Flickr Images

Dimitri Samaras
13 sierpnia 1975 | Ateny-Skiathos | Właściciel dwóch wesołych knajpek - jeden w porcie i jednej w głębi wyspy

Gdyby piątek miał twarz, byłaby to zdecydowanie twarz Dimitra.
Samaras prawdopodobnie nie zna pojęcia 'smutek' albo 'zły dzień', bo ilekroć przechadza się uliczkami ukochanej wyspy, wiecznie uśmiecha się do wszystkich mijających go ludzi i zaprasza ich do swoich dwóch, malowniczych knajpek. Studia kończył w Atenach, ale nie wyobrażał sobie życia w jakimkolwiek innym miejscu niż wyspa, na której się urodził. Wszyscy go znają, wszędzie go pełno, wszystko idzie z nim załatwić. Znany jest z tego, że organizuje najlepsze na wyspie weekendy karaoke, podczas których ludzie robią z siebie debili udając, że potrafią śpiewać.
Sam mówi, że gdyby nie był właścicielem knajpek, byłby pewnie greckim bogiem, do którego wszyscy bez przerwy by wzdychali. I tak wzdychają, co schlebia mu niesamowicie i sprawia, że płonie rumieńcem niczym rasowy nastolatek. Jak o nastolatkach mowa, piętnaście lat temu obiecał najlepszej przyjaciółce, że jako jej Przyjaciel-Gej (tak, gej!) zrobi jej dziecko. Jak obiecał, tak zrobił ale nie przewidział, że pani przyjaciółka zginie w wypadku samochodowym trzy lata później, zostawiając go z małym Nikodemosem sam na sam. Wychowując syna zdążył się zakochać, otworzyć drugą knajpkę, pokłócić się z ojcem, pogodzić się z ojcem, spóźnić się na milion ważnych spotkać, zrobić z siebie jednorękiego bandytę dzięki uprzejmości jednej z motorówek, zakupić protezę wartą miliony, zbić parę szklanek, zwiedzić Europę, kupić psa który sam sobie gra na pianinie i wyje do tego niesamowicie i wybudować dom.
Obecnie jest wciąż po uszy zakochany w pewnym miłym panu, z którym dzieli swoją przestrzeń życiową od dobrych dziesięciu lat, jak porąbany biega od knajpki do knajpki w międzyczasie pochłaniając ogromne ilości wszelakich owoców i stara się wychowywać syna, któremu powoli włącza się okres buntu. 

[pan syn przejdzie najprawdopodobniej do wolnych, jeśli ktoś miałby ochotę :) niezawodny RDJ na gifie, który sponsoruje mój dzisiejszy dzień. Chodźcie, chooodźcie na wątki!]

29 komentarzy:

  1. [Witam cieplutko na blogu ;) Coś mi się wydaje, że skądś cię znam tylko nie mogę skojarzyć skąd xD Twój nick jest bardzo jakiś taki znajomy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. To była miłość. Wielka, wieczna miłość, której nikt nie zapomni, o której będą opowiadać inne pokolenia. Miłość w którym kobieta nie miała jednak penisa i musiało skończyć się to na przyjaźni. To smutne. Wyspa nie była wielka dla turystów, nie była wielka dla osób, które mieszkały na niej może kilka lat, ale dla osób takich jak Zola, które wychowały się na tym niewielkim końcu świata była wręcz ogromna. Znała każdą mozliwą dziurę, wiedziała wszystko o wszystkich, a każdy wiedział o Zoli, była chyba jedyną osobą, która tak często w ciągu dnia mówiła dzień dobry i wcale jej to nie przeszkadzało.
    Dimitra znalazła na plaży, z książką w dłoni, i o dziwo całkiem spokojnego boz reguł było go przecież pełno. Dosiadła się do niego, mrużąc oczy przez słońce i wyciągnęła dłoń w jego stronę w której trzymala jakąś klatkę, przykrytą niebieską chustą.
    - Kupiłam Ci kanarka, w imię nieswojej miłości

    OdpowiedzUsuń
  3. Connor podniósł opaskę na oczy, która głosiła, że właśnie odbywa swój beauty sleep i spojrzał na Eduardo. Koniec końców musiał ją całkowicie zdjąć i usiąść na kanapie, bo kiedy tak próbował patrzyć spod opaski, to wychodził z tego tylko jeden wielki zez.
    Wychowywanie dzieci nie było tym, co powinno się mu powierzać. I powtórzył to już nie raz i nie dwa, i nie osiemnaście.
    - Szlabany za nic nie mają żadnej wartości wychowawczej. Chyba. Nie wiem w sumie - stwierdził w końcu. Próbował brzmieć, jakby przeczytał w życiu chociaż jedną książkę na temat wychowywania dzieci, zwłaszcza tych dorastających, ale obawiał się, że średnio mu to wychodziło. - Nie patrz tak na mnie, nigdy nie dostałem szlabanu.

    OdpowiedzUsuń
  4. [mogą pić razem wódkę, bo nic tak nie łączy ludzi jak wspólne picie wódki czy coś]

    OdpowiedzUsuń
  5. - Widziałam mojego byłego na mieście, wszedł ze swoją nową dziewczyną do zoologicznego, więc ja weszłam za nimi. Nie żebym ja go śledziła, oczywiście, że nie. Ja? Przecież ja ngidy nie śledziłabym ludzi, coś ty! Wyobrażasz to sobie? Kiedyś chciałam zostać detektywem no ale bez przesady, przecież nie śledziłaym ludzi, zwłaszcza nie mojego byłego, co ty! - Bla, bla, bla. Zola i słowotok, część pierwsza, z którego wynika, że Zola śledzi ludzi i że zawsze przejmuje się za pięciu i jest do tego niewiarygodnie ciekawska.
    - W każdym bądź razie, musiałam coś kupić gdy mnie zauważyli, a że stałam obok kanarków to kupiłam kanarka. Zobacz jaki piękny, żółty, ćwierka, ma piórka, podobny do Connora. Connor na pewno kiedyś chciał mieć kanarka, ucieszy się!

    OdpowiedzUsuń
  6. [Hej wolisz by już się znali czy dopiero poznali? Wolisz zaczynać czy podrzucić pomysł? A może nie masz pomysłu i na jedno i na drugie? To postaram się pomyśleć :D]

    OdpowiedzUsuń
  7. [A skąd?! Nie mogę sobie przypomnieć xD]

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic tak nie łączyło ludzi jak alkohol i seks. A że seksu Josh z mężczyznami nie uprawiał (przynajmniej z pełną świadomością swoich czynów) to pozostawało mu tylko picie. Nie męczył swojego żołądka jakimiś tam whiskey, piwami czy innymi sikaczami bo przecież tylko wódka rozumie człowieka. Czysta, kiełbacha i ogórek, to idealny zestaw upominkowy na wizytę u sąsiada. Bo przecież nie wypada wpadać z pustymi rękami i jeszcze kogoś opijać czy objadać tak trochę na krzywy ryj i Smith doskonale o tym wiedział. Dlatego przeskoczył niewielki drewniany płot, który najwyraźniej był postawiony tylko po to aby wyznaczyć granicę między jedną parcelą, a drugą, a nie żeby ochronić kogoś przed niebezpieczeństwem jakiejś dzikiej zwierzyny czy coś. W każdym bądź razie zapukał i wszedł do środka nie czekając na odpowiedź, no bo i tak wiedział, że jest tu mile widziany, a nawet jak nie był, to wmawiał sobie, że jest inaczej.
    -Ahoj kapitanie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Lori była bardzo dobrą pracownicą, oprócz tego, że czasami zostawiała mały barek na plaży na pół godziny bez opieki czy skoczyła na chwilę do kawiarni nieopodal po jakieś śniadanie czy coś, ale to przecież nie ważne. Była miła, słodziutka no i ludzie ją uwielbiali, zwłaszcza turyści, których naciągała na droższe drinki niż chcieli.
    Dzisiaj jak co dzień w pracy była punktualnie o dziewiątej a nawet dziesięć minut przed! Idealna pracownica normalnie! A tym bardziej, że dzięki pracy mogła być cały dzień na plaży jeszcze bardziej ją uwielbiała. Do południa nigdy nie było, aż tak dużo ruchu to dopiero się zaczynało po godzinie dwunastej-trzynastej i do północy. Wiedziała, że szef miał przyjść o dwunastej by pomóc jej z ruchem jakbi był a barze a przyszedł spóźniony
    -No i żeby mi było to ostatni raz. Żeby spóźnić się do pracy, no wiesz.. Wstydź się! -powiedziała rozbawiona widząc jak facet zbliża się do barku.
    Nie było między nimi nudnej nici szef-pracownik, wszystko razem było a luzie traktowali się bardziej jak znajomi więc powiedzcie mi... jak miała nie kochać tej roboty?!

    OdpowiedzUsuń
  10. [Witam! Ostatnio jestem pozbawiona wszelkich pomysłów więc poproszę o pomoc, a w zamian mogę zacząć. To wychodzi mi znacznie lepiej w tym momencie :D]

    _Sophie

    OdpowiedzUsuń
  11. - Wychowawczo brzmi całkiem nieźle, jeśli chcemy mu pozwolić się zbuntować przeciwko uciskowi ze strony heroldów, ale... On w najlepszym wypadku zabije całą zastawę, jaką masz w knajpie i na odległość też tę z drugiej - stwierdził, wciąż spokojnie tkwiąc na kanapie i przytulając własną nogę. Opaska od snu piękności zaś wciąż tkwiła na jego czole. - A ja śpię o tej porze, bo mi się to należy, skoro idę do pracy na osiemnastą, co oznacza mniej więcej tyle, że wrócę po śniadaniu jutro - dodał, opierając brodę na kolanie. Uwielbiał realizowanie poleceń szefa hotelu, który raz w tygodniu wpadał na jakiś szczególnie genialny pomysł, co oznaczało dla Connora spędzenie w pracy całego wieczora, nocy i poranka, do tego w towarzystwie tych najbardziej wytrwałych i chętnych do rozrywek niemieckich emerytów. I nie mógł wypić nawet pół drinka w tym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  12. - To może... - zaczął, zastanawiając się bardzo głęboko nad tym, czy na pewno ma coś do powiedzenia. Szczerze w to wątpił, mimo wszystko. - To może nie wywołujmy sztucznie powodów do szlabanu, tylko nie róbmy nic, wtedy Młody dostanie szału i da nam powód do szlabanu, a wtedy wszyscy będą zadowoleni? Ja nie wiem, ale mogę zadzwonić do mamy, ona się dobrze zna na wychowywaniu nastolatków, w końcu trzech nas wychowywała na raz - stwierdził, odzyskując nieco pewności w głosie. Po brawurowej ucieczce tatusia, Connorowa mama mimo wszystko poradziła sobie z trzema synami w podobnym wieku, którzy wcale nie mieli większej ochoty na bezbolesne i bezproblemowe dorastanie. Problemów wychowawczych może i nie sprawiali, ale za to wszyscy jak jeden mąż mieli prawdopodobnie ochotę się zabić przed osiemnastym rokiem życia. I to w bardzo spektakularny sposób.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Może nie w samym środku sezonu? - Uniósł brew, wyrażając tym samym wątpliwość, czy Eduardo nie postradał przypadkiem zmysłów. W październiku mógł malować, tapetować, okładać, wykładać, oklejać, przesadzać i dekorować do woli, bo właśnie wtedy ruch w hotelu przypominał ten, którym mogła się pochwalić australijska droga przez sam środek pustyni, a póki co Connor tkwił raczej w samym środku drogowego obłędu teherańskiej autostrady. Chaos, panika, płacz, krew, pot, łzy i niekończące się poczucie zagrożenia, że przypadkiem można zostać przejechanym przez jakikolwiek pojazd napędzany jakąkolwiek siłą. - Teraz nie ma szans, bo mam w robocie kocioł bałkański i przez dwa miesiące na pewno nie będę miał nawet wolnego w całości weekendu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Od razu bardzo dobrze widziała, że jej cudowny szef nie miał ani kropli dobrego humoru. Chyba ktoś nadepnął mu na odcisk. Mimo wszystko uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami po czym kiwnęła lekko głową by potwierdzić swoje słowa
    -No tak.. Miałeś być koło dwunastej a już jest zdrowo po dwunastej -powiedziała z uśmiechem tak jak było, mimo wszystko i tak chciała jakoś może zarazić go swoim nastrojem jednak słysząc jego słowa wywróciła tylko oczami tak by nie widział. Chyba jednak dziś to było akurat nie możliwe.
    -Wszystko jest zapisane. -powiedziała wyciągając zeszyt w którym zawsze wszystko zapisywała na bieżąco -Za to owoców już nie mamy a dostawa wczoraj nie dojechała więc niektóre drinki są nie możliwe do zrobienia -powiedziała podając mu zeszyt.
    Usiadła sobie na krzesełku, które było po ich stronie baru i przez chwilę się na niego przypatrywała, próbowała rozwiązać zagadkę co mu jest
    -Syn się stawia? -uniosła brew bo to było pierwsze co do głowy jej przyszło. [Z tego co wiem, to ma syna co nie? xD] -Widzę, że nie masz humoru i to nie chodzi tylko o nie wyspanie się -pokręciła lekko głową i uniosła jedną brew dając mu znak, że tak łatwo jej nie spławi

    OdpowiedzUsuń
  15. Jasne! -pomyślała i zaraz po tym uśmiechnęła się i odwróciła głowę, żeby nie było, że nabija się z niego czy coś. No, ale niech będzie tak jak on mówił i twierdził.
    -Pozazdrościć -powiedziała tylko i spojrzała na niego wciąż się uśmiechając.
    Słuchała go uważnie w końcu chodziło tu też o jej pracę, jakby nie było. Pokiwała tylko głową i spojrzała na to co bazgrze w notesie jednak nie dało się tego rozczytać. Wiadomo, że Lari to geniusz więc od razu na coś wpadła
    -Ej, a może ja skoczę na targ? Tu nie ma za dużo ruchu jak na razie, no a sam mówiłeś, że jesteś zmęczony -przypomniała mu i zeszła z krzesełka -To ty sobie odpoczniesz a ja skoczę i kupię co potrzeba, tylko napisz mi karteczkę co mam tam kupić no i niedługo wracam -z uśmiechem wzruszyła ramionami i chwyciła kluczyki od auta Wydawało się jej, że był to naprawdę dobry pomysł i może nawet uda się jej w ten sposób zrobić tak, że jak Dimitri odpocznie to w końcu zmieni mu się nastawienie czy coś

    OdpowiedzUsuń
  16. [Ahahahah, jaka radość xD Dobra, Dimitri może być dobrym wujkiem, Gaia potrzebuje dobrego wujka (i niani przy okazji XD)]
    Aimee

    OdpowiedzUsuń
  17. -Mówiłam ci, że ja nie mam zamiaru obsługiwać lunchów. Od początku był tu tylko bar a restauracja tam -wskazała restaurację niedaleko nich -Nie wiem czemu chcesz to połączyć? Jedna osoba tego nie ogarnie jeżeli ma robić drinki no i jeszcze podawać zamówienia -mruknęła nie za bardzo zadowolona po czym oddała mu kluczyki i stanęła za barem tak jak sobie życzył. Oczywiście, że by zniknęła no może nie na cały dzień ale wróciła by po kilku godzinach a nie minutach. No ale co? Przecież to jest dziewczyna no!
    -Jaki ślub? -skrzywiła się lekko no ale zrobiła tak jak chciała i zapisała wszytsko w kalendarzu nawet dużymi literami by nikt nie przeoczył -No ale chyba będzie więcej ludzi, tak? Czterdziestu osób sama nie ogarnę!

    OdpowiedzUsuń
  18. - Ja też jej nie lubię, go też nie lubię, więc kupiłam Ci kanarka. Nawet w takich sytuacjach o tobie myślę, to jest miłość! - Usiadła niczym małe dziecko na tym piasku, nogi wyciągnęła do przodu, lekko je ropzkraczając i zaczęła bawić się piaskiem. Bardzo dobrze, że ich nie lubił, jakby Dimitr rozstał się z Connorem też nie mogłaby lubić Connora, taka solidarność przyjacielska, niczym jajników. Przecież nie traktowała Dimitra jak mężczyzna, poza tym nie miał ręki, to w ogóle robiło z niego pół kobietę.
    - Marian to ładne imię, tak miło brzmi. Może powinnam sobie znaleźć jakiegoś Mariana? On by mnie nie zostawił. - Największą życiową porażką Zoli byuło to, że ona nie umiała być sama, latała więc ze związku do związku i była wielce szcześliwa, a kiedy to się kończyło stawała się wielką marudą. Wywróciła oczami i znowu zmieniła pozycję, tym razem połozyła się na brzuchu kawałek przed Dimitrem i zaczęła budować zamek z piasku.
    - Może wasz syn by mnie chciał? Czy jestem za stara? Nie, nie jestem stara, ty jesteś stary.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ona nigdy nie słuchała nawet jeśli jej się coś tłumaczyło, zawsze słyszała tylko to co chciała więc nie powinien się w cale dziwić. Westchnęła cicho i bez słowa usiadła tylko znów na krzesełku i oparła się łokciami o blat a głowę oparła o dłonie patrząc się przed siebie. Uśmiechnęła się tylko trochę sarkastycznie na jego słowa
    -Dobrze, zrobisz jak chcesz. Przecież to jest twoja knajpa -mruknęła tylko pod nosem nawet się na niego nie patrząc. Teraz już nie było jej go żal, ze ma tyle na głowie i jeszcze nie ma nawet dobrego humoru czy coś. -Ni powinieneś już jechać na ten targ..? -spojrzała na niego -Zaraz ludzie zaczną przychodzić a dobrze wiesz, że te owocowe najlepiej idą -po czym znów zwróciła do swojej pozycji patrząc się na plażę gdzie ludzie siedzieli i opalali się w najlepsze a dzieciaki latali z wody na plażę robiąc niepotrzebnie hałas

    OdpowiedzUsuń
  20. [To jak, walimy ten wątacz? XD]

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Hahaha, no rzeczywiście XD To co może skorzystamy i zostaniesz moim wujkiem ? Tak głupio samemu trafić na taką wysepkę :P Wątek, rozkręcamy czy coś ?]
    Leon

    OdpowiedzUsuń
  22. [Genialna ja, dopiero teraz zauważyłam Twój komentarz... Ok, zaczynam, więc się przygotowuj, wujku! :D]

    Zwykła mała sprawa. Aimee nie lubiła zwykłych małych spraw, bo one zawsze stawały się zwykłymi większymi sprawami. A potem zaczynały się kłopoty. Ale teraz jedynym kłopotem, jaki Lacroix miała na głowie, to to, z kim zostawić małą Gaię. Proszę sobie nie myśleć, że to takie łatwe, zostawić z kimkolwiek dwumiesięczne dziecko. O nie, trzeba było spakować najpotrzebniejsze rzeczy, nawet jeśli w większości przypadku nie byłyby one potrzebne. Ale Aimee wolała mieć przy sobie wszystko, tak na wszelki wypadek.
    Czasami to się zastanawiała, po jaką cholerę ona to wszystko ze sobą brała. Obładowana niczym na jakąś wycieczkę. No cóż, bywa.
    Siedząc jeszcze w domu i ubierając małą Gaię, w myślach toczyła wojnę, komu to podrzucić swojego małego szkraba i Dimitr wydał jej się najodpowiedniejszą osobą. Już nie raz z nią zostawał, więc chyba wiedział co i jak.
    Pół godziny później stawiła się pod knajpką w porcie. Tak, w tej w centrum również była, i to właśnie tam jej powiedziano że właściciel dzisiejszego dnia byczy się nad wodą. Czy jakoś tak.
    -Dimitri!-zawołała wesoło, kiedy tylko na horyzoncie zauważyła mężczyznę. Szczęście że siedział na dworze, przynajmniej Aimee nie musiała się pchać do knajpy z wózkiem. Uśmiechnęła się, chwilę później stając tuż obok niego. -Czy robisz coś bardzo, bardzo, bardzo ważnego ?-zapytała, odgarniając przy okazji kosmyki włosów, które uparcie leciały na jej twarz. -Bo potrzebuję nia...żebyś na krótką chwilę zajął się małą. Dosłownie pół godziny-wyjaśniła, spoglądając na niego, z nadzieją że się zgodzi, a ona nie będzie musiała go brać na tak zwane kocie oczy ze Shreka. -Prooooszę-wyjęczała po chwili. -Odwdzięczę się kiedyś, naprawdę-dodała.
    Aimee
    [wybacz za to u góry :c]

    OdpowiedzUsuń
  23. [Dobrze, dobrze stryjku :P]
    Boże, kto kazał mi być nauczycielem? Głupie bachory, w ogóle nie doceniają mojego poświęcenia. Leon szedł w stronę knajpy swojego wujka i narzekał na swój los we własnych myślach. Rzadko tam wpada, a chociaż wie, że jego ojciec nienawidzi wręcz Dmitrija, on szanuje wujka i uwielbia z nim rozmawiać. Wszedł niepewnie i smutno, uśmiechając się dopiero spotykając spojrzenie stryjka.
    - Dobry wujku, to co zwykle- powiedział głośno, czekając na kufel piwa. Było tutaj strasznie głośno i wesoło, ale Leon niestety nie był w humorze na zabawę.
    - Jak tam życie?- powiedział, żeby nie musieć tkwić we własnym nieszczęściu.
    Leon

    OdpowiedzUsuń
  24. [Dobra. To wiekopomna chwila - zaczynam!!! :D]
    To było trochę dziwne. Znał Dimitra dopiero od tygodnia - czyli tyle, ile spędził na Skiathos - a już nawiązała się pomiędzy nimi jakaś więź. Szli z Shelly brzegiem morza, nagle wpadła im w oko jakaś knajpka, Shelly uparła się, żeby tam zajrzeć, bo ładnie pachnie rybami, wstąpili z zamiarem przeczytania menu i szybkiego opuszczenia lokalu, no i zostali do świtu. Następnego dnia znów tam zawitali. Tommy w największym zdumieniu przyjął nagrodę za wygrany poprzedniej nocy konkurs karaoke - serio śpiewałem "Call me maybe" robiąc striptiz na stole? Więcej nie piję - oraz dość chyba atrakcyjną propozycję: jednoręki bandyta Dimka planował otwarcie kolejnej knajpy, był mu potrzebny projekt, a że Tommek jest architektem (o tym też najwidoczniej mówił po pijaku), to może by tak on się tym zajął...
    Siedział więc teraz przed kartką papieru przy stoliku w tej samej co zawsze dimitrowej knajpce i popijał zimne piwo, kątem oka obserwując opalającą się nieopodal Michelle.
    - Jak sobie to wyobrażasz, tak ogólnie? - zapytał, z trudem odrywając wzrok od ponętnego ciała ukochanej.
    [Zakładam, że mają tam karaoke. Fajniej tak i śmieszniej :D]

    OdpowiedzUsuń
  25. Mogła być spokojna, bo już wiedziała że znalazła opiekę nad małą. Swoją drogą, wiedziała że Dimitri nie odmówi opieki nad Gaią. Uwielbiał ją, to było widać. Postawiła torbę z kilkoma rzeczami małej na krześle, po czym spojrzała na mężczyznę, uśmiechając się delikatnie.
    -Na jakąś godzinkę. Muszę iść coś załatwić do urzędu, więc nie wiem ile mi to zejdzie. W torbie masz wszystkie potrzebne rzeczy. Myślę że głodna nie będzie, bo dopiero ją karmiłam, ale wiesz, nigdy nic nie wiadomo, więc butelkę z mlekiem też na wszelki wypadek dałam. I jak coś, to zadzwoń-powiedziała, po czym spojrzała na Gaię, a potem na Dimitria. -Postaram się wyrobić w godzinę. Krótszy czas chyba by Cię niezbyt zadowolił-zaśmiała się. Nie chciała się narażać na to, żeby się na nią obraził na najbliższe lata, bo przecież z kim wtedy miałaby zostawiać Młodą? chociaż, gdyby nawet Dimitri byłby obrażony, zająłby się małą. Tego Aimee była pewna. -Nie rozrabiajcie za bardzo, ok ?-zapytała po chwili, przekładając torebkę przez ramię, uśmiechając się przy tym z rozbawieniem.
    Aimee

    OdpowiedzUsuń
  26. Zdawał sobie sprawę z tej niechęci wujka, ale co miał zrobić? Czasu nie cofnie, a to zdarzenie z pięścią wryło się również jemu w pamięć. Trzeba przyznać, że ojcu się należało i gdyby tylko nim nie był, sam Leon z chęcią powtórzyłby wyczyn wujka.
    - A wiesz.. Stres w pracy, brak zajęć albo wprost przeciwnie i człowiek wygląda mniej więcej tak jak ja.- powiedział niechętnie, wypijając łyk ze szklanki.
    - Co tam u Nikodemosa?- ciągnął dalej, udając trochę zaciekawienie. Te wizyty zazwyczaj wyglądały na przymusowe, ale Leon ze wszystkich sił starał się poprawić napięte stosunki w rodzinie. Przypatrywał się tak swojemu oryginalnemu wujkowi i zastanawiał co sprawiło, ze tak bardzo nienawidzą się z ojcem. Na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech. Naprawdę ciekawiłaby go ta opowieść, ale znając charakter wujka, wiedział, że lepiej unikać niektórych tematów. No a ten właśnie mógł być tym.
    Leon

    OdpowiedzUsuń
  27. - Chryste... - skomentował z rezygnacją w głosie, nasuwając opaskę z powrotem na oczy i opadając na kanapę. Connor, wbrew pozorom, był w tym związku głosem rozsądku, ale nie spełniał swojego zadania należycie, bo zwykle swój moralizatorski komentarz ograniczał do wezwania imienia Pana Boga swego nadaremno. - Czy ty możesz czasem zastanowić się siedem razy, zanim stwierdzisz, że masz kolejny genialny pomysł? Sześć? Chociaż dwa razy? - pytał cierpliwie, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że Eduardo nie był człowiekiem, który byłby w stanie tracić czas na siedmiokrotne przemyślenia na temat jakiegoś swojego genialnego pomysłu. Ale... chyba mógł dla swojego oblubieńca porwać się chociaż na dwukrotne. Czego nie robi się z miłości!

    OdpowiedzUsuń
  28. [Weś no odpisz. :P]

    OdpowiedzUsuń
  29. [ Czytam kartę ale chyba jestem jakaś dziwna bo co do wątku mam pustkę w głowie. W każdym bądź razie zapraszam pod kartę.]


    Cora

    OdpowiedzUsuń