Flickr Images

... więc po cholerę mam wymyślać tytuł?

trzynasty grudnia, dwadzieścia trzy lata, Nowy Orlean
matka z Leeds, ojciec z Belfastu, fajnie, nie?
na zmywaku w jakiejś podrzędnej knajpie
 powiązania // listy do B.
to zabawne, jak nic nie znaczyłby świat bez miłości

Catherine marudzi na marudzących (a jej marudzenie jest przy tym tak przytłaczające, że spośród wszystkich jej cech to właśnie tę najbardziej widać). Catherine potrzebuje stabilizacji, potrzebuje ciepła, potrzebuje miłości, i to takiej na zawsze (chociaż, zdaje się, tę już znalazła — brakuje jej jedynie częstszego wyznawania uczuć, okazywania ich, MNIEJSZA O TO). Catherine jest wrażliwa, bardzo wrażliwa, tylko czasem udaje twardą, żeby nie okazywać niektórym osobom przesadnej urazy. Catherine przytula się, kiedy jest jej źle, nawet jeżeli dobrze Cię nie zna (chociaż z drugiej strony też bez przesady, nie popadajmy w skrajność). Catherine uśmiecha się do przyjaciół i wrogów, tak dla zmyłki. Catherine ma okropną orientację w terenie, żeby nie powiedzieć, że wcale jej nie ma. Catherine stara się być pewna siebie, ale nie zawsze jej to wychodzi. Catherine łatwo się podporządkowuję ludziom wyraźnie silniejszym i mądrzejszym. Catherine czasem trudno jest ubrać myśli w słowa. Catherine czasem cierpi w milczeniu. Catherine często czasem się obraża. Catherine nie potrafi czasem postawić na swoim, kiedy przygniata ją masa argumentów drugiej strony, nawet jeżeli te nie są wielce wiarygodne. Catherine czasem mówi za dużo. Catherine ma prawie metr osiemdziesiąt (ale i tak jest przy tym dość... drobna, jakkolwiek to nie brzmi) i czuje się dziwnie wśród niskich Greków. Catherine sprząta po sobie. Catherine stara się odkładać przyjemności na bok i najpierw zajmować się celami, ale nie zawsze jej to wychodzi. Catherine kiedyś bardzo dużo malowała; przeszło jej niby z wiekiem, ale ma zamiar do tego powrócić. Catherine nie znosi czerwonego wina, płacze, kicha i często choruje, a w jej pokoju musi być wiatrak, bo gdyby go nie było, pewnie by umarła, bo nie lubi za gorąca. Mówi po grecku, bo jej dziadek był stąd, i to dosłownie stąd.
Tak czy inaczej, zaciągnął ją tu pewien ktoś dokładnie trzy lata temu.
Mieszka w którymś z tych ładnych, starych domków i marzy o skuterze.

____________________________________
Karta krótka, wiem. Mam limit wątków i o tym też wiem.
A KAŚKA OFICJALNIE JEST RUDA, NIE CIEMNA. :D
Faworyzuję i omijam, ale o swoje upominam się często.

37 komentarzy:

  1. [No to zgłaszam się po ten wątek, na który miałam się szykować. :d Dobrze, że jednak wybrałaś to zdjęcie :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam cieplutko! :) Co powiesz na jakiś wątek itp? :D Ślicznie zdjątoko jest na głównym! :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. [To może ten zmywak w podrzędnej knajpie, w której pracuje Aaron? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Też wolę mieć jakieś powiązanie najpierw ;) Hmm a co do samego pomysłu ale nie mogę nic wymyślić, normalnie nic mi do głowy nie może przyjść :C może ty widzisz jakieś powiązanie? ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [Wolę zacząć ;p]

    Q

    OdpowiedzUsuń
  6. [Aww, jako że straaasznie lubię takie romantico wątki to wybieram opcję numer 1, a potem można to gładko przenieść na opcję numer 2, więc zaczyna]
    W ich związku od zawsze pojawiały się kłótnie. Różne zgrzyty, ciche dni. Każde z nich wtedy reagowało zawsze tak samo. Pewien specyficzny schemat, którego nie potrafili się pozbyć. Cat, prawdziwa mistrzyni obrażania się naprawdę długi czas i Quentin, który niemal płaszczył się do jej stóp, by zdobyć jej przebaczenie. Czasem trwało to krócej, czasem niemiłosiernie długo, gdzie chłopakowi aż paliła się głowa od wymyślania kolejnych, skuteczniejszych sposobów wkradnięcie się ponownie w łaski swojej ukochanej. Aż dziw, że jeszcze się nie rozstali, tylko sumiennie starali się wszystko naprawiać i nie dopuścić do tego, by któreś z nich w ogóle pomyślało o rozłące.
    Lubił spać. Był strasznym leniem, że czasem się dziwił, że w ogóle jest w stanie wstać z łóżka i wyjść z domu. Czasem trzeba było go naprawdę, wołami, ciągnąć na zewnątrz, gdy miał wolne od pracy i jeżdżenia w kółko, dzień w dzień tą samą trasą i grzać łepetynę greckim słońcem. Nigdy nie budził się wcześniej niż Catherine. To ona pełniła rolę rannego ptaszka, który nawet w weekendy nie mógłby pospać dłużej i zabawiać swoją obecnością Walsha, który wręcz uwielbiał czuć ją koło siebie, bo wtedy był pewny, że żaden palant nie zacznie jej podrywać, kiedy tylko Q. odwróci na chwilę wzrok.
    Przekręcał się na łóżku, bo poczuł, że poduszka zrobiła się nieprzyjemnie gorąca, więc chciał przenieść się na połowę Cat i tym samym przytulić się do niej, ale obok siebie nie poczuł nic, oprócz rozgrzebanej pościeli. No tak. Już pewnie pije kawę, albo herbatę. Otworzył niechętnie oczy, pozwalając by promienie słoneczne zaczęły go razić po nich, że musiał zmrużyć powieki. Wygrzebał się z łóżka, przeczesał palcami włosy i od razu, bez uprzedniego rozglądania, skierował się do kuchni, gdzie spotkał się z niespodzianką. Dziewczyny nie było, tak jak uprzednio myślał. Zmarszczył czoło, porywając po drodze suchą kromkę chleba i wgryzając się w nią poszedł zrobić obchód po całym domu. Zmarszczył ponownie czoło, mrucząc pod nosem i mimowolnie spróbował sobie przypomnieć, czy ostatnio nie zrobił czegoś źle, by Catherine miała powód wyjść z domu bez słowa, bez żadnej kartki.
    -To niemożliwie, przecież nic nie zrobiłem.-mruknął do siebie, przechodząc z pozoru spokojnie jeszcze raz całe mieszkanie, jednak jak dziewczyny nie było, tak dalej jej nie było. Poczuł się dziwnie. Tak, samotnie. Puste pokoje, gdzie cisza aż krzyczała dobijała go w tym momencie i nie miał co ze sobą zrobić. Stał na środku korytarza, przeżuwając powoli kęs kromki chleba, starając się nie dać owładnąć narastającą paniką, że Collins wreszcie powiedziała dość i postanowiła go zostawić.

    Q

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ślicznie witam i padam do nóżek :)
    Z góry zakładam, że masz chęci na wątek. W takim razie podrzucę kilka z pomysłów, które - może - nas jakoś zainspirują, żeby wymyślić coś ciekawego. W takim razie:
    a) spotkanie w miejscu pracy Catheriny. Oczywiście moja Iris przyszłaby tam poczytać lub - uwaga, uwaga - miałaby gorszy dzień i postanowiła się trochę znieczulić.
    b) przypadkowe spotkanie sklepie, gdzie Iris nie potrafi dosięgnąć do półki i "prosi" wielką Cat o pomoc.
    c) ucieczka i pogoń Iris za świnką Sisi.]

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  8. [Mogą się praktycznie nie znać. On pracuje za ladą, ona na zmywaku - niewielki kontakt mają. Może ją zaprosić na jakiś koncert, czy coś. Ewentualnie jakaś bójka w barze. Co Ty na to?]

    OdpowiedzUsuń

  9. Jak miał się nie rozglądać z paniką po domu, jak nigdy się nie zdarzyło coś takiego, by dziewczyna wyszła z mieszkania bez żadnej kartki, informującej gdzie jest i za ile mniej więcej wróci. No cóż, tak już jest gdy człowiek z drugim człowiekiem żyje razem już prawie siedem lat. Można się uzależnić i być nawzajem jak narkotyk(jak pięknie zaleciało Zmierzchem) Ale tak właśnie było. Może i nie ukazywał swoich uczuć tak jak powinien, ale nie widział siebie bez Catherine.
    Stał bezradnie na środku korytarza, gapiąc się na chleb trzymany w dłoni. Dla postronnego obserwatora widok musiał być naprawdę uroczo-śmieszny, widząc dorosłego mężczyznę bez koszulki, w samych bokserkach, który teraz wyglądał jak zagubiony chłopczyk, który nie wie co robić, więc stoi i czeka na jakiś cud…Który po chwili się zdarzył. Słysząc szczęk kluczy podniósł powoli wzrok na drzwi, unosząc brwi i mimowolnie otwierając usta. Jeszcze dziwniej to wyglądało, niż normalnie wygląda, dodając jego skrzywiony nos, który w pewnym stopniu oszpecał jego twarz.
    -Jak widać, nie śpię.-rzucił, wracając do kuchni, by położyć resztę chlebka na talerz i wrócił do dziewczyny, biorąc od niej połowę siatek.-Nie lepiej było zostawić jakąś kartkę, cokolwiek?-spojrzał na nią z wyrzutem, kładąc może zbyt rzuconym gestem zakupy na resztę wolnego stołu, gdzie znajdywało się dosłownie wszystko. Popielniczka z papierosami, jakieś nie umyte jeszcze talerze i butelki po wodzie. I co najśmieszniejsze, wszystko to używał Quentin, nie Catherine, która najwyraźniej już dawno dała do zrozumienia, że za niego nie będzie sprzątać.
    Przysunął sobie popielniczkę i paczkę papierosów, zapalając jednego na dobry początek dnia i wbił uważne spojrzenie w brunetkę.-Następnym razem chciałbym byś choć mały skrawek papieru toaletowego zostawiała z napisem, że zaraz wracasz. Myślałem, że cię ukradli, albo sama uciekłaś.

    Q

    OdpowiedzUsuń
  10. Ona próbowała sprawić, by rzucił palenie, a on próbował sprawić, by zaczęła wcześnie chodzić spać, jeśli tak bardzo lubiła wstawać o nienaturalnej porze, gdzie większość ludzi przekręcało się dopiero na drugi bok(przynajmniej zdaniem Quentina) Wywrócił oczami na jej ziewnięcie i nawet nic nie powiedział. Nie było sensu, bo wszystko kończyło się tak samo, czyli słowami To nic takiego ze strony Catherine. Żeby nie wszczynać znowu kłótni wziął popielniczkę i wyszedł na balkon, opierając się tyłem o barierkę. Sam kiedyś myślał o rzuceniu, jednak wszystkie próby paliły się na panewce, kiedy to pod koniec dnia, przed snem wypalał dwa, bo ręce zaczynały mu już się trząść. Za bardzo już wsiąkł, by zrezygnować. Więc będzie sobie palił, aż nie umrze na raka, lub nie zakrztusi się własną śliną zmieszaną z dymem, gdy będzie pomarszczony jak suszona śliwka i ręce mu będę drżeć, ale nie z braku fajek, a z powodu Parkinsona, który na pewno go dopadnie, bo jakże by inaczej.
    Wniósł oczy ku niebu, jakby prosząc o cierpliwość, by znowu czegoś nie palnąć.
    -Nie przesadzaj, okej?-popatrzył na ukochaną przez ramię, próbując nie patrzeć na nią z widoczną kpiną. Zdusił niedopałek w popielniczce w kształcie płuc, które za każdym razem, czując popiół wydawały z siebie dźwięk kaszlu(piękny prezent) i odganiając resztę dymu, wrócił do środka. Tym razem nie usiadł, a stanął obok Catherine i uważnie obserwował, jak wypakowuje zakupy.-Przestań się nad sobą użalać, Cat. Jakby naprawdę byłoby z ciebie żadnego pożytku to myślisz, że dalej bym z tobą był?-zadał jej retoryczne pytanie, uśmiechając się nieznacznie.-Prawie siedem lat. Musi być z ciebie naprawdę wielki pożytek, jeśli tkwisz obok mnie.-próbował ją pocieszyć. Złapał delikatnie za nadgarstek, przysuwając do siebie, że brunetka znalazła się między jego nogami. Dłonie położył na jej biodrach, uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch.-I co teraz?-spytał zaczepnie.

    Q

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Jovita była beznadziejna :D Daj mi pomysł, a ja zacznę bo dziś jestem beznadziejna w myśleniu stąd brak karty :D]

    OdpowiedzUsuń
  12. [nie umiem wymyślać (taki już los kogoś kto notorycznie zaczyna) skoro Cat ma kiepską orientację w terenie, a Josh jest tu od niedawna czyli miasta też nie zna zbyt dobrze to może on się zgubi i ona się zgubi i tak on się ją zapyta o drogę i się okaże, że ona też ma problem więc razem jakoś spróbują się odnaleźć? ;d]

    OdpowiedzUsuń
  13. W głębi wiedział, że powinien pokazywać dziewczynie na każdym kroku, że mu na niej zależy. Wiedział, że za jego priorytet powinny być sentymentalne gesty, którymi inne pary cały czas się obdarzały. To nie tak, że był ślepy na zmienny nastrój Catherine, że nie widział w jej oczach tego, że ona potrzebuje jego dotyku i tych dwóch słów, które tak rzadko wypowiadał. Wiedział, że powinien to robić, ale miał swego rodzaju blokadę, której nijak nie potrafił przebić. W jego mniemaniu brunetka wcale nie potrzebowała, by okazywał jej czułości na każdym kroku, a on to szanował i nawet się nie pytał, czy tego właśnie chce. Może byłby inny, może w innym życiu potrafiłby, czułby potrzebę całowania Cat na powitanie i na dobranoc, na przytulanie się do niej, nie tylko wtedy, gdy przepraszał. Może byłoby inaczej, gdyby w jego domu byłoby inaczej i rodzice Walsha pokazywali, że są ze sobą, a nie obok siebie. Pan i pani Walsh, Quentin nigdy nie widział, by ojciec całował żonę, by przytulał ją i przynosił jej kwiaty bez okazji. Nigdy nie słyszał, jak ojciec mówi matce, że ją kocha, to też mały Quentin wychował się w przekonaniu, że wcale nie trzeba okazywać uczuć, by wiedzieć, że czyjaś obecność jest czymś najlepszym i przy kimś wyjątkowym czujesz się szczęśliwy.
    -Jesteś bardzo potrzebna i użytkowa. Naprawdę. Wierz mi.-pokiwał głową, przyglądając się jej uważnie, próbując wyczytać coś z jej miny, jednak na marne. Nigdy nie był za dobry w zgadywankach i nie miał głowy do oceniania nastroju drugiej osoby. Można rzecz, że w pewnym stopniu Quentin był zacofanym i aspołecznym człowiekiem, który nie bardzo wie, jak ma się zachować przy ludziach.
    Nie spuszczał z dziewczyny wzroku, a dłońmi rozpoczął wędrówkę po jej ciele zakrytym ubraniami.

    [Wybacz, że piszę jakoś tak. Muszę się jeszcze porządnie wczuć w jego postać.]

    Q

    OdpowiedzUsuń
  14. [Cóż... W nazwie piosenki, z której brałam cytat, pisało z wielkiej litery, więc uznałam, że tak ma być.]
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  15. [Mi to tam w sumie wszystko jedno jakie będą ich wzajemne relacje. Mogą się lubić i przyjaźnić lecz równie dobrze mogą się nienawidzić i tylko tolerować, bo jakby nie patrzeć teraz mieszkają razem. ]
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  16. [Nadia może nic o tym nie wiedzieć, bo niby skąd skoro nikt nic nie mówi, i mogłaby traktować C. zupełnie normalnie i nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że ta ma do niej jakieś większe zastrzeżenia.
    A Nadia przybyła w sumie to dziś. Wątek z Quentinem ma być kontynuacją tego co jest zaczęte w karcie, więc to dziwne by było gdyby przybyła jakiś czas temu. ]
    Nadia

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie myślał nad tym, co mówi. Chciał jedynie, by się uśmiechnęła, by nie była smutna z jego powodu, więc użył słów, które uważał za prawidłowe. Nie miał zielonego pojęcia, że tym mógł pogorszyć jeszcze bardziej sytuacje. Czasem zastanawiał się, czy uczucie między nimi się wypaliło, czy zasługuje na nią, bo przecież wiele mężczyzn chciałoby być na jego miejscu. Czasem zastanawiał się, czy mógłby zrobić jej tą przyjemność i usunąć się w cień, by mogła znaleźć mężczyznę, który potrafiłby pokazywać jej, co czuje, który byłby…ogólnie lepszy, na pewno lepszy od Quentina, który od siebie wiele jej nie dawał.
    Czując jak jej drobne ramiona oplatają jego pas, a usta muskają obojczyk, zaczął masować jej plecy i odgarnął z czoła kosmyki włosów, by spojrzeć na jej twarz.
    -Nie mów, że znowu coś źle powiedziałem? Skarbie…-ujął palcem wskazującym jej brodę i uniósł nieznacznie.-Nie płacz, no. Proszę cię.-mruknął skołowany całą tą sytuacją, bo w pocieszaniu za dobry nie był, choć cały czas się starał i miał nadzieję, że w końcu mu się uda. Odsunął się od niej na chwilkę i przekręcił, by swobodnie móc posadzić Catherine na blacie. Była niska, to też niewygodnie mu było rozmawiać z nią na stojąco. Teraz, gdy siedziała na meblu, mógł jej spokojnie, bez bolącego karku patrzyć na jej twarzyczkę, na którą uwielbiał patrzyć i na której teraz marzył zobaczyć choć lekki uśmiech. Kciukiem starł łzy, które wydostały się spod powiek brunetki.
    -Odezwij się.-szepnął, patrząc zmęczonym wzrokiem na nią, nie mogąc pojąć, dlaczego jeszcze z nim zerwała i dawała mu kolejne szanse, by mógł się poprawić po każdej kłótnie nie każąc mu się wynosić, a miała nadzieję, że następnym razem będzie inaczej.-No już. Przepraszam. Wiem, że nie jestem idealnym chłopakiem, ale no…-przełknął z trudem ślinę i odsunął dłonie od ukochanej, by móc przeczesać palcami swoje włosy. Nie wiedział co ma zrobić. Czuł się jak zwierze zapędzone w pułapkę, które nie mogło uciec, a jedynie szamotało się bez celu.

    Q

    OdpowiedzUsuń
  18. Dla prawdziwego mężczyzny łzy kobiety powinny być największą porażką Tak teraz się czuł. Zawsze tak się czuł, gdy słyszał ciche łkanie, albo widział choć jedną łzę, która zdradziecko popłynęła po policzku Catherine. Czuł się naprawdę strasznie, serce mu się krajało i chciał pocieszyć, ale nie wiedział jak i to było najgorsze. Powinien to wiedzieć i może wiedział, ale nie potrafił użyć tego w praktyce. Zawsze miotał się i panikował. Całe jego zdystansowanie i spokój gdzieś znikał. Nie było w tych momentach racjonalnie myślącego mężczyzny, którym był, a na jego miejsce pojawiał się ponownie szesnastoletni dzieciak, który starał się za wszelką cenę zdobyć pannę Collins, która wpadła mu w oko od pierwszej rozmowy z nią.
    Kiedy poczuł słone łzy na swojej skórze, na początku nie zrobił nic. Stał tak, pozwalając dziewczynie się wypłakać. Sądził, że tak będzie najlepiej, by zostawić Cat w spokoju i dać się jej samej uspokoić, ale gdy poczuł, jak jej drobne ramionka ponownie się wokół niego zaciskają, tym razem o wiele mocniej, poczuł lekkie ukłucie w jego aspołecznym sercu i mimowolnie odwzajemnił uścisk, głaskając brunetkę po włosach. A gdy już usłyszał słowa Catherine, którymi jest tak rzadko obdarowywana przez Quentina, coś w nim dosłownie pękło i już obiema rękami objął ukochaną wokół jej talii, przytulając ją do siebie równie mocno, co ona jego. Pokiwał głową w odpowiedzi, chowając twarz w jej brązowych kosmykach i wciągnął przyjemny zapach szamponu.
    -Ja ciebie też. Przecież wiesz.-mruknął, całując ją krótko w zagłębienie za uchem i uśmiechnął się lekko.
    Facet był zdobywcą. Jedynie na początku mocno się starał, by pozyskać kobietę, która podbiła jego serce. Wtedy był czuły, słodki i robił wszystko, co każdy mężczyzna powinien robić. Potem był związek, pierwsze słowa Kocham Cię i wtedy dochodził do wniosku, że nie musi się już starać, że dopiął swego. Z Quentinem nie było inaczej. Był taki sam, jak piszą w książkach dla kobiet. Dopiął swego, są razem już siedem lat, więc nie widział sensu, by pokazywać jak ją kocha. Wiedziała o tym, a on nie musiał jej o tym przypominać, co najwyraźniej było jego największym błędem w całym życiu.
    Wyplątał się z jej objęć, by móc ująć jej twarz w swoje dłonie i na jej ustach złożyć krótki pocałunek. Uśmiechnął się do niej uroczo, mając nadzieję, że to pomoże mu zyskać jej przebaczenie i że to całe przedstawienie już się skończy, bo naprawdę był tym już skołowany. Z jednej strony kochał, chciał z nią być, może się z nią zestarzeć, starał się ze wszystkich sił, by przyjęła przeprosiny, ale z drugiej strony miał już serdecznie dość jej obrażania o byle błahostkę. Dziwny człowiek, niby zawsze taki sam, a zmienny jak pogoda.
    -Już? Wypłakałaś się?-wziął jakąś ściereczkę i delikatnie otarł jej mokre policzki.-No, przestań, bo zaraz od tych łez będziesz miała twarz staruszki i wtedy żaden krem ci nie pomoże.-spróbował poprawić jej humor i rozluźnić tą napiętą atmosferę między nimi.-Masz dzisiaj wolne, czy idziesz zaraz do pracy?

    Q

    OdpowiedzUsuń
  19. Miał świadomość tego, że kiedyś w ich związku nastąpi kryzys. Przecież tych dwoje było tak różni, że nie sposób się nie kłócić, że w pewnym momencie zacznie się między nimi coś psuć i dziać się coś niedobrego. Ile to razy miał ochotę to wszystko rzucić w cholerę, byle tylko znowu nie widzieć łez miłości swojego życia. Ile razy miał już tego wszystkiego dość i miał ochotę wrócić powrotem do Nowego Orleanu, bo pewnie to przez to miejsce atmosfera między Quentinem, a Catherine stała się jeszcze bardziej napięta, niż kiedykolwiek. Próbował zrzucić winę na wszystko. Na pracę, na brak czasu, na miejsce i na wszystkie te zmiany, które zaszły w ciągu kilku lat, od kiedy przylecieli do Grecji. Czasem zastanawiał się, czy nie pójść do kogoś za radą, bo widocznie sami nie mogą dać rady. Wiele razy nachodziła go myśl, by zapisać ich na terapię, do psychologa. Ich, a może tylko siebie, bo to w nim tkwił największy problem.
    -Teoretycznie?-powtórzył, chcąc się upewnić.-Okej, czyli teoretycznie możemy gdzieś pojechać. Może teoretycznie pojedziemy na drugi koniec wyspy?-uniósł brew wysoko, patrząc pytająco na Cat i zagryzł dolną wargę. Zerknął za okno, widząc, że tym razem(jak zawsze, zresztą) słońce będzie grzało, a dziewczyna będzie marudziła, że ją piecze skóra.-Albo teoretycznie możemy zostać w domu, pooglądać film, albo cokolwiek sobie zamarzysz. Co ty na to? I już nie płacz, dobrze? Przecież wiesz, jak tego nie lubię.-dodał jeszcze, zakładając kosmyk włosów jej za ucho i oparł lekko czoło o jej, całując ją nieznacznie w nos, a dłońmi przesuwając po jej nogach.-Co chcesz dzisiaj robić, hm?

    Q

    OdpowiedzUsuń
  20. Jak ktoś zdążył zauważyć, Quentin był facetem, a faceci byli prostymi stworzeniami, wręcz prymitywnymi. Nie byli w posiadaniu czegoś takiego, jak intuicja. Nie wyczuwali z kilometra co gryzie drugą osobę. Jak już było wspomniane, dla mężczyzn okazywanie uczuć było mniej ważne niż dla kobiet. Mają mięśnie zamiast uczuć i dla nich liczą się większe czyny, niż sentymentalne, drobne geściki, które dla płci pięknej były całą domeną związku. Tak samo potrzebowali rozmowy, facetom trzeba wszystko podawać pod nos. Prości w obsłudze, to jest powszechnie znane, więc po co utrudniać sobie życie i bawić się w podchody, zabawy w kotka i myszkę.
    -No, o tym cały czas mówiłem.-skomentował, widząc na jej twarzy szeroki uśmiech, który tak kochał. Sam się uśmiechał, choć nie tak szeroko. Lekki uśmiech widniał na jego ustach, ledwo ukazujący i tak minimalne dołeczki. Słysząc jej podsumowanie, mruknął pod nosem i zwiesił na chwilę głowę, opierając się dłońmi o blat po bokach Catherine-Wiesz co?-podniósł na nią wzrok, marszcząc czoło i zacmokał kilka razy.-Teraz to ja już nie wiem, co jest gorsze, twoje marudzenie, że jest gorąco i będzie Ci schodziła zaraz skóra od tego cholernego słońca, czy marudzenia na temat, że ten film jest beznadziejny, ten oglądaliśmy, albo że w ogóle oglądanie filmów było kiepskim pomysłem.-powiedział spokojnym głosem, prostując się i robiąc krok do tyłu, ale nie pozwalając sobie, by ręce brunetki były poza zasięgiem szyi Walsha.-Może po prostu wrócimy do łóżka i wieczorem gdzieś wyskoczymy?-zaproponował tym razem szorstkim głosem.

    Q

    OdpowiedzUsuń
  21. Odprowadził dziewczynę wzrokiem, gdy tak nagle od niego odeszła. Zacisnął palce na blacie i wypuścił cicho powietrze, patrząc na widok za oknem w kuchni. Nie chciał na nią krzyczeć, nie chciał znowu widzieć, jak płacze. Przez niego. Nie miał ochoty znowu się płaszczyć tylko dlatego, że powiedział coś niemiłym tonem i Catherine to uraziło, że nie był słodki jak miodek. Kochał, jasne, że kochał, ale każdy miał swoje granice cierpliwości, a jego cierpliwość powoli się kończyła i powoli stawał się tykającą bombą, która kiedyś, po tych siedmiu latach, przy następnej kłótni, wybuchnie. Jednak tym razem chciał wytrzymać. Nie chciał jej przestraszyć, czy dać jej powód do zerwania.
    -Nic nie chcę na śniadanie.-mruknął, przyglądając się jej ruchom i zmarszczył czoło, słysząc jej głos. Odwrócił się twarzą do Cat, opierając się tyłem o blat i w dalszym ciągu zaciskając mocno palce na nim.-Jezu, o co ci znowu chodzi?-spytał spokojnym głosem. Nie mogła teraz skłamać. Znali się dość długo, by Quentin wiedział, kiedy dziewczyna nie jest z nim szczera. Każdy miał swój tik, który zdradzał nieszczerość. On go miał i ona też niestety miała.-Co znowu źle zrobiłem? Coś powiedziałem?-zbomardował ją pytaniami i otarł dłonią twarz.-Powiedz mi.-poprosił stanowczym głosem, nie odwracając od brunetki wzroku, który wręcz wywiercał w niej dziurę.

    Q

    OdpowiedzUsuń
  22. Jej nieco niedojrzałe i naiwne podejście do świata zawsze rozśmieszało Quentina i pewnie za to ją najbardziej kocha, że była tak nieśmiało urocza. W sumie, imponowało mu to. To, że miała takie dziecięce wyobrażenie świata, że wszyscy byli kochający, sympatyczny i lubiący się przytulać. Dlatego wpadła mu w oko. Dlatego jego, wtedy jeszcze młodzieńcze, serducho biło mocniej i szybciej, gdy tylko widział tą drobną brunetkę.
    Słuchał jej uważnie. Każde słowo trafiało go w najczulszy punkt, w jego piętę Achillesa. Miał ochotę wyjść. Miał ochotę nie powiedzieć nic i wyjść, wyszumieć się i wrócić o nienaturalnej godzinie, gdy już dziewczyna będzie spała, lub siedziała w kuchni, martwiąc się. Także na nią patrzył, dzielnie powstrzymując się od kpiącego spojrzenia, choć jego wzrok z każdym zdaniem, które wypływało z ust dziewczyny, robił się coraz chłodniejszy i wcale nie podobny do spokojnego Quentina, którym tak naprawdę był. Był zły. Był zły na nią, że dopiero teraz wszystko mu wyjaśniła i był zły na siebie, że w ogóle tego nie zobaczył.
    -Ile miałaś zamiar w sobie to trzymać, co Catherine?-spytał, próbując nie podnosić głosu.-Mogę się założyć, że gdybym sam nie spytał, to dalej byś nic nie pisnęła, myśląc, że sam się domyślę niedługo. No cóż, Cat, muszę cię zmartwić, że nie jestem pieprzonym jasnowidzem i nie potrafię czytać w myślach, by wiedzieć co ci chodzi po głowie.-jego głos znowu stał się nieprzyjemny, ale przypominając sobie jej słowa, odchrząknął, by przywrócić spokojny ton.-Rozmawiaj ze mną, a nie, bo jeśli dalej tak pójdzie to nie wiem, czy przeżyjemy razem kolejny rok.

    Q

    OdpowiedzUsuń
  23. [Wróciłam na Twoje nieszczęście :d Pomysłu nadal nie mam. Ale no wiesz, możemy stworzyć coś razem xD]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Taki ze mnie ogarnięty człowiek że już nawet nie pamiętam o podpisaniu. No w każdym razie Lawliet]

      Usuń
  24. To nie tak, że w nich nie wierzył. Owszem wierzył i to bardzo mocno. Cały czas w nich wierzył, wierzył, że kiedyś te czarne chmury nad nimi się rozstąpią, bo przecież zawsze po burzy pojawia się słońce, które daje nadzieję na nowe, jednak mimo że wierzył, to ta wiara była coraz mniejsza. Przecież to naturalne, że człowiek, który próbuje sto razy to samo i za sto pierwszym razem znowu się nie uda, to porzuca wszelkie nadzieje na pokonanie wszystkiego, co mu utrudnia w dotarciu do wyznaczonego celu, którym w tym przypadku był spokój w ich związku. Nie chciał ich końca, bo to wszystko dopiero się zaczynało, bo wbrew sobie coraz częściej myślał o powiększeniu rodziny i wyobrażał sobie, jak czeka na Catherine w czarnym garniturze przy ołtarzu. Coraz częściej przykuwały jego wzrok matki z wózkami, w których wożą maluszki, które słodko gaworzą. Coraz częściej zastanawiał się jakim byłby ojcem, więc nieprawdą było, że nie wierzył w nich, bo przecież gdyby tak było, to nigdy by nawet nie pomyślał o ojcostwie. On jedynie miał chwile wątpliwości, czy w ogóle razem się zestarzeją, jeśli oboje będą mieli takie podejście do sprawy.
    -Mówisz to tak, jakby cała ta sytuacja była moją winą i tylko moją, jakbyś ty była święta.-jego głos znowu stał się nieprzyjemny, choć kryła się w nim nutka zdziwienia, że dziewczyna mogła tak perfidnie zrzucić na niego całą winę.-Rozumiem, że czasem masz trudności z powiedzeniem swoich myśli na głos, ale czego ty się boisz? Mnie się boisz?-popatrzył na nią z bólem.-Powiedz, boisz się mnie?-zciszył głos do szeptu, jakby bojąc się, by nie usłyszała pytania i nie mógł odzyskać odpowiedzi, która mogłaby być dla niego druzgocąca.

    Q

    OdpowiedzUsuń
  25. Kiedyś na pewno się jej oświadczy. Jeśli przed tym z jakiegoś powodu nie popadną w jeszcze większy kryzys, a ich związek pójdzie w zapomnienie. Kiedyś na pewno kupi pierścionek i klęknie na jednym kolanie przed dziewczyną, jak to zawsze wygląda w filmach, albo wrzuci pierścionek do kieliszka z szampanem i będzie trzymał rękę na pulsie, by Cat zobaczyła go przed wypiciem, bo ślub zamieni się w pogrzeb.
    Był coraz bardziej zmęczony tą całą sytuacją. Najchętniej by wrócił do łóżka, zakopał się w pościeli i zasnął, marząc by ten dzień był tylko złym snem. Chciał schować głowę pod poduszką i obudzić się jeszcze raz i nie dopuścić do kłótni. Przeczesał włosy palcami i usiadł przy stole, zaciskając palce na kosmykach brązowej szczeciny na głowie, zamykając mocno oczy.
    -Przepraszam.-podniósł głowę, by spojrzeć na dziewczynę, ówcześnie przecierając dłonią twarz i przyłożył palce do podbródka.-Nie jestem idealny. Wiem, że jestem trudny w obyciu, ale staram się to zmienić. Staram się, ale widać z marnym skutkiem.-spojrzał w górę, podnosząc się i podszedł do Cat zamykając ją w mocnym uścisku, unosząc ją lekko i schował twarz w jej włosach. Potrzebował spokoju.-Przepraszam.-cmoknął w czubek głowy.

    [Dawaj coś nowego <3]

    OdpowiedzUsuń
  26. [ Bardzo fajna karta, tak naprawdę pokazuje jaki jest człowiek. Bo wielu z nas udaje, że nie jest kimś wrażliwym a jest w zupełności inaczej. Wizerunek świetny, lubię dziewczyny o takim groźnym, tajemniczym spojrzeniu. Zapraszam pod kartę Cory może coś wymyślimy.]

    Cora

    OdpowiedzUsuń
  27. [ Mam taki pomysł, że dziewczyny się poznały jakiś czas temu. Oczywiście czasem grupka ludzi spotyka się na plaży. Dowiedziała się jakoś, że Cora nigdy na randce nie była i jej jakąś załatwi a ta ucieknie przerażona? xd]

    Cora

    OdpowiedzUsuń
  28. Jakkolwiek ta rozmowa przebiegła i dla ludzi postronnych, którzy sceptycznie obserwowali otoczenie mogła się wydawać mało istotna i kolejna kłótnia na pewno wisi nad nimi, jednak Quentinowi dała do zrozumienia. Dała do myślenia i pomogła zrozumieć, a co istotniejsze, dostrzec potrzeby Catherine. Prawda, że od razu nie będzie on pluszowym misiem, który będzie się do niej lepił na każdym kroku, ale jednak jakieś zmiany w jego zachowaniu się pojawiły. Coraz częściej i śmielej sam z siebie całował dziewczynę. Rzadziej, prawie nigdy w usta, jednak częściej w inne części ciała brunetki. Najbardziej upodobał sobie jej szyję, co było widać nawet teraz, kiedy siedzieli razem w wannie i po prostu się moczyli.
    Kiedy Cat niespodziewanie wyrwała się z jego objęć, na dodatek z piskiem, spojrzał na nią zdezorientowany. O co jej chodziło, nie wiedział dopóki nie podążył za jej wzrokiem i nie zobaczył w ostatniej chwili jakiegoś stworzenia, które schowało się ze strachu pod pojemnik.
    Z gardła Quentina wyrwał się głośny, rozbawiony śmiech, a sam chłopak zsunął się niżej wanny, opierając się przednią ścianę i patrzył raz na Catherine, a raz na miejsce, gdzie krył się robaczek.
    -Boidupa.-skwitował jednym słowem, nie potrafiąc powstrzymać uśmiechu, by jakoś skruszoną miną okazać współczucie dla skulonej dziewczyny.-Nie przesadzaj, on się bardziej ciebie boi, niż ty jego. Wracaj tutaj, bo się zaraz rozmyślę i pójdę na piwo.-odchrząknął, próbując pozbyć się rozbawionego tonu głosu i spojrzał wyczekująco na brunetkę.

    OdpowiedzUsuń
  29. Mieszkając w domu istniało ryzyko, że wpełznie do środka jakiś zagubiony przybysz w postaci jakiegoś robaczka, czy innego zwierzątka i Cat powinna już się do tego, że czasem się do nich przypałęta, tak samo powinna się przyzwyczaić, że Quentin widząc nieszkodliwego szkodnika nie kiwnie nawet palcem, tylko będzie cierpliwie czekał aż samo znajdzie wyjście. No, gdyby to byłoby jakieś naprawdę groźne stworzenie, które by zagrażało życiu to wtedy by coś zdziałał. Latałby na pewno z miotłą jak szalony po domu i walił nią wszędzie gdzie popadnie, a gdyby znalazł gdzieś miotacz ognia to by wypalił całą okolicę, która byłaby skażona już groźnym paskudztwem. A tak, siedział w wannie dalej wpatrując się w dziewczynę i nie mogąc się napatrzyć na nią i jej przerażenie w oczach, które na swój sposób było urocze.
    -Twoja dupa jest naprawdę…Lubię twoją dupę, szczerze mówiąc.-proszę bardzo, nawet sprawił jej komplement. Tak się chłopaczyna stara, by wszystko było znowu jak należy, jak było w liceum, kiedy to wszystko było tak cholernie proste.-Jesteś fuj, ble i w ogóle taka, ugh.-także zażartował, trochę się z nią drażniąc i uszczypnął ją lekko w nos.
    Słysząc wzmiankę, że nie pójdzie na piwo uniósł wysoko brwi, odsuwając się trochę w bok, by mieć lepszy widok na dziewczynę.
    -A czemu to sądzisz, że nie pójdę?-spytał, rzucając oko na robaczka pod pudełkiem.-W każdej chwili mogę cię tutaj zostawić z panem robaczkiem sam na sam, więc uważaj.-zrobił z dłoni łódeczkę i wodę, którą w niej miał nalał dziewczynie na włosy.

    OdpowiedzUsuń
  30. To, że kobiety są dziwne stwierdził już bardzo dawno temu związując się z jedną z najdziwniejszych kobiet, które poznał w swoim jakże krótkim życiu, bo przecież dwadzieścia trzy lata to wcale nie tak dużo. W najgorszym wypadku dopiero połowa swojego życia.
    Nigdy nie mógł pojąć strachu dziewczyn przed robakami. Każde zwierze niesprowokowane nigdy nie zaatakuje, a robaki nigdy nie atakowały. Przynajmniej nie takie, które dotychczasowo spotkał na swojej drodze.
    Te nagłe, bezsensowne słowotoki nigdy go nie irytowały, a wręcz bawiły i poprawiały humor, bo dzięki takim bezsensownym rozmowom o wszystkim i niczym był coraz bardziej przekonany do celu, do którego zbliżał się malutkimi kroczkami. Wiedział i miał gwarancję, że z dziewczyną nigdy nie będzie się nudził i na pewno nie dopadnie ich chandra i rutyna, która coraz częściej wędrowała do innych par.
    -Co by się stało?-powtórzył jej pytanie, wzruszając ramionami.-Sam nie wiem, pewnie bym częściej patrzył na tyłki innych, a rzadziej na twój, bo bym nie lubił go oglądać, ale masz szczęście, bo lubię twój tyłek. Wystarczająca odpowiedź, czy będziesz mnie męczyła na temat swojego tyłka?-przekrzywił głowę na bok, patrząc na Cat uważnie.-Może lepiej pogadajmy o moim tyłku? Czyż nie jest śliczny?-i proszę, także jego dopadł słowotok. Dziękuję pięknie, Catherine. W odpowiedzi na kolejne jej pytanie przejechał palcami po jej obojczykach, czując dokładnie pod opuszkami kostkę.-Lubię twoje obojczyki.
    Czując ja jej ręce oplatają się wokół niego, jęknął cicho i przejechał dłońmi po nagich plecach brunetki.
    -A jeśli wezmę tego robaka stąd pozwolisz mi wyjść na piwo? Choć nawet jak powiesz nie, to i tak pójdę.

    OdpowiedzUsuń
  31. To czy kobieta miała kompleksy powinien decydować mężczyzna, bo ocenianie samej siebie było niezdrowe. Słuchanie koleżanek jeszcze gorsze, prawie tak niezdrowe, jak zestaw w McDonaldzie, a mężczyzna zawsze powie prawdę, bo większość facetów nie kłamie, a mówi najgorszą prawdę, choć ostatnio się to zmieniło, bo bycie badassem, który chamsko odnosi się płci przeciwnej ostatnio jest w modzie.
    -Tak, też bym cię nadal darzył gorącym uczuciem, nawet jakbyś miała sflaczały tyłek, tylko pod warunkiem, że byś pracowała nad nim.-przejechał kciukiem po ramionach Cat i zaczął je lekko masować.-A z tą brzydotą to nie przesadzajmy, gdybyś wyglądała jak Baba Jaga z taką wielką purchawką na nosie to pewnie MOŻE bym coś tam czuł, ale 5 metrów za mną byś szła po mieście.-uśmiechnął się do niej lekko z rozbawieniem i cmoknął w policzek. Popatrzył na nią z szybkim wywrotem oczami.-Nie, nie wiem. Opowiedz mi o tym. Co byś powiedziała jeszcze o mojej klacie?
    Nie poznawał samego siebie. Był dziwnie radosny, co jego samego przerażało.
    -Co „ej!” Jestem facetem i mam swoje potrzeby spożycia pewnej dawki piwa. Coś mi się od życia należy, tak?-uniósł brew i nie spuszczając z Cat wzroku sięgnął ręką do kosza z praniem i przesunął go, by i robaczek się trochę poruszał.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Przepraszam, że nie zauważyłam. Jeśli Ci to przeszkadza to mogę zamienić imiona :)]
    Blake

    OdpowiedzUsuń
  33. Wzruszał ramionami przy każdej wymienionej przez nią cześć ciała. Sam nie był doskonały, więc i nie oczekiwał doskonałości od Catherine. To tu miał ledwo widoczny, ale jednak brzuszek piwny, więc jako takiej klaty z okładki czasopisma nie miał. To tam miał za dużo włosów, albo za mało, ale jednak ten krzywy nos był najgorszy, choć nawet nie próbował go chirurgicznie poprawić. Pamiętał dokładnie, jak wtedy się bił z jakimś szkolnym byczkiem, który za bardzo się zagalopował. Nastoletnie hormony zadziały wtedy aż zanadto i zrobiły niezłe przedstawienie licealistom, którzy prawie się zakładali na korytarzu, kto wygra tą bójkę, która o mało co nie skończyła się wydaleniem ze szkoły Quentina i owego byczka, który doprowadził, że twarz Walsha wyglądała, jak wyglądała.
    -Dobra, nikt nie jest idealny, ale nie popadajmy w skrajności.-przypomniał jej ojcowskim wręcz tonem, patrząc na nią z niewidocznym prawie uśmiechem.-Gdybyś była płaska? Okej, dalej bym z tobą był. Gdybyś była chuda, choć teraz też jesteś, też bym z tobą był. W okularach? A czemu by nie? Okulary są seksowne. W sumie wszystko bym mógł znieść, ale nie brak obojczyków.-wytłumaczył jej.-Ty bez obojczyków to wiesz, dawno byś wróciła do Nowego Orleanu, a ja bym szukał kogoś, komu widać obojczyki, więc nie tyj, bo wtedy nie będzie obojczyków.
    Słysząc jej groźbę znowu wzruszył ramionami, jakby mu to było zupełnie obojętne, choć nie było. Był facetem i dla niego seks był priorytetem w związku, ale cóż, jeśli Cat chciała go sprawdzić, czy wytrzyma to czemu by nie spróbować.
    -Okej, w takim razie do wieczora.-pochylił się, by cmoknąć ją w usta i wyszedł z wanny, by się wytrzeć, ubrać i pójść na piwo.

    OdpowiedzUsuń
  34. 21 year old Marketing Assistant Arlyne Tolmie, hailing from Keswick enjoys watching movies like Conan the Barbarian and Lego building. Took a trip to Primeval Beech Forests of the Carpathians and drives a T100 Xtra. aktualnosci

    OdpowiedzUsuń
  35. 26 year old Nuclear Power Engineer Arthur McFall, hailing from Sioux Lookout enjoys watching movies like Where Danger Lives and Scrapbooking. Took a trip to Primeval Beech Forests of the Carpathians and drives a M3. z tego zrodla

    OdpowiedzUsuń