Flickr Images

Emily Johnson, urodzona 7 listopada 1993 roku w Londynie. Jej matka była koreanką, to właśnie od niej ma urodę azjatycką. Kiedy Emily miała dwanaście lat, koreanka zmarła na raka, niestety jej serce nie wytrzymało. Ojciec po śmierci żony zaczął pić, wydawać szybko pieniądze na alkohol lub inne używki. Często kiedy młoda dziewczyna wracała do domu zastawała swojego ojca wraz z kobietami lekkich obyczajów. W wieku piętnastu lat przeprowadziła się do swoich dziadków, po prostu nie wytrzymywała psychicznie ze swoim ojcem. W domu starszych mieszkała przez trzy lata, a kiedy stała się dorosła postanowiła wyjechać jak najdalej. Wsiadła w pierwszy lepszy samolot i wyruszyła w podróż. Los chciał by wylądowała na wyspie Skiathos. Na tej wyspie mieszka już dwa lata i musi przyznać, że strasznie się jej tam podoba. Postanowiła, że zostanie tam jeszcze przez parę lat a potem może zmieni klimat. W każdym razie na razie o tym za bardzo nie myśli.
Emily spokojnie sobie żyje w małym mieszkanku nad klubem fitness, w którym jest trenerką. Często przychodzą do niej ludzie z problemami, a ona stara się jak najlepiej pomóc. Taki troszkę psycholog, no ale cóż, ludzie mówią, że dziewczynie można się zwierzyć i zaufać. Rankami można ją zastać biegającą nad brzegiem oceanu. Po południu przychodzi do domu dziecka, gdzie uczy dzieciaki tańczyć. Kto wie, może kiedyś wystąpią w jakimś konkursie? Emily ma taką nadzieję.

"Emi", tak nazywają ją znajomi i dzieci. Uważają że dziewczyna jest bardzo radosną osobą, z którą kochają spędzać wolny czas. Cóż, Emily jednak uważa siebie za zwariowaną osobę, której wszędzie jest pełno. Można ją spotkać dosłownie wszędzie. Dziewczyna kocha przygody, zwłaszcza te spontaniczne. W przyszłości chce nauczyć się pływać na desce.  Panna Johnson to niska osóbka, mierząca zaledwie 166cm. Posiada długie brązowe włosy, często robi sobie pasemka. Ma duże, orzechowe tęczówki. Ubiera się zazwyczaj na sportowo, choć nie stroni od spódniczek i butów na obcasie. Na nadgarstku ma tatuaż, napis "You know my name, not my story".  Chciałaby jeszcze jeden tatuaż na kostce z napisem "Hope". Jej mottami życiowy są : Żyj chwilą oraz Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Chcesz ją poznać? Jeśli uda Ci się oganąc jej zwariowany charakter, proszę bardzo.

[Witam serdecznie :> Obie jesteśmy chętne na każdy wątek i powiązanie. Z pomysłami u mnie całkiem całkiem , jednak lepsza jestem w zaczynaniu wątkow :>]

4 komentarze:

  1. serdecznie witam! i o watek pytam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam, witam... Jak miło widzieć nową twarz :)
    To może wspólnymi siłami wymyślimy coś kreatywnego?]

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczesnym porankiem Iris wybrała się na obowiązkowy i morderczy bieg, który polegał przede wszystkim na mozolnym truchtaniu, powłóczeniu lewą nogą, ciągłych przekleństwach, marudzeniu i hektolitrach potu, którego kropelki lśniły na czole biedaczki. A humor miała ona nie najlepszy ze względu na ciągłe skurcze, które uniemożliwiły jej pokonanie choćby dwóch kilometrów. I może właśnie dlatego, gdy nasza kobiecina (dysząc jak stara lokomotywa) zdołała dojść do pobliskiej piekarni jej zarumienioną, zmęczoną twarz wykrzywiła bolesny grymas.
    - Umieram... - właśnie te słowo padło z ust Oz, kiedy ta z ogromną ulgą oparła się o murek, spoglądając na pojedynczych turystów czy klientów opuszczających sklep z wciąż ciepłymi wypiekami. I dopiero po chwili zdołała wejść do środka powłócząc nogą bardziej niż zwykle. A półprzeźroczysta, ciemna podkoszulka kleiła jej się nieprzyjemnie do pleców. Nie mówiąc już o krótkich, szarych szortach, które przylegały do spoconego dupska. Fu! Czuła się paskudnie! Najchętniej wzięła by teraz długi prysznic lub opadła na miękkie łóżko. Lecz zamiast tego - wywijając foliową, niewielką reklamówką - powoli szła przed siebie, krzywiąc się i mamrocząc COŚ niewyraźnie pod nosem. A przypominało to jakąś mieszaninę skandynawskich wulgaryzmów i rymowanek, które (w jej mniemaniu) miały ją uspokoić. I z zapachem cudnych bułeczek z ziarnami dyni Oz zatrzymała się przed dwupiętrowym budynkiem o ładnej, gdzieniegdzie pokruszonej cegle.
    - Niech to szlak! Całkowicie o tym zapomniałaś, frajerko! - kobieta jęknął głośno zaciskając dłoń na obolałym kolanie, które zdawało się być atakowane tysiącem maleńkich, ostrych igiełek. I zamiast jak przystało na kulturalnego człowieka, wejść do budynku, Iris podniosła z ziemi kilka płaskich kamyków, by w równych odstępach czasu rzucać je w stronę okna na I piętrze.
    - Emily! - a przy tym darła się niemiłosiernie, zwracając na siebie uwagę przypadkowych przechodni. - Rusz swoje zacne dupsko do okna! Słyszysz?! - i nie było w tym za grosz subtelności, elegancji czy smaku.

    [Okey :) zaczęłam, ponieważ Twoja propozycja jak najbardziej mi pasowała. Nie mam nic przeciwko, aby dziewczyny się znały. Chociaż bieg Iris raczej ciężko nazwać biegiem.
    Zaczęłam też wątek. Mam nadzieję, że nie będziesz miała nic przeciwko temu, że Oz wtargnie Emily do mieszkania nad klubem fitness? Szczególnie, iż znowu nawala jej kolano podczas biegów, a Twoja Azjatka może znać jakieś magiczne ćwiczenia na takowe skurcze, które łagodzą ból!]

    Iris

    OdpowiedzUsuń
  4. 166cm to wcale nie mało i takie osoby (dziewczyny) wcale nie są aż tak niskie. Jest to średni wzrost, a nie niski.

    OdpowiedzUsuń