Kochany pamiętniczku... Jak to dziecinnie brzmi. Dobra jeszcze raz.
Drogi pamiętniczku... Nie wiedziałam, że pamiętnik może być drogi. Nie,
już dobra koniec. Teraz tak na serio. Nie będę pisała durnych tekstów na
początek, bo to nie jest w moim stylu. Ogólnie rzecz biorąc to nawet
prowadzenie pamiętnika nie jest w moim stylu. To zabawa dla małolat,
które nie radzą sobie z życiem, nikt ich nie słucha i dlatego chcą się
wyżalić swojemu pamiętnikowi. Ja nie należę do tej części ludzi. Ja
jestem... inna. Mogę śmiało powiedzieć, że wyjątkowa. Raz się uśmiecham,
a raz z moich oczu lecą pioruny. Wiecie... Nigdy nie mam problemów z
nawiązywaniem nowych znajomości. Jestem optymistyczną osóbką i ludzie to
wyczuwają. Chyba właśnie dlatego mam tylko znajomych. Inni nie boją się
mojego towarzystwa. Wiecie co jest najśmieszniejsze? Otóż to, że
czasami bywa tak, że nie wiem jak mam się zachować. Co mam powiedzieć i
co zrobić. Ale mniejsza z tym. Teraz zdradzę wam powód dla którego
zaczęłam pisać tej głupi pamiętnik. Wiecie... W moim życiu bardzo dużo
się dzieje. Niektórzy twierdzą, że jestem magnesem na kłopoty. Dosłownie
je do siebie przyciągam. Ale mi to jakoś nie przeszkadza. Dobrze mi
jest tak jak jest. Przejdźmy teraz do sedna sprawy. Zaczęłam opisywać
swoje przeżycia, ponieważ... naprawdę chcesz... chcecie... jak zwał tak
zwał, to wiedzieć? Osobiście uważam, że nie ma w tym nic fajnego i
ciekawego. Ale niech wam, tobie... im będzie. Albo nie. Nie zdradzę wam
tego sekretu. Domyślcie się sami, ot co.
Impreza urodzinowa trwała w najlepsze lecz nikt nigdzie nie mógł
znaleźć samej jubilatki. Siedemnaście lat kończy się tylko raz w życiu.
Nadia postanowiła z tego skorzystać i wyprawiła huczne przyjęcie.
Przyszli jej wszyscy znajomi, którzy z kolei ściągnęli swoich znajomych,
ci swoich i tak dalej. Ogólnie rzecz biorąc to z imprezy dla
pięćdziesięciu osób stała się balanga dla ponad setki. Ale jej to nie
przeszkadzało. Im więcej osób tym lepiej. Rodzina Nadii może i nie
należała do najbogatszych rodzin w mieście. Ale pieniądze by wyprawić
takie przyjęcie mięli.
- Nadia...
- cichy pomruk wydobył się z ust blondyna, który jeździł ustami po szyi
brunetki. Dziewczyna stała oparta o regał ze starymi książkami. Tylko
tutaj mogli być sami. W innych pomieszczeniach byli ludzie, a Nadia,
wbrew wszystkim pozorom, ceniła sobie prywatność. - Jesteś tego pewna? -
zapytał, a na co dziewczyna wywróciła oczami. Co za głupie i
bezsensowne pytanie!
- Nie chcę
być siedemnastoletnią dziewicą - mruknęła i wspięła się na palce by móc
dosięgnąć ust chłopaka. Mimo wysokich szpilek cały czas była od niego o
niższa. Ale nikomu to jak na razie nie przeszkadzało.
- Nie chcę byś robiła coś wbrew sobie - powiedział czując jak dłonie
dziewczyny wędrują po jego plecach i schodzą coraz niżej. W końcu
natrafiły na na jego pośladki. Lecz zamiast je ścisnąć, jak to bywa na
filmach, dziewczyna wsunęła dłonie do jego kieszeni i zaczęła je
przeszukiwać.
- Nie masz... -
warknęła, a jej oczy niebezpiecznie się zwęziły. Blondyn westchnął
ciężko i pokręcił przecząco głową. - Ty... - ze złości nie potrafiła
wydusić z siebie ani jednego słowa. Miała go dość. Przecież jej
obiecał!
- To dla twojego dobra,
Nadio - powiedział cicho i spuścił głowę w dół. Odwrócił się na pięcie z
zamiarem odejścia. Najwyraźniej stwierdził, że dalsze przebywanie w
towarzystwie brunetki jest już zbędne.
- Obiecałeś... - szepnęła cicho, a po jej policzku spłynęła jedna,
samotna łezka, którą szybko otarła, bo nie chciała by zobaczył jej
słabość. Prawda była taka, że miała już dość niewypełnionych obietnic,
które jej złożył. Za każdym razem tak było. Powinna była już dawno się
do tego przyzwyczaić lecz coś sprawiało, że ciągle wierzyła, że tym
razem będzie inaczej. - Mam już dość tego, że ciągle nie wypełniasz tego
co mówisz! - krzyknęła w pewnej chwili, a chłopak momentalnie odwrócił
się w jej stronę. Zrobił dwa większe kroki i już był przy niej.
Wpatrywał się w nią, a ona odniosła wrażenie, że gdyby coś jeszcze
powiedziała to by ją uderzył.
- A
ja mam dość twojego zachowania. Myślisz, że kim ty jesteś? Jesteś
nikim, rozumiesz?! Nikim! I uwierz mi, że nikt ci nigdy nie będzie
usługiwał! Księżniczka cierpi. Ojejku jakie to smutne. Dziewczyno
ogarnij się! Nie zawsze będzie tak jak ty tego chcesz! Kiedy to w końcu
do ciebie dotrze?! - tym razem to Eryk krzyczał, a dziewczyna wpatrywała
się w niego swoimi dużymi, brązowymi oczami. Nie potrafiła uwierzyć w
to co on do niej mówił. Czy to naprawdę mogłaby być prawda? Przecież ten
Eryk, którego znała i... kochała (?!) taki nie był i nigdy by czegoś
takiego nie powiedział!
- To nie
we mnie jest problem tylko w tobie. To kolejna obietnica, którą mi
złożyłeś, a której nie dopełniłeś - powiedziała cicho i pociągnęła
nosem. Już nawet nie przejmowała się faktem, że chłopak widzi jak
cierpi. Miała to gdzieś, bo teraz już nic się dla niej nie liczyło.
Chciała tylko by ten paskudny wieczór już się skończył. Chciała spędzić
go w przyjemny i fajny sposób, a jak na razie to wszystko idzie nie tak
jak ma. A miało być tak pięknie!
-
Obiecywałem ci też, że będę ci wierny. Cóż... W tym też cię zawiodłem -
powiedział w pewnej chwili, a dziewczyna z wrażenia, musiała oprzeć się
o szafkę. Nie miała już siły na nich. Nie mogła uwierzyć, że to dzieje
się naprawdę. To... To nie mogła być prawda!
- Zejdź mi z oczu - szepnęła cicho i zjechała po szafce w dół. Eryk
przez chwilę wpatrywał się w nią, a potem odwrócił się na pięcie i
opuścił pomieszczenie zostawiając Nadię samą.
Tak...
Muszę to przyznać, pamiętniczku, że moje osiemnaste urodziny kompletną
klapą. Sama nie wiem jak mogłam do tego wszystkiego dopuścić. Śliczna
mordka Eryka wszystko mi przysłoniła,a teraz tego żałuję. Przecież... To
nie jestem ja! Nie powinnam się tym przejmować, prawda? Ale jakoś...
Nie potrafię. Byłam z Erykiem od ponad roku i nie potrafię ot tak o nim
zapomnieć. Jeszcze tylu się o nim dowiedziałam... Zdradzał mnie... Miał
inną... Pieprzony sukinsyn! Ale wiecie co? Dzięki temu nauczyłam się
jednego - nigdy nie ufaj facetom ze śliczną mordką, pięknymi oczami i
włosami, które aż się proszą o dotknięcie... Nie i już.
O
matko kochana... Minął rok odkąd ostatni raz tutaj pisałam. Ale nie
żałuje. W moim życiu tyle się działo, że aż strach pomyśleć. Ale tak w
skrócie to: ukradłam papugę z Zoo, włamałam się do szkoły, pomalowałam
okna sąsiadce na czarno, pokłóciłam się z Erykiem, uciekłam z domu,
wróciłam do domu, złamałam rękę, chciałam uprawiać seks w samochodzie,
pojechałam na koncert punkowy, całowałam się z punkiem, zrobiłam sobie
różowe pasemka lecz były do kitu i się ich pozbyłam. I to w sumie
tyle... A nie! Przepraszam. Siedzę teraz w samolocie, bo postanowiłam
polecieć do ukochanego braciszka. Ucieszy się na mój widok. Musi!
Cała podróż minęła jej bardzo dobrze. Aż sama się dziwiła, że lot
samolotem może być tak przyjemny. Nie licząc oczywiście startu i
lądowania, bo wtedy miała wrażenie, że lada moment zginie, a samolot się
rozwali. Na szczęście tak się nie stało. Tak jak lot był przyjemny to z
całą pewnością podróż taksówką już nie. Nie dość, że siedzenia
niewygodne, to mało miejsca i jeszcze niemiły kierowca, który chciał ją
zgwałcić samym spojrzeniem kiedy się przebierała.
Kiedy znalazła się pod chatką brata nawet nie zastanawiała się nad
tym co może jej się stać kiedy się do niego włamie. Ale co jej tam
szkodzi. Weszła przez otwarte okno i rozglądnęła się w koło. Ładnie się
tutaj urządził. Aż zaczęła żałować, że dopiero po raz pierwszy się tutaj
znalazła. W końcu znalazła sypialnię. Chyba. Weszła do niej i
uśmiechnęła się na widok śpiącego brata. Pochyliła się nad nim i
przejechała pacem po jego policzku.
- Co jest? - mruknął przez sen, a brunetka uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Csii... Nie mów nic, kocha się za nic, nie istnieje żaden powód do
miłości - powiedziała cytując jednego ze swoich ulubionych pisarzy.
- Kim jesteś? - zapytał, a na ustach dziewczyny pojawił się diaboliczny uśmieszek.
- Twój koszmar senny - powiedziała. Wpatrywała się w każdy ruch
Quentina i o mało co nie udusiła się ze śmiechu kiedy zobaczyła jego
minę zaraz po przeczytaniu napisu na koszulce. Nie ma co się dziwić.
"Witam w piekle" nie brzmi zbyt zachęcająco.
Nadia Walsh
18 lat
Uczennica
ostatniej klasy szkoły średniej | Aktoreczka w tutejszym teatrze |
Pracuje w księgarni gdzie układa książki | Mieszka z braciszkiem i jego
dziewczyną | Magnez na kłopoty | Włóczykij, który szuka swojego miejsca na świecie
[Witam!
:) Karta jest jaka jest. Kiedyś ją może poprawię. Zapraszam do wątków i
powiązań. Nadia nie gryzie, autorka tez nie. Mogę wymyślać, mogę
zaczynać. Wszystkiego po trochu. Twarz: Lucy Hale. Cytat w tytule: happysad - A miało być tak pięknie. Postać Eryka do przejęcia.]
[happysad, nie Happysad.]
OdpowiedzUsuńC. C.
[Spoko.
OdpowiedzUsuńTak coś przypuszczam, że Cat nie bardzo będzie za Nadią przepadać.]
C. C.
[Mnie tam stosunek Nadii do C. jest w pełni obojętny, ale ona z pewnością będzie jedynie starać się nic nie mówić, żeby nie było, chociaż w rzeczywistości miałaby do dziewczyny ogromne zastrzeżenia — jakby nie patrzeć, z butami im się wpakowała w życie.
OdpowiedzUsuńMogę przynajmniej wiedzieć, kiedy to było?]
C. C.
[no jak się książkami interesuje, to Josha znać musi ;d]
OdpowiedzUsuń[Dżosz lubi książki w czym niczym dziwnego nie ma, może więc przyjść do księgarni, w której pracuje i poprosić ją o pomoc w znalezieniu jakiejś książki no i ona go nie pozna i może być dla niego opryskliwa bo ma zły dzień czy coś, a potem zda sobie sprawę kim on jest i będzie jej głupio ;D]
OdpowiedzUsuńCzy Ty wszędzie musisz wpierdalać postać, która jest prawie taka sama jak pozostałe Twojego autorstwa i dawać im buzię Lucy Hale? Nie mogę już na nie patrzeć...
OdpowiedzUsuńP.S. Żeby uprzedzić uwagę o tym jak to złe anonimy hejtują biedną Hakunę, oferuję zostawienie e-maila, abyś mogła się odegrać i mnie zwyzywać (bo przecież lubisz to robić!).
[Po pierwsze jak ci się nie podoba to nie musisz ani patrzeć na moje postaci ani prowadzić z nimi wątku. Jak ci się nie podoba to nie, przecież nikt cię zmuszać nie będzie.
UsuńPo drugie nie rozumiem twojego oburzenia. To moja postać, a nie twoja, więc...
Po trzecie nie chce mi się z tobą kłócić i nawet nie mam zamiaru się do ciebie odzywać.]
Cóż, moje oburzenie jest jak najbardziej słuszne i normalne, skoro na każdym blogu pojawiasz się Ty i niemalże taka sama postać co gdzie indziej. Tego typu twory zniechęcają autorów do zapisywania się, bo po tym jakie karty postaci widnieją na blogu, widać jaki jest poziom strony. A nie patrzeć na Twoich bohaterów się zwyczajnie nie da - Hakuna wepchnie się wszędzie. I tak się zastanawiam - nie głupio Ci?
UsuńP.S. Zaimki osobowe pisze się z wielkiej litery, ale cóż, Ty oczywiście masz gdzieś zasady ortografii, racja, Ty pisarko?
Ciesze się, że wyraziłaś swoje zdanie ale nie rozumiem po co te nerwy. Nie uważam, że jestem jakąś super - boską pisarką na miarę samego Szekspira.
UsuńNie jest mi głupio. Tobie powinno być głupio, bo nawet nie masz odwagi się podpisać. Przecież gdybyś użyła swojego nicka nic by się nie stało, prawda? Nie mów, że nie posiadasz, bo skoro znasz mnie z blogów, to musisz także prowadzić jakieś postaci.
Wiadomo przecież, że blog służy głównie do zabawy, a nie do chwalenia się swoimi zdolnościami pisarskimi. Nie uważam, że moje karty postaci są wspaniale ale nie są też najgorsze. Uczę się, a to chyba jest najważniejsze, prawda?
Co do postaci... Taką jak Nadia postać mam dopiero drugą, więc z łaski swojej najpierw uważniej się w to wczytaj, a dopiero potem komentuj. Po drugie jeśli mam takie, a nie inne postaci, to znaczy, że takie prowadzi mi się najlepiej, prawda?
Och, nie ma to jak czytanie ze zrozumieniem - celowo napisałam, że podam Ci swojego e-maila w wypadku, gdyby przeszkadzał Ci brak mojego nicku, ale oczywiście wyleciało Ci to z głowy, racja? Nick natomiast niewiele by Ci dał, bo wątku nie prowadziłyśmy nigdy (na szczęście!), Ty zaś nigdy mnie nie przywitałaś, a obecnie nie jestem na żadnym blogu. Coś jeszcze? ;)
UsuńPoza tym fakt, że prowadzisz postaci "na jedno kopyto" (bo nawet jeśli myślisz, iż Nadia jest zaledwie drugą podobną, to dla postronnego obserwatora wygląda to zupełnie inaczej) świadczy wyłącznie o tym, że nie rozwijasz się literacko, a przecież chcesz się czegoś nauczyć, racja?
To chyba tyle ode mnie, nie ma sensu się bardziej rozpisywać, bo z doświadczenia wiem już, że każdą moją uwagę odeprzesz, będziesz się tłumaczyć - tak to jest, gdy się zakwestionuje twórczość kogoś, kto ma duże ego. Cóż, niech tak będzie - nie zależy mi na tym, by mój "komentarz" był ostatni w tej dyskusji, tak więc z mojej strony - koniec.
Dziękuję bardzo, życzę pozyskania różnorodności w tworzeniu postaci, a także nabycia umiejętności czytania ze zrozumieniem (taka mała aluzja do tego e-maila, nie mogłam się powstrzymać ;)).
Nawet pisarze potrzebują czasem inspiracji. Josh swoją znajdował w wielu miejscach. Czasem w tych kolorowych greckich uliczkach, czasem na plaży, a za czasów swojego pobytu w Nowym Jorku w książkach, ikon jeśli chodzi o powieści kryminalne. Niekwestionowanych mistrzów jeśli chodzi o pióro. Osoby, które dzięki swoim zdolnością literackim mogą wprowadzić czytelnika w całkiem inny świat. Josh starał się być jedną z takich osób, chociaż nie zawsze wiedział czy efekt jest zgodny z zamierzonym. Niemniej jednak lubił czytać powieści o tematyce podobnej do tych, które on sam tworzył. Lubił wiedzieć, lubił zdobywać wiedzę, a jakiś tam mały ułamek wiedzy, jaką z takich książek zdobywał przelewać na papier we własnej wizji.
OdpowiedzUsuńDziś jednak nie potrzebował żadnej książki ściśle związanej z kryminałami. Jego biblioteczka zaopatrzona była we wszystkie niezbędne powieści bez których obejść byłoby mu trudno. Dziś potrzebował coś całkiem innego. Coś co zdawało mu się być niezbędne. Potrzebował przewodnika po wyspie. Lubił chodzić, lubił zwiedzać, lubił odkrywać. Niestety dość krótki staż na wyspie jak i nie najlepsza orientacja w terenie powodowało, że musiał się zaopatrzyć w jakąś lekturę, która pozwoli mu na spokojne wędrówki po wyspie, a on sam będzie miał pewność, że już więcej nie zabłądzi, bo przecież zdarzyło mu się to już kilkakrotnie. Uśmiechnął się do wszystkich pracujących się dziewcząt, jak na miłego człowieka przystało. I nawet opryskliwy ton ekspedientki, młodej dziewczyny zaiste jeszcze się uczącej, nie mógł zmącić jego dobrego nastroju. Każdy miał czasem humorki i był wtedy nieznośny to najwyraźniej taki moment u niej.
-Potrzebuje przewodnik po wyspie, ciągle się tu gubię- powiedział łagodnie i po chwili dodał- gorszy dzień, co?
[Hej:) Karta, muszę powiedzieć, napisana w świetnym stylu:D Może masz ochotę na wątek?:) Wolę jednak zaczynać, więc jeśli masz jakiś pomysł...:D
OdpowiedzUsuńAidan]
[Hej. :) Może wątek i jakieś fajne powiązanie z Chrisem? ;)]
OdpowiedzUsuńChris
Mógł spodziewać się wszystkiego. Nagłego tsunami, które uderzyłoby w wyspę i zalałoby go, gdy smacznie odsypiał zarwaną noc. Mógł spodziewać się zostać spalonym przez płomienie, które utworzył nie zgaszony papieros. Bardziej spodziewał się najazdu kosmitów, niż własnej siostry, którą kochał najbardziej, choć nie miał ochoty mieć i jej nastoletnich problemów mieć na głowie, jakby swoich miał za mało. Kochał Nadię jak nikogo innego, ale no kurde! Czy nie można mieć spokoju od rodziny, a tym bardziej od pseudozbuntowanej siostrzyczki?
OdpowiedzUsuńJak zostało wcześniej napisane, spał, odsypiał wcześniejszą noc, kiedy poczuł, że ktoś dotyka jego policzka. Jego nieogolonego policzka, bo jest zbyt leniwym człowiekiem, by mu się chciało rano golić. A co lepsze, uważaj się za seksownego kociaka z tym zarostem. Jeśliby zasłonić krzywy nos, oczywiście.
Gdy przeczytał napis na koszulce zmarszczył jedynie czoło, próbując dodać do siebie wszystkie fakty, choć było to wręcz niemożliwe, zważając na jego nagłą pobudkę, przez co mózg jeszcze się powoli włącza. Wyglądało to całkiem śmieszne. Myślący Quentin, widok bardzo rzadki, wręcz na wyginięciu.
-Ty chyba robisz sobie ze mnie jaja…--mruknął, zauważając wreszcie bardzo znajomą twarz, bez co natychmiast się rozluźnił i ponownie położył głowę na poduszce, przecierając dłonią twarz.-Mówiłem Ci, żebyś nie dotykała policzków, bo tego nie lubię. Mówiłem?-spojrzał na siostrę intensywnie.-I pamiętasz co mówiłem, co cię spotka, jak jeszcze raz to zrobisz?-zadał kolejne pytanie, podnosząc się na łokciach, by wreszcie usiąść na łóżku.-Że połamię ci te ręce, prawda?-w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk i w jednej chwili Nadia leżała na łóżku z przygwożdżonymi rękoma.-Co ty tutaj, do cholery, robisz? Rodzice wiedzą, że tu jesteś?
[ Siemkaa, no widzisz, spotkałyśmy się tutaj. Tak, uzależniłam się od tych blogów. I mam nadzieję, że jakiś fajny wątek będziemy mieć : ) Masz pomysł? Jak tak to zacznij, ok ?]
OdpowiedzUsuńLeon
Dzisiejszego dnia zerwał się o piątej, co było nad wyraz dziwne. Bo Chris wbrew pozorom był wielkim śpiochem, no nie licząc dni, w których siedział do trzeciej lub czwartej nad ranem, kład się spać i wstawał o siódmej, jednakże to były małe wyjątki.
OdpowiedzUsuńNa początek spacer z psami, które już nie mogły doczekać się tego, aż chłopak zabierze je na plaże, a tam się z nimi pobawi. Jako, że w ciągu zimy nie miał zbytnio czasu, aby się nimi zająć, tak teraz będzie jeszcze gorzej. Albowiem okres wakacyjny był najgorszym (i zarazem najlepszym) okresem. To właśnie podczas wakacji wyspę odwiedzało najwięcej turystów, a do kieszeni restauratorów, sklepikarzy, barmanów itp wpływało najwięcej gotówki. On sam zawsze w wakacje pomagał matce w kawiarni lub, gdy był mniejszy ruch, co bardzo rzadko się zdarzało, bawił się w przewodnika.
Wracając z godzinnego spaceru wstąpił do kawiarni, spokojnie zjadł śniadanie, złożył zamówienie, zabrał psy i skierował się z powrotem do domu. Jako, że ludzie w miasteczku czuli się bezpiecznie domy nie były zamykane, jednakże dla minimalnego bezpieczeństwa nikt o tym nie mówił głośno. Tak jakby każdy mieszkaniec chciał zachować w tajemnicy to, że nie używa kluczy. Nie podejrzewając niczego dziwnego, rzucił się na kanapę i włączył telewizję. I właśnie wtedy usłyszał jakiś szmer, który dobiegał z jego pokoju. Zerwał się i ruszył w kierunku niebieskich drzwi. Otworzył je, a jego źrenice rozszerzyły się. Serio Nadia? Zamrużył oczy i z gniewem wypisanym na twarzy podszedł do dziewczyny.
- No widzę, że już się zadomowiłaś. - Powiedział z ironią, ominą ją i podszedł do laptopa, aby sprawdzić, czy aby dziewczyna go nie ruszała. No cóż, takie zboczenie. O nic tak nie dbał, jak o komputer i koniec, o.
Chris
[Niestety nie.]
OdpowiedzUsuńCamilla