal głowę, zaczynając rozmowę z jej córką dosłownie tak, jakby mieli usłyszeć odpowiedź od dwumiesięcznej Gai. Nic więc dziwnego że z ust Lacroix wyrwał się cichy chichot, kiedy zobaczyła tą jakże dobrze znaną sobie sytuację. Wiedziała że Gabrielle lubi dzieci, dlatego też nie miała zamiaru przerywać jej tej "rozmowy". A co, niech sobie panie pogadają!
    -Zawsze daje mi popalić-Aimee wzruszyła ramionami, bo przecież była to czysta prawda. Cóż, zanosiło się na to, że mała Gaia bardziej charakter odziedziczyła po swoim ojcu, niźli po niej, ale nie było tak źle, dało się przyzwyczaić. No i nie mogła narzekać na nudę. Może z czasem będzie lepiej.
    Młoda kobieta po raz kolejny odsunęła z twarzy kręcone blond kosmyki, po czym poruszyła wózkiem. -Całkiem dobrze. Narzekać nie mogę-odpowiedziała, uśmiechając się przy tym nieco wymuszenie. Jakoś nigdy nie lubiła mówić że coś jest nie tak. W końcu po co zawracać innym głowę swoimi własnymi problemami ? -A co u Ciebie ?-zapytała po chwili, kierując spojrzenie na Gabrielle.
    Aimee

    OdpowiedzUsuń
  9. [Heej, pomysł ? Może pójdę do twojego klubu kung fu ? Ale jak chcesz zacznij jak Ci się podoba :D]
    Leon

    OdpowiedzUsuń
  10. Leon kiedy tylko mógł boksował w worek treningowy, który wywiesił sobie z tyłu domu. Jego sąsiad widząc go kiedyś, opowiedział mu o tutejszym klubie kung fu. Nie miał zamiaru udawać, że jest zaskoczony. Nie spodziewał się, że w tym małym miasteczku, ktoś próbował uczyć tej sztuki walki. Zaciekawiony zapytał o adres i następnego dnia po pracy, postanowił się tam udać. Gdy stanął w drzwiach, kobiety popatrzyły się na niego z takim zaskoczeniem, że sam nie wiedział co powiedzieć.
    - Dobrze trafiłem? - powiedział szybko, ganiąc się w myślach za to bezsensowne pytanie.
    - Dzień dobry, czy mógł zapisać się na jakieś treningi i.. od kiedy mógłbym zacząć- ciągnął dalej, zdając sobie sprawę z tego, że widocznie wybierały się do domu albo miały to zamiar zrobić w niedalekim czasie. Stał nerwowo ruszając rękami i zawstydzoną miną. Trzeba przyznać, ze musiało wyglądać to komicznie!
    Leon

    OdpowiedzUsuń
  11. Aimee dokładnie wiedziała że nie wyglądała na wypoczętą i pełną energii. Najchętniej to położyłaby się spać i wstała dopiero po kilku dniach, jakby już odespała te wszystkie zarwane noce. Opieka nad Gaią nie była łatwa, jeśli robiła to tylko ona. Może i zdążyła się już przyzwyczaić do świadomości, że będzie sama na tym polu walki, ale czasami pragnęła żeby ktoś ją odciążył od tego wszystkiego, żeby ona mogła raz spokojnie usiąść i odpocząć.
    Odwzajemniła uśmiech, choć wiedziała że i tak on nic nie zmieni. Słysząc propozycję, która to wydobyła się z ust Gabrielle, Aimee zrobiła zamyśloną minę.
    -Czy ja wiem...-mruknęła po chwili, spoglądając gdzieś przed siebie. Chwilami czuła się dość głupio, kiedy to otrzymywała od innych zaproszenia, chociażby na takie drugie śniadanie. Czasami jednak można się zgodzić i przystać na propozycję, prawda ? Tak też Aimee zrobiła. Kiwnęła głową, zgadzając się na zaproszenie Gabrielle.
    -Chciałabyś wziąć ja na spacer?-zapytała, nieco zdziwiona tymi słowami. Po chwili jednak uśmiechnęła się wesoło, wzruszając przy tym ramionami. -No, jeśli chcesz, to czemu nie. Kiedyś możesz ją wziąć-powiedziała. Aimee z zasady ufała ludziom, a już na pewno tym, których znała dość dobrze, albo dobrze. Nie sądziła żeby jej córce stała się jakaś krzywda, gdyby Gabrielle wzięła ją ze sobą na spacer.
    -Jak na razie jakoś sobie radzę. Ale jak coś, to dam Ci znać, wtedy będziesz mogła przybiec mi z pomocą-zaśmiała się.
    Aimee

    OdpowiedzUsuń
  12. Zatkało ją! A niech to! Czegoś takiego po prostu się nie spodziewała! Stół wręcz uginał się pod ilością jedzenia, którego niesamowita woń sprawiała, że brzuch Iris postanowił urządzić mały, ale dość głośny koncert. Burcząc i bulgocząc. Kiedy to nasza zażenowana kobiecina starała się go uciszyć, klepiąc po żołądku i mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Jednocześnie z wyraźnym podziwem spoglądała na osobę sąsiadki, która w jej oczach była nie tylko rycerzem-wybawcą, lecz również prawdziwym SUPERBOHATEREM. Ot co! Nic dodać, nic ująć...
    - O rany. - wymamrotała, zaglądając do każdej miseczki, talerza czy garnuszka, aby móc podziwiać kulinarne dzieła sztuki, które owa kuchnia widziała po raz pierwszy. Oczywiście nie licząc dni, kiedy to Gabrielle przynosiła naszej biedaczce gotowe obiady, tym samym ratując ją od śmierci głodowej oraz kolejnych (nie planowanych) wypadków. - Co ja bym bez Ciebie zrobiła? - dodała, łapiąc się za głowę, na której kołysał się pasiasty turban i rozszerzając swoje dziwaczne oczy.
    Chyba nigdy nie spłaci blondynce długu wdzięczności, który z każdym kolejnym dniem stawał się coraz większy i większy sprawiając, że Iris powoli zapominała wszystkie chwile, kiedy to Gabrielle wybawiała ją z mega opresji. Tak było i dziś.
    - Wole nie wiedzieć, co o mnie myślisz. - bąknęła po chwili, wyjmując kilka butelek wina. Czerwone. Białe. Słodkie. Wytrawne. Od wyboru do koloru. A prawie wszystkie nietknięte. - Chyba powinnam poprosić Cie o lekcję gotowania. Choćby żeby nauczyć się zrobić jajecznicę bez jej przypalenia. - dodała, opadając na jednej z drewnianych stołków i przecierając podkrążone powieki. Jednocześnie wyciągnęła przez siebie swoje patyczkowate, lekko krzywe nogi, trochę się przy tym krzywiąc i rozmasowując lewe kolano. Cóż, bo większym wysiłku fizycznym zawsze czuła w nim nieprzyjemne napięcie czy dziwny ból, jakby ktoś wbijał jej tysiące małych igiełek.

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  13. - Akurat z kung fu nie mam żadnego doświadczenia..ale szybko się uczę, więc myślę, że szybko załapię o co chodzi- powiedział, uśmiechając się przyjaźnie w kierunku swojej rozmówczyni. Gdy dowiedział się o tym, że trenują głównie dzieci zaśmiał się cicho. Zgodził się na poniedziałki i soboty, bo w resztę dni jest zajęty swoją pracą. Jej propozycja o wspólnym treningu zakłopotała go jeszcze bardziej, ale jak mógłby poddać się już na starcie? To nie w jego stylu.
    - Naprawdę? W takim razie muszę mieć się na baczności- powiedział, gryząc się w język, bo zdał sobie sprawę ze znaczenia tej szowinistycznej uwagi. Nie miał nic przeciwko temu, żeby ćwiczyć z kobietą, z drugiej jednak strony nie wyglądała ona na typ sportsmenki. Ale jak widać pozory mylą. Zdał sobie sprawę, że jutro jest sobota, więc przyjdzie tutaj znowu już jutro.
    - Czyli mogę zaczynać od jutra, tak ?- powiedział, opierając się o blat stołu i wpatrując uważnie w twarz kobiety.
    Leon

    OdpowiedzUsuń
  14. [ O kurcze, jaka śliczna! *_*
    tak sobie myślę nad jakimś powiązaniem i co powiesz na starą znajomość z dzieciństwa? Pochodzą z tego samego miejsca i mają tyle samo lat. Daniel mógł zawsze w pewien sposób bronić swojej małej przyjaciółki przed złośliwymi znajomymi ;) Potem D. niespodziewanie się wyprowadził i ich kontakt się urwał.
    Teraz gdzieś się spotkają (np. utkną razem w windzie, schowają się przed ulewą w tej samej kawiarni czy usiądą obok siebie na plaży, no nie wiem xd)zaczną jakąś rozmowę, ale na początku się nie zorientują, że to ten sam Daniel i Gabrielle z dzieciństwa. No bo jak widzieli się ostatni raz to oboje byli jeszcze dziećmi, a Dan nie miał żadnego tatuażu. No. Więcej pomysłów nie mam, a ty? :D ]

    OdpowiedzUsuń
  15. [pomysłów brak dziś, fizyka moją głowę dziś zajmuje niestety. No ale jeśli znajdzie się jakiś pomysł to ja chętnie ;p a czy mają się znać czy dopiero poznać, zależy, bo jak bedzie klientką w klubie obsługiwaną przez Adama to się dopiero poznają a jeśli nie bo np. chodzi codziennie do niego po chleb albo co albo coś z domem dziecka to moga się już znać ;p mi to obojętne ;p]

    OdpowiedzUsuń
  16. [ No i idealny wątek. A bardzo bym chciała byś zaczęła bo dziś ze mną serio krucho :<]

    OdpowiedzUsuń
  17. Ua! Jedzenie było przepyszne! Zapach. Smak. Wygląd. To wszystko sprawiało, że Iris cicho cmoknęła, przymykając delikatnie powieki i wyrażając szczery zachwyt nad zdolnościami kucharza. A widelec jedynie rytmicznie uderzał o brzeg talerza, kiedy to kobieta z apetytem pochłaniała przydzielony posiłek bezustannie coś mamrocząc.
    - Niesamowite! Genialne! Jak Ty to zrobiłaś? - a jej zwykle blada, piegowata twarz nabrała rumieńców i (uwaga, uwaga!) najprawdziwszego uśmiechu. Zaś pasiasty turban kołysał się niebezpiecznie na głowie Iris, która po kilku minutach zawiesiła go na oparciu krzesła, odrzucając wilgotne, poplątane włosy do tyłu. I tylko czasami jakiś zagubiony kosmyk przerywał wspaniała ucztę jakiej oczy kobieciny nie widziały od dłuższego czasu. Ba! Od ostatniej, dobroczynnej wizyty Gabrielle, kiedy to lodówkę ponownie wypełniły niesamowite potrawy, którymi Oz delektowała się przez najbliższe kilka dni.
    - Po pierwsze: rozpieszczasz mnie. - wymamrotała między kolejnymi kęsami, odkładając sztućce i upijając niewielki łyczek czerwonego wina, który zdawał się rozgrzewać odrętwiałe, obolałe mięśnie. - Po drugie: jeszcze kilka takich dań, a poproszę Cię o rękę. - dodała, poruszając delikatnie lewą nogą, na którą spuściła spojrzenie dopiero wtedy, gdy dotarły do niej słowa blondynki.
    Czy bolało? Oczywiście! Lecz był to ból, do którego panienka Ozare w pewien sposób przywykła, a nawet go zaakceptowała. Chociaż wielokrotnie (dobra, nie okłamujmy się - każdej bezsennej nocy) roztrząsała i analizowała od nowa wydarzenia tamtego, pamiętnego dnia. Czy gdyby spóźniła się na autobus to nadal mieszkałaby w Norwegii i tańczyła na scenie opery?
    - Nie. - pokręciła głową i spojrzała na sąsiadkę. - Już nie tak bardzo. - dodała, pocierając kark i lekko się uśmiechając. Cóż, rozmowy o swoim "kalectwie" zawsze przychodziły jej z jakimś dziwnym trudem. Może dlatego, że mieściło ono w sobie wspomnienia, niespełnione marzenia i wiele bólu, o którym pragnęła zapomnieć.

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  18. [Tak sobie myślę, że Noelle mogłaby przyjść do szkoły Gabrielle, aby opisać zajęcia jako jedną z atrakcji w swoim artykule. Przyglądałaby się więc ćwiczeniom, prowadzonym przez blondynkę, a później zostałaby, żeby z nią porozmawiać, spytać czy jutro może przyjść z aparatem. Kobiety mogłyby się nawet trochę polubić, więc któregoś dnia umówiłyby się na drinka na plaży, żeby ot tak porozmawiać. Ale to potem - punktem wyjścia są zajęcia w szkole :) Co Ty na to? Odpowiada, czy mam myśleć dalej?]

    OdpowiedzUsuń
  19. - Leon. Postaram się wyciszyć, ale nic nie obiecuję.- powiedział z szerokim uśmiechem, również wyciągając rękę i ściskając delikatnie dłoń Gabrielli.
    - Chociaż, próbowała Pani kiedyś jogi? Doskonały relaks, no i wiadomo dobrze trzyma w formie.- powiedział, próbując wyczytać coś z jej twarzy i gestów. Chciał już wychodzić, pożegnać się, ale miał jeszcze wiele pytań, które chciałby zadać, ale nie wiedział czy wypada. Nie mógł jednak powstrzymać się i zadał kilka z nich.
    - Założyłaś ten klub sama? Skąd w ogóle taki pomysł? To dosyć nietypowe..- zapytał zainteresowany, co było widać po jego przymrużonych, chciwych oczkach, które próbowały wyczytać każdą informację. Trudno było skupić się na rozmowie, kiedy przed oczami widzi się tak wyjątkową osobę. Ale czy jest na tyle otwarta, żeby umówić się z nim na zwykłą kawę? Czy dałaby się wyciągnąć na jeden, zapoznawczy wieczór? Te i inne pytania krążyły po jego głowie, ale ze względu na jego niespotykaną nieśmiałość nie zadał ich na głos. Coś dziwnego się działo, co odbierało mu mowę. Taki trochę niedojrzałe to jego zachowanie. Ale z nadzieją patrzył na Gabrielle, mając nadzieję, że będzie miała trochę empatii.
    Leon

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Dzięki, dzięki! :D ]

    Upał panujący zazwyczaj na wyspie Skiathos dla Daniela był ogromnym utrudnieniem i jednym z głównych minusów mieszkania w Grecji. Przyzwyczajony do londyńskiego, chłodnego klimatu i wiecznie zachmurzonego nieba, nie potrafił się tak szybko przestawić. Na początku oczywiście czuł się świetnie - słońce, ciepła woda w morzu, piękne plaże i uczucie, jakbyś cały czas był na wakacjach! Po jakimś czasie zaczął go ten cały upał niestety męczyć i chwilami wręcz błagał w duchu o chwilę angielskiego zachmurzenia i chłodu, czy choć kilka kropli zbawiennego deszczu.
    No i dostał to, czego chciał! Siedząc cały dzień w studiu, pochylony nad ramieniem pewnej greczynki, która wybrała sobie wyjątkowo skomplikowany wzór tatuażu, nawet nie zauważył jak szybko zmieniła się pogoda. W końcu kiedy wychodził z domu na zewnątrz było ciepło, jak zawsze. Deszcz aż za bardzo biorąc sobie do serca jego ciche błagania, postanowił lunąć jak z cebra kilka sekund po tym, jak wyszedł ze studia kończąc pracę. Ironia losu, można by rzec. Miał jednak szczęście, bo kilka metrów dalej mieściła się dość przyjemna kawiarenka, która stanowiła idealny schron. No ładnie Daniel - prosisz o trochę londyńskiej pogody, a potem przed nią uciekasz...
    Do kawiarenki wszedł jako jedna z pierwszych osób ukrywająca się przed ulewą, toteż miał ten przywilej możliwości wybrania sobie dogodnego miejsca. A gdzie indziej mógłby usiąść jak nie przy jednym z tych dwuosobowych stolików pod oknami? Rozejrzał się dookoła, zauważając jak kawiarnia powoli zaczyna się zapełniać. Westchnął jedynie ciężko i podpierając podbródek o otwartą dłoń, zaczął przyglądać się biegającym ulicami ludziom. Strasznie żałował, że nie zabrał ze sobą aparatu, niektóre zdjęcia naprawdę mogłyby być ciekawe! A może by tak spróbować coś takiego naszkicować? Namalować? Jego dłonie instynktownie sięgnęły po serwetkę, ale nie miał przy sobie żadnego długopisu, ani ołówka. Nic z tego, Daniel.
    Z zamyślenia wyrwał go delikatny, kobiecy głos. Obrócił się w stronę, z której dobiegał i uśmiechając się lekko, skinął głową. Popchnął nogą sąsiednie krzesło, odsuwając je jednocześnie dla dziewczyny.
    - Pewnie, siadaj. - przyjrzał się jej, nieznacznie mrużąc oczy, po czym schylił się pod stół, wyciągając ze swojego plecaka szarą bluzę i podał ją "nieznajomej". - Żebyś się nie rozchorowała. - mrugnął wesoło, opierając się o krzesło.

    OdpowiedzUsuń
  21. Iris uparcie wpatrywała się w swoje dłonie. W krótko obcięte, pomalowane na czarno paznokcie przypominające lśniące żuki na tle białej, kompozytowej powierzchni stołu. Jednocześnie oparła się pokusie, żeby zgiąć palce i wbić paznokcie w laminat aby poczuć, jak odrywają się od skóry. Poczuć coś innego niż nagłe zmieszanie, które doskonale zamaskowała pod łagodnym półuśmiechem, upijając pokaźny łyk wina. A czerwony trunek sprawił, że fala przyjemnego ciepła wypełniła przełyk i żołądek kobiety, dodając jej złudnej odwagi, aby w jakiś sposób otworzyć się przed sąsiadką.
    - Faceci to świnie. - bąknęła, a do kuchni wbiegła mała, łaciata świnka, która zaczęła wpatrywać się w Oz swoimi paciorkowatymi oczkami. Jak gdyby czuła się urażona jej słowami. - Przepraszam, Sisi. - dodała, a jej zachrypnięty głos lekko zafalował, zdradzając rozbawienie naszej bidulki, która potarła szorstką szczecinę chrząkającego pupila. Jednocześnie wstała i wsypała do miski zwierzęcia świeże warzywa.
    - A co do obiadu to z ogromną chęcią. Na prawdę! - rzekła po chwili z wyraźnym entuzjazmem, zaglądając do wiadra z rybkami, które na całe szczęście nie ucierpiały podczas mini pożaru. A kiedy ponownie opadła na krzesło głośno westchnęła, odgarnęła mokre kosmyki za ucho i uśmiechnęła się w kierunku Gabrielle. - Moja babcia byłaby zachwycona Twoją kuchnią. - dodała, wyciągając przed siebie patyczkowate, trochę krzywe nogi.

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  22. [Witam:) Ja tutaj z pytaniem o wątek:) i o ewentualny pomysł, gdyż ja to tak bardziej zaczynać wolę:D
    Aidan]

    OdpowiedzUsuń
  23. - Jasne, ale mam nadzieję, że nie narzucam się za bardzo- powiedział, uśmiechając się delikatnie w stronę Gabrielle. Zauważył jej zaskoczenie, tylko nie wiedział z czego wynikało. Zapytał o to kiedy mogliby się spotykać, ustalili inne formalności i podziękował jej za poświęcony czas.
    - Muszę już niestety iść i przepraszam, że zająłem Ci czas. Wydaje mi się, że właśnie chciałaś wyjść, gdy przeszedłem. Może w nagrodę na przykład podwiozę Cię do domu czy gdzie byś chciała?- powiedział, nie ukrywając swojego rozbawiania, wynikającego z dwuznaczności jego wypowiedzi. Nie był sztywniakiem, potrafił się śmiać sam z siebie tak jak teraz. Miał nadzieję, że nie zrazi tym do siebie Gabrielle. W końcu na pewno nie lubi kłamstw, dlaczego więc miałby udawać kogoś kim nie jest? Instynktownie ruszył do drzwi, otworzył je , przepuszczając ją i patrzył na nią pytającym wzrokiem. Już nie mógł się doczekać treningów i spotkań. Cieszył się, że w końcu poznał kogoś kto wydaje mu się taki prawdziwy i wyjątkowy. Na placach jednej ręki można by policzyć totalnie zachwycających ludzi w Skiathos. No, ale jedną już poznał.
    Leon

    OdpowiedzUsuń
  24. Josh był na wyspie od trzech miesięcy nic więc dziwnego, że od tego czasu chcąc nie chcąc zapoznał się z sąsiadami. Jedni byli dziwnie tajemniczy i traktowali go z ogromnym dystansem, a inni wręcz przeciwnie przyjęli go niemal jak w rodzinie racząc szczerym uśmiechem za każdym razem, kiedy tylko go spotkali. Wśród tych bardziej pozytywnych znajdowała się Gabrielle i chociaż była od niego sporo młodsza, to ta różnica wieku wcale nie przeszkadzała im w miłych pogawędkach na różne tematy i żartowanie sobie z wszystkiego co tylko się da. Nie zwracał uwagi na jej wygląd bo chociaż może wyglądała perfekcyjnie, to Josh miał to do siebie, że u każdego zawsze jakiś mankament znaleźć potrafił. Dla niego liczył się fakt, że była miłą, pozytywną dziewczyną i skutecznie potrafiła umilić mu czas, kiedy nie potrafił znaleźć sobie nic konkretnego do roboty. Nic więc dziwnego, że słysząc tylko dźwięk do drzwi miał już swego rodzaju pewność, że to właśnie blondynka, zapowiadała się, że wpadnie, wspominała nawet o tym, że przyniesie ze sobą coś smakowitego, a on się nie opierał, w końcu kolacja zjedzona w miłym towarzystwie to same plusy. Niepośpiesznie ruszył więc w kierunku drzwi i uchylił je z szerokim uśmiechem, zapraszając ją w swoje skromne progi.

    OdpowiedzUsuń
  25. Aimee zaśmiała się cicho, spoglądając przy tym na Gabrielle. Szczerze mówiąc, Lacroix uwielbiała w niej tego typu zachowanie. Nie zastanawiała się nad niczym, tylko podejmowała decyzję bardzo szybko, czego dwudziestotrzylatka chwilami zazdrościła.
    Zamyśliła się, kiedy została zapytana czy pragnie coś specjalnego do jedzenia. Prawdę mówiąc, to panna Lacroix zjadłaby wszystko, bez wybrzydzania. -Hm... -mruknęła, po czym spojrzała na Elle. -Czuję się, jakbym Cię wykorzystywała-zaśmiała się cicho, po czym wstała, poprawiając koszulkę. -Może być ciasto francuskie ze szpinakiem. Sama ostatnio miałam to zrobić, ale jakoś nie miałam czasu-wyjaśniła, odgarniając włosy za ucho.
    -Och, znając mnie, to i tak się nie prześpię, tylko zajmę czymś innym. Na przykład sprzątaniem, albo praniem-powiedziała z rozbawieniem, choć taka była prawda. Aimee ten czas wykorzysta na coś innego, niż spanie. W końcu mieszkanie samo się nie posprząta, pranie samo się nie zrobi.
    Lacroix pochyliła się, spoglądając do wózka, gdzie, o dziwo, Gaia leżała spokojnie, rozglądając się jedynie na boki. -Czasami mnie zadziwia. Jest za spokojna w nieodpowiednich chwilach-powiedziała z rozbawieniem.
    Aimee

    OdpowiedzUsuń
  26. Obsłużył wszystkich porannych klientów zaraz siadając na krześle i przeciągając się. Zaraz ziewnął wykończony, a to przecież tylko ranek, ale jak można nie być zmeczony po wieczornej pracy w host clubie? Zarwał nockę i teraz ma, musiał od razu otwierać piekarnię.
    Adam nie chcąc marnować dnia postanowił zrobić sobie przerwę wskazując innego pracownika na sprzedawanie za ladą. Sam przebrał się wsiadając do swojego starego dobrego samochodu. Spakował jeszcze przed tem duże 2 pudełka różnych pyszności ze swojej piekarni i przyjechał do domu dziecka. Pewnie dzieciaki będą głodne. Zabrał dwa pudełka pełnych pyszności i zaraz wszedł do budynku. Od razu wszystkie dziciaki przybiegły i wesoło się witały. Adam Odstawił pudełka na stoliku i zaczął częstować wszystkich. Jedna dziewczynka Emily podeszła do niego i zaczęła opowiadać o tym, że chciałaby wyjść kiedyś na długi spacer. A że Adam ma za dobre serce dla tych dzieciaków, poprosił o wolny dzień dla Emily i wyszedł razem z nią z domu dziecka. Zaraz na schodach zauważył swoją znajomą dlatego uklęknął i przytulił ją od tyłu.
    - No cześć. - przywitał się całując jej policzek i uśmiechając się.

    OdpowiedzUsuń
  27. [ Powiem Ci, że na początku przestraszyłam się pierwszego zdjęcia. Ale drugie jest naprawdę ładne. Zazdroszczę jej takich długich i ładnych włosów :C Niestety nie wiem jak je powiązać czy coś, ale mam nadzieję, że Ty może na coś wpadniesz.]


    Cora

    OdpowiedzUsuń
  28. Z własnego doświadczenia dobrze wiedział jak zmienne potrafią być czasem kobiety (ach to życie pod jednym dachem z młodszą siostrą), więc pomimo iż odmówiła, nie cofnął dłoni z bluzą, a jedynie nieznacznie uniósł brwi ku górze i uśmiechnął się lekko. Jeśli chodzi o niego, to nie miał w zwyczaju oceniać ludzi po pierwszej minucie spotkania. Sam przecież wyglądał z tymi wszystkimi tatuażami jak kryminalista, lub uchodźca z więzienia (a przynajmniej takie coś podsłuchał w rozmowie sąsiadek!), którym przecież nie był! Chociaż jeśli miałby ocenić "nieznajomą" blondynkę po tych kilku sekundach spotkania, powiedziałby na pewno, że jest urocza, nieśmiała i taka niewinna.
    - Tak, ogólnie pogoda jest tutaj straszna. Wolałem Londyn. - zaśmiał się bezgłośnie, wzruszając lekko ramionami. - Tam przynajmniej zawsze było tak samo i nie trzeba było się martwić, że coś cię zaskoczy; wystarczył parasol i problem z głowy. - rozejrzał się po zatłoczonej kawiarence. - Może napijesz się czegoś ciepłego? Chyba trochę daleko tutaj miałaś. - powiedział, automatycznie zerkając na jej przemoczone ubrania.

    Morrow

    OdpowiedzUsuń